środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Michał Woś: Potrzebna jest reforma miejskich finansów

31.01.2015 17:30 | 0 komentarzy | ma.w

Rozmowa z Michałem Wosiem radnym miejskim niezależnym, autorem Mapy Budżetowej 2015, którą umieścił na swoim internetowym profilu - www.facebook.com/wosmich. Czeka na kontakt tam oraz na www.mwos.pl licząc na ciekawe pomysły na zmiany i oszczędności dla Raciborza.

Michał Woś: Potrzebna jest reforma miejskich finansów
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

– Proponuje pan stworzenie przez samorząd warunków do godnego zarobku w mieście. Jakie możliwości dostrzega pan w tym zakresie w sferze kompetencji samorządu gminnego, tych ustawowych jak i nieformalnych?

– W sferze ustawowej niestety niewielkie, o czym wspominałem w komentarzu do mapy. Trzeba jednak maksymalnie wykorzystać te, które są dostępne, czyli regulację podatków i opłat lokalnych oraz liberalizację planu zagospodarowania przestrzennego. Bez decyzji sejmu, czyli zmiany prawa – mnóstwa ustaw nakładających na samorząd obowiązki, bez zapewnienia ich finansowania – wykorzystanie dostępnych możliwości zależy od sprawności w poruszaniu się w gąszczu przepisów. Przede wszystkim sprawności pana prezydenta.

– To kwestie formalne, a w kontekście tych „niewidocznych” możliwości co pan proponuje?

– Tu pojawia się wątek nieformalnych działań: moje propozycje – przyjazne podatki – mają być argumentem, którym prezydent może zachęcać wszystkich przedsiębiorców do rozwoju. Nie tylko potencjalnych, których zdoła do miasta ściągnąć, ale też zapomnianej (w raciborskiej debacie publicznej o nich się nie słyszy) części przedsiębiorców, którzy w mieście już działają. No bo czym tworzony przez pana prezydenta referat ds. przedsiębiorczości chce ich przyciągać? Nie mamy dobrego dojazdu do autostrady, a tory są w fatalnym stanie, nie mamy taniej siły roboczej (jak miasta z wyższym niż u nas bezrobociem), nie mamy jakichś wybitnych terenów inwestycyjnych itd. Musimy wybrać element, który będzie nas wyróżniał. Dochodzi do tego obsługa przedsiębiorców, możliwość załatwiania spraw przez Internet, jak najszybsze wydawanie decyzji – te sprawy, nawet jeśli stoją na najwyższym poziomie, zawsze trzeba ulepszać.

– Jak pan komentuje modny ostatnio trend przypisywania władzy samorządowej uprawnień z czasów PRL, gdzie regulowano wysokość zarobków obywateli? Nie sądzi pan, że to niemądre?

– Samorząd oczywiście nie wpływa bezpośrednio – poza miejską budżetówką – na poziom zarobków. Byłby to absurd. Wpływa pośrednio – w głównej mierze właśnie poprzez podatki: te niższe pozwalają na rozwój firmy przez zatrudnienie nowych osób, albo ściągają nowych przedsiębiorców, co przez prawo popytu i podaży obniża poziom bezrobocia, a z czasem przez zwiększoną konkurencję (walkę o pracownika) podwyższa pensje. Zaproponowałem, żeby ten perspektywiczny kierunek był głównym celem wszystkich działań samorządu. Takie raciborskie – cytując Clintona – „gospodarka  głupcze!”.

– Już w pierwszych swych interpelacjach przedstawił pan szereg potrzeb remontowych dotyczących tylko jednej dzielnicy miasta, Ostroga. Takie wydatki finansowane są ze źródeł własnych samorządu. Tymczasem proponuje pan rezygnację z części wpływów i zachęca do obniżek podatku od nieruchomości, cen wynajmu powierzchni usługowych czy opłat za wodę. Nie dostrzega pan sprzeczności w tych poglądach?

– Absolutnie nie ma sprzeczności. Złożyłem siedem interpelacji, z czego w sprawach remontowych jedna dotyczyła już toczącego się remontu ul. Kapuścika i Rogera, druga pytała o plany w sprawie dróg osiedlowych – nie dotyczyła tylko Ostroga, choć odpowiedź odniosła się tylko do mojej dzielnicy, oraz trzecia – z pytaniem o remont i budowę parkingu przy ul. Cecylii ze względu na duży ruch przy zborze zielonoświątkowym. W komentarzu do mapy wzywam do wyznaczenia priorytetów (miasto przyjazne przedsiębiorcom), a nie do porzucenia wszystkich zadań miasta wyznaczonych przez ustawę o samorządzie gminnym. Remonty są ważne – ale mogą być też wykonywane na mniejszą skalę, tak by odpowiednio zbilansować budżet. Zwłaszcza, że stan nawierzchni w Raciborzu naprawdę jest często na dużo wyższym poziomie, niż w wielu innych europejskich miastach. Uważam, że trzeba przyjąć pewne limity – zamiast wydawać co roku np. 8,6 mln na drogi miejskie (z czego na remonty ponad 5,6 mln) przyjmijmy założenie, że będziemy wydawać rocznie 6 mln (bezpośrednio na remonty 3 mln) co w perspektywie kadencji spokojnie wystarczy na chodniki i na przynajmniej jedną przebudowę drogi w każdym okręgu wyborczym (koszt ok. 300 tys.) i jeszcze zostanie ponad 5 mln na poważniejsze inwestycje jak np. remont głównej drogi wylotowej z centrum na Markowice (a dalej Gliwice) i dojazdowej do strefy ekonomicznej, czyli ul. Armii Krajowej i Rudzkiej (chociaż nie zarządza nimi miasto). To jest moja propozycja – przemyślane, dobrze zaplanowane i oszczędne wydawanie, tak by pozwolić sobie na pomoc przedsiębiorcom przez obniżkę podatków.

– Wspomina pan w internecie, w komentarzu do mapy o kłodach rzucanych przez samorząd pod nogi najbardziej przedsiębiorczych spośród raciborzan. Czy może pan skonkretyzować te przeszkody?

– Niech przemówią cyfry: podatek od nieruchomości zwykły: 0,68 zł/m2, a za miejsca w których prowadzona jest działalność gospodarcza 22,57 zł/m2. Obie stawki w okolicy 98% stawki górnej wyznaczonej przez ministerstwo. Podatek od środków transportowych od 580 zł do nawet 2 680 zł,  gdy stawka minimalna zazwyczaj jest niższa o kilkaset złotych od obowiązującej w Raciborzu, a w jednym przypadku wynosi nawet 0 zł. Przecież wybór stawek minimalnych dałby świetny argument do przerejestrowania działalności firm transportowych do Raciborza, dzięki czemu wzrosłyby wpływy do budżetu z udziału w podatku dochodowym. Oczywiście nie miałem na myśli intencjonalnego utrudniania życia przedsiębiorców przez pana prezydenta, bo i takie bzdurne opinie się pojawiły. Rzucanie kłód pod nogi jest raczej nieintencjonalnym działaniem spowodowanym – jak sadzę – inną optyką, innymi priorytetami.

– Co ma pan konkretnie na myśli używając określenia „rozdęty budżet”?

– Każdy budżet, który zakłada deficyt, branie pożyczki, gdy nie jest to uzasadnione prorozwojowymi albo długofalowymi inwestycjami jest rozdęty. Nie słyszałem o jakiejkolwiek poważnej propozycji dużej miejskiej inwestycji, która służyłaby rozwojowi miasta. Wszyscy kandydaci na prezydenta w kampanii mówili, nawet jeśli teraz temat odkładają, o basenie zewnętrznym przy H2Ostróg, ale czy to wydatek konieczny? Owszem – fajnie jest mieć taki basen koło domu, nawet blisko mieszkam, ale trzeba ograniczyć swoje potrzeby. Gdy ktoś zarabiający średnią krajową dwa miesiące temu kupił sobie na kredyt nowego Mercedesa, a miesiąc temu poleciał odpocząć na Majorce, to naprawdę powinien sobie odpuścić rozpoczęcie w najbliższym czasie budowy nowego domu, chyba że wcześniej długo oszczędzał, albo wygrał na loterii. Racibórz ani nie oszczędzał, ani nie wygrał. Jesteśmy w decydującym momencie dla miasta. Jeśli go prześpimy i dalej będziemy brnęli tylko w igrzyska albo gadżety – zapominając o rozwoju, to Racibórz najzwyczajniej w świecie się wyludni – zostaną emeryci, nauczyciele stracą pracę, bo nie będą mieli kogo uczyć, a przedsiębiorcy przeniosą działalność tam, gdzie będą mieli większy rynek zbytu. Podupadnie nie tylko miasto, ale cały powiat. Ziemia raciborska musi się przestać kurczyć, musi się rozwijać demograficznie.

– Wskazał pan przyszłe priorytety dla Raciborza jak droga do Pszczyny, ale wspomniał też o „sprawach mniej koniecznych”. Co zaliczyłby pan do tego katalogu?

– Ja proponuję reformę finansów – wezwałem, żeby każdy znalazł pozycje w budżecie, które są niepotrzebne, albo właśnie mniej konieczne.  Po to przygotowałem czytelną infografikę. Przykład – wydawanie ponad 1,6 mln zł na straż miejską. W Stalowej Woli, mieście większym od Raciborza, nie ma straży miejskiej i nie słyszałem, żeby były tam problemy z bezpieczeństwem. W zamian Stalowa Wola wykupuje za 210 tys. zł  dodatkowe patrole lepiej wyszkolonej i posiadającej więcej uprawnień policji. Wiem, że nasi strażnicy – jako dobrze wyszkoleni – znajdą pracę w policji, a miasto, wykupiłoby za np. 600 tys. zł (trzy razy tyle co w Stalowej Woli) dodatkowe patrole. Dzięki temu mamy ponad milion zł oszczędności.

– Gdzie jeszcze poszukałby pan ich w wydatkach miejskich?

– Można też skonsolidować wydatki na wsparcie sportu, kultury, imprezy masowe, promocję, a nawet place zabaw czy chodniki w budżecie obywatelskim – niech o projektach i wysokości dofinansowania decyduje zaangażowanie organizatorów i mieszkańców. O dofinansowanie mogliby się starać wszyscy na równych zasadach – nie byłoby wtedy miejsca na jałowe spory między fanami Donatana i Cleo, a zwolennikami muzyki klasycznej. Zupełnie niepotrzebnie wydajemy 125 tys. na zbędne ISO 14001 (ponad dwa razy więcej niż pomoc dla PWSZ!). Ot kilka pomysłów na pozbycie się „rozdętego” (czyli niezbilansowanego) budżetu. Widzę jeszcze kilka możliwości, a chcę tych pomysłów, zwłaszcza pochodzących od mieszkańców, zebrać jak najwięcej (zapraszam do korespondencji na FB albo na mojej stronie). Wskazałem już cztery propozycje, które dadzą oszczędności w wysokości prawie 5 mln zł – czyli więcej niż osoby fizyczne wpłacają do budżetu z tytułu podatku od nieruchomości, albo więcej niż przeznaczamy na obsługę długu. Po uwzględnieniu przesłanych do mnie opinii w opracowanej formie – jak zapowiedziałem – przedstawię mieszkańcom w pierwszym półroczu tego roku projekt reformy finansów, tak by radni i pan prezydent mogli pracować nad konkretami.

– Krytykuje pan samorząd minionych kadencji za podwyższanie podatków ale ostatnie zmiany w stawkach opłat i podatków sprowadzały się głównie do wzrostu o poziom inflacji. Czy mimo to jest pan przekonany, że właśnie tu Miasto znajdzie sposobność by pomagać w rozwoju przedsiębiorczości?

– Zawsze mogło być gorzej. Podwyższanie podatków, nawet o wzrost inflacji, w dalszym ciągu jest podwyższaniem podatków, a nie szukaniem oszczędności. Trzeba pomóc przedsiębiorcom przez zmniejszenie obciążeń nakładanych na mieszkańców. Jestem otwarty na dyskusję. Zakładam, że ktoś może mnie przekonać do zmiany stanowiska – zrobi to jednak tylko merytorycznymi argumentami. Mapa i komentarz miały wzbudzić dyskusję o miejskich finansach – co się udało. Jeśli ktoś przedstawi, poparty dobrymi argumentami, pomysł na rozwój miasta lepszy od mojego, to zaangażuję się w jego realizację. Tyle, że dotychczas w debacie publicznej, ani w prywatnych rozmowach, taki decydujący argument nie padł, mimo że każdy mówi o przedsiębiorczości. Szkoda, że bez konkretów. Promuję więc to, co – według mnie – jest dobrym rozwiązaniem. I krytykę biorę na klatę.

Rozmawiał Mariusz Weidner

Ludzie:

Michał Woś

Michał Woś

Poseł na Sejm RP