Poniedziałek, 25 listopada 2024

imieniny: Erazma, Katarzyny, Beaty

RSS

Depresja to seryjny morderca - rozmowa z psychiatrą

13.03.2015 18:16 | 0 komentarzy | tora

Z Katarzyną Porwoł, psychiatrą i psychoterapeutą z Państwowego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku rozmawiamy o depresji, jednej z najpowszechniejszych chorób psychicznych, przy tym często nierozpoznawanej, nierozumianej. Depresja według Światowej Organizacji Zdrowia jest czwartym najpoważniejszym problemem zdrowotnym ludzkości. 23 lutego w Polsce obchodzony był Dzień Walki z Depresją.

Depresja to seryjny morderca - rozmowa z psychiatrą
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Gościła pani w Wodzisławiu Śl. na powiatowych obchodach dnia walki z depresją. Dlaczego pani zdaniem warto organizować takie obchody?

O depresji trzeba mówić głośno, bo jest to choroba cicha, podstępna, często ukrywana przed światem, powodująca ból, cierpienie, wycofanie się z relacji. Jeśli wziąć pod uwagę fakt iż najwięcej samobójstw popełniają osoby chore właśnie na depresję, to można by ją było nazwać najskuteczniejszym seryjnym mordercą. Wokół depresji, jej przyczyn, leczenia narosło wiele mitów. Nazywanie ją lenistwem, histerią, dziwactwem jeszcze bardziej utrudnia życie osobom dotkniętym chorobą. Myślenie, że jeśli ktoś zachorował, to pewnie na to zasłużył, ma coś na sumieniu albo jest słabą, nieudolną jednostką, próbuje manipulować w celu uzyskania korzyści, unika odpowiedzialności sprawia, że niełatwo się do choroby przyznać. Dzięki obchodom dni walki z depresją i innym podobnym inicjatywom wychodzi się z pułapki stygmatyzowania, dostrzega się, że nie o to w tym chodzi, że sprawa jest poważna, że stoją za nią ludzkie dramaty, skrywane z poczucia wstydu, bezsilności, z poczucia beznadziei. Świadomość, że każdego i na każdym etapie życia może to spotkać, ale że są sposoby aby skutecznie sobie poradzić, że podjęcie walki z depresją gwarantuje sukces, że jest to choroba uleczalna może zmobilizować do szukania pomocy. Doceniam zaangażowanie pracowników Ośrodka Wsparcia dla osób chorych psychicznie Perła w Wodzisławiu Śl., lokalnych władz, nauczycieli na czele z p. dyrektor I LO oraz uzdolnionej młodzieży w zorganizowanie całego przedsięwzięcia.

Dziś już o depresjach tak nie myślę, nie po tym, jak moja koleżanka na nią zachorowała (i leczyła się w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku). Ale lata temu o ludziach z depresją myślałem tak: ale bzdura, zamiast się zebrać w sobie, to ktoś się rozczula nad sobą, wymyśla, histeryzuje, naciśniesz go, pęknie jak skorupka jajka. Dziwi to panią?

Nie, sytuację osoby chorej nawet bliskiej trudno jest zrozumieć. Jeśli weźmiemy pod uwagę główne przyczyny depresji, to używając do opisu symbolu jajka i pękniętej skorupki mamy dwie sytuacje: sytuacja długotrwałego, powolnego naciskania z różnych stron czyli przewlekły stres oraz silnego jednokrotnego uderzenia - traumatyczną sytuacje życiową.

W pierwszej sytuacji początkową reakcją osoby depresyjnej może być minimalizowanie i wypieranie problemów przez długi czas. Pojawiają się myśli: to chwilowe, to minie, taka tam chandra, nie będę rozczulać się nad sobą, inni mają gorzej, nic się takiego nie stało itp. Mimo iż niepokojące objawy jak stały smutek, przygnębienie, brak satysfakcji, poczucie pustki, brak energii, spadek apetytu, zaburzenia snu, brak motywacji nie ustępują i stają się codziennym towarzyszem życia osoba depresyjna nadal ma wrażenie, że sobie jakoś poradzi. Trudno przecież się rozwlekać gdy trzeba działać: mam tyle zobowiązań, muszę pracować, bo kto spłaci kredyt, zapłaci rachunki, na moje miejsce jest wielu chętnych, zwolnią mnie jak okażę słabość, rodzina, następne obowiązki. Sytuacja staje się coraz trudniejsza: mimo że pracuję od rana do nocy nie wyrabiam się, popełniam coraz więcej błędów, na pewno mnie zwolnią, wszystko mnie denerwuje, coraz częściej wyładowuję agresję na bliskich, potem tego żałuję, jestem złym człowiekiem, stwarzam tylko problemy, już nic mi się nie chce, bo czego dotknę jest do niczego, coraz częściej płaczę, z nikim już nie utrzymuję kontaktu, drażni mnie śmiech, nie umiem się skoncentrować, łapię się na tym, że nie wiem co się dzieje wokół, jak mam się tak czuć, to może lepiej żeby mnie nie było, psychiatra co mi to pomoże, po lekach będę jak trup i tak już taki jestem, będę mieć etykietkę wariata.

Druga sytuacja to szczególnie trudne przypadki kiedy mamy do czynienia z traumatycznym wydarzeniem, zwłaszcza kiedy było nagłe i niespodziewane jak śmierć bliskiej osoby, ciężka choroba, wypadek, odejście partnera, dokonanie na kimś przestępstwa, utrata pracy i środków do życia. Osoby z otoczenia oczywiście reagują pozornie empatycznie, współczują, dostrzegają w tym dramat. W takiej sytuacji jest,, zgoda” na depresję no bo przecież ,,to takie straszne”, jednocześnie następuje często odsuwanie się od takiej osoby: „no bo co ja mu powiem, to mnie przerasta, nie chcę tego słuchać, bo potem też może mnie to spotkać, to musi być jakaś kara za złe postępowanie, bo dobrym ludziom nie przytrafiają się takie rzeczy”. A taka osoba czuje się podwójnie skrzywdzona, bo raz że przeżyła dramatyczna sytuacje, a dwa że traktuje się ją jak ,,trędowatą”. Na szczęście nie wszyscy ludzie się odsuwają. Myślenie o depresji i jej rozumienie na szczęście się zmienia.

Jak rozmawiać z kimś chorym na depresję, zwłaszcza z kimś, kogo znałem zanim zachorował?

Rozmowy bywają trudne, zwłaszcza że taka osoba ma tendencje do izolowania się od otoczenia, jest płaczliwa, łatwo ją zranić, wyolbrzymia różne rzeczy, może reagować złością na próby ,,wyciągnięcia z depresji”. W otoczeniu może to wywoływać różne reakcje: od złości na odrzucanie pomocy poprzez brak zrozumienia do przerażenia włącznie, zwłaszcza gdy obawiamy się samobójstwa. Potrzeba empatycznego podejścia, słuchania, bo tutaj ,,dobre rady” często nie przynoszą skutku, cierpliwości. Trzeba spróbować nakłonić taką osobę do leczenia, podając takie argumenty, że jest ono skuteczne, na pewno pomoże, zaoferować swoją pomoc przy różnych trudnościach, pomóc w znalezieniu specjalisty. Zawsze trzeba starać się nie oceniać, nie czynić wymówek. Bywa że osobom chorym łatwiej otworzyć się przed psychologiem czy terapeutą, bo nie chcą obarczać bliskich. W szczególnych przypadkach kiedy mamy do czynienia z deklaracjami samobójczymi należy natychmiast zareagować, taka osoba powinna uzyskać pomoc specjalisty.

Ogarniają mnie myśli – znowu mi się nie udało, nie wyrabiam się, pracuję dużo, ale to inni więcej zarabiają, uczę się dużo, ale to inni mają lepsze oceny. Mam się zacząć martwić?

Niekoniecznie, każdemu zdarza się pesymistyczne myślenie, ludzie często są niezadowoleni ze swoich osiągnięć, porażki niektórych motywują innych demotywują. Ambicja jest dobrą cechą pod warunkiem, że nie stawiamy poprzeczki za wysoko, trzeba zdawać sobie sprawę z własnych możliwości. Sytuacje w których jakiś plan, strategia zawodzi czasem otwierają oczy, pokazują że może idzie się w złym kierunku, może pora coś zmienić np. pracę, kierunek studiów. Dużo nie oznacza dobrze, jeśli jesteśmy przepracowani czy ,,przeuczeni”, to może z powodu przemęczenia obniża się wydajność. W przypadku kiedy często odczuwamy niezadowolenie z swoich osiągnięć, kiedy praca czy nauka sprawia nam trudność, mamy problemy z koncentracją , uwagą, występują lęki, drażliwość, uczucie napięcia warto skorzystać z psychoterapii.

Bywają takie sytuacje - czuję że mam depresję, ale wstydzę się do niej przyznać, wstydzę się iść do specjalisty, żeby mnie nie wytykali?

Często bywają takie sytuacje, od wystąpienia pierwszych objawów do diagnozy i podjęcia leczenia upływa czasem długi okres czasu. Osoby chore na depresję próbują radzić sobie sami różnymi sposobami. Zgłaszający się do PZP pacjenci często opowiadają o miesiącach udręki, chowania się przed światem ,,udawania zdrowia” dla bliskich, pomagania sobie ziołami, używkami, modlitwą i czekania na cud. Kiedy pytam dlaczego nie podjęli leczenia opowiadają o strachu, lęku że trzeba będzie powiedzieć o tym co trudne, przyznać się do błędów, obawiają się stygmatyzacji, szpitala bo to ,,straszne miejsce”, utraty kontroli nad życiem, uzależnienia od leków. Na pierwszej wizycie płaczą, nie potrafią zebrać słów, pytają czy to pomoże. Najbardziej cieszy mnie ten moment kiedy następuje poprawa, wtedy mówią o tym że nie wierzyli że się uda, że gdyby odebrali sobie życie w tym krytycznym momencie tyle rzeczy by ich ominęło. Wtedy dopiero mogą się otworzyć na innych, pomagają sobie nawzajem opowiadając o swoich doświadczeniach. Bywa że przyprowadzają inne potrzebujące osoby po ciężkich przejściach widzą głębiej, dostrzegają problemy innych ludzi. Jeśli ktoś chce być anonimowy to może pójść do poradni w innym mieście, na wizytę o wyznaczonej godzinie, skorzystać z telefonu zaufania. Możliwości jest wiele, najtrudniejszy pierwszy krok.

Czy my swoim postępowaniem możemy kogoś pchnąć w stronę depresji?

Ludzie potrafią być dla siebie okrutni, świadomie ranić. Najgorszą sprawą jest znęcanie się fizyczne i psychiczne, dziecko ofiara lub świadek przemocy w dorosłym życiu będzie mieć problemy. Człowieka nie da się zresetować, usunąć zbędnych plików, rany pozostają do końca życia. Terapia pozwala się z tym uporać ale nie zetrze wspomnień. Również mobbing w miejscu pracy, pozycja "kozła ofiarnego w szkole", problemy w relacjach z partnerem to wszystko ma wpływ.

Tylko dzisiejszy świat jest tak szybki, pogmatwany, że można mieć dylematy, jak np. wymagać od dzieci posłuchu, szacunku, uczenia się, dbania o porządek, o higienę, o kulturalne zachowanie, kiedy czujemy, że mówienie po dobroci nie działa? Czy krytyką nie dołujemy dzieci?

Krytyka jest zła kiedy jest nadmierna i nieuzasadniona, wymagania muszą być adekwatne do możliwości. Dziecko ma prawo do wyrażania emocji, do współdecydowania w ważnych dla siebie sprawach, do szacunku, do opieki, do popełniania błędów, do gorszych chwil. Jeśli relacje między rodzicami są zaburzone, w domu jest przemoc, albo zwyczajnie nie ma czasu na wychowywanie, to mały człowiek zaczyna mieć problemy emocjonalne, problemy z zachowaniem, z agresją. Co mnie zawsze szokowało, to przyprowadzenie dziecka na terapię z hasłem:,,niech pani coś z nim zrobi”, okazywało się zawsze że dziecko jest delegatem całego zaburzonego systemu rodzinnego. Terapia rodzinna jest dobrą forma pomocy.

Jak można wyjść z depresji?

Trzeba podjąć leczenie farmakologiczne i terapię. Leki przeciwdepresyjne nie uzależniają, są bezpieczne, odpowiednio dobrane spowodują poprawę po około 2 tygodniach, trzeba je zażywać zgodnie z zaleceniami. Przy pierwszym epizodzie okres leczenia to 6 miesięcy. Taki czas zapobiega nawrotom. Terapia umożliwi przyjrzenie się psychologicznym problemom, uruchomi własne możliwości, nauczy jak sobie radzić. Ważne jest wsparcie rodziny i bliskich w powrocie do zdrowia. W sytuacji ciężkiej pomoże hospitalizacja, pomogą też oddziały dzienne.

Czy samemu można sobie z tym poradzić? Jeśli tak, to w jaki sposób?

Leczenie trzeba podjąć zawsze, w lżejszych przypadkach pomoże sama psychoterapia. Lekarz pierwszego kontaktu lub psychiatra włączą leczenie farmakologiczne które daje duże szanse na wyleczenie. Depresję rozpoznaje się jeśli charakterystyczne objawy utrzymują się co najmniej 2 tygodnie.

Rozmawiał Tomasz Raudner