Rumuni kochają głubczycki jogurt
Tuż przed świętami podpisali kontrakt na dostarczanie swoich wyrobów do całej sieci Tesco w Polsce. Poprzez Lidla, w jogurt grecki zaopatrują prawie cały rynek rumuński. Pod marką Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Głubczyce można kupić jej produkty w Leclercu, sklepach PSS Społem oraz firmowych w Głubczycach i Kietrzu. I nie ma się czemu dziwić, bo tutejsza mleczarnia przerabia rocznie 20 milionów litrów mleka.
Rzeka głubczyckiego mleka
Duże sieci przywiązują coraz większą wagę do świeżych produktów, które mają dużo krótszy okres przydatności do spożycia niż typowe mleko sterylizowane UHT, albo termizowany jogurt. Dzięki temu na ich półki trafiają ostatnio produkty lokalnych spółdzielni mleczarskich, które występują albo pod własną marką, albo produkowane są na zamówienie sieci pod jej szyldem. – Naszym sztandarowym produktem jest mleko. W jego produkcji stosujemy najbardziej tradycyjne technologie, a więc pasteryzację w niskiej temperaturze, dzięki czemu zachowujemy nie tylko jego wartości żywieniowe, ale i walory smakowe. Każdy kto spróbuje mleka UHT i porówna je do naszego świeżego, poczuje ogromną różnicę – tłumaczy prezes OSM Głubczyce Jan Piechowiak, który od 20 lat kieruje zakładem. To, że mleko jest świeże, nie oznacza jednak, że możemy je domowym sposobem ukwasić. Producent mleka musi je bowiem schładzać bezpośrednio po udoju do temp 6 st. C, co hamuje rozwój bakterii kwaszących, ale umożliwia rozwój niewielkiej populacji bakterii zimnolubnych (psychrofilnych), które zaczynają dominować w tym środowisku kosztem tej charakterystycznej mikroflory dla mleka, czyli bakterii kwaszących . I takie mleko może się zepsuć, ale już nie skwaśnieje.
Jako absolwent wydziału technologii żywienia Akademii Rolniczej w Poznaniu, prezes zwraca szczególną uwagę na jakość mleka i wytwarzanych z niego produktów. – Mamy 200 sprawdzonych dostawców z powiatów głubczyckiego, raciborskiego, kędzierzyńsko-kozielskiego, krapkowickiego i prudnickiego, którzy są zarazem członkami naszej spółdzielni. Dzięki temu, że mamy lokalnych dostawców, omijają nas problemy logistyczne i dodatkowe koszty – tłumaczy prezes i dodaje, że dzięki pełnej kontroli nad tym co się dzieje z mlekiem od samego początku do końca łańcucha chłodniczego, nie muszą wydłużać terminu do spożycia stosując dodatkowe zabiegi fizyczne. Wysoką jakość głubczyckiego mleka i pochodzących z niego produktów potwierdziła też decyzja Nadzoru Weterynaryjnego kwalifikująca zakład do prowadzenia sprzedaży na rynki państw członkowskich Unii Europejskiej. Spółdzielnia uczestniczy też w europejskim programie „Mleko dla szkół”, dostarczając je do wiejskich i miejskich placówek w regionie.
Napoje zrodzone z fermentu
Od samego początku spółdzielnia nastawiła się na ograniczony asortyment, który pozwala na produkcję większych partii produktów. OSM Głubczyce wytwarza tylko produkty płynne: mleko, śmietanę oraz napoje fermentowane, czyli maślankę, kefir i jogurt. – Nasze wyroby są nietrwałe, więc nie możemy sobie pozwolić na ich gromadzenie w magazynach. Po dniu pracy, nasz towar w 80 procentach opuszcza mleczarnię. Jedynym produktem, który możemy przechowywać nieco dłużej jest jogurt grecki, który ma termin przydatności do spożycia 28 dni – tłumaczy Jan Piechowiak. Ten ostatni produkt stał się hitem na rynku rumuńskim, gdzie trafia poprzez sieć Lidla. – Ich zapotrzebowanie przekracza ostatnio nasze możliwości. Rumuński Lidl robi na tego typu produkty w styczniu akcję promocyjną, również w telewizji, dzięki czemu nasz zakład opuszcza codziennie 20 ton jogurtu, który pakowany jest do ośmiu tirów tygodniowo – relacjonuje prezes Piechowiak, który oprócz głubczyckiego mleka, pije chętnie tutejszą maślankę. Przy okazji wyjaśnia nam różnicę jaka jest między dwoma najpopularniejszymi napojami fermentowanymi. – Kefir i maślanka podlegają różnym rodzajom fermentacji. Tradycyjny kefir robi się przy użyciu grzybków kefirowych, czyli drożdży. Obecnie na naszym rynku takich tradycyjnych kefirów już nie ma. Zastąpiły je napoje kefirowe, które produkuje się w oparciu o różne szczepy bakterii i fermentację alkoholową. Maślanka produkowana jest z normalizowanego mleka z użyciem charakterystycznej mikroflory maślarskiej, stosowanej przy produkcji masła – tłumaczy pan Jan i poleca te produkty wszystkim, którzy mają problemy z przyswajaniem mleka. Laktoza jest bowiem w nich przefermentowana, więc jest jej dużo mniej niż w zwykłym mleku.
Głubczycka maślanka znalazła uznanie nie tylko konsumentów, ale i jury konkursu „Doceń Polskie”, które pod patronatem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi przyznało jej w ubiegłym roku swój certyfikat.
Dobre opakowanie nie jest tanie
Głubczycka spółdzielnia już w pierwszej dekadzie XXI wieku postawiła na linię do produkcji mleka w kartonach. – Nie mieliśmy jeszcze wtedy żadnych kontraktów sieciowych, byliśmy obecni tylko na rynku regionalnym. Zakupiliśmy odpowiednią maszynę i żeby wprowadzić na rynek mleko w nowym opakowaniu jednocześnie sprzedawaliśmy je w kartonach i w woreczkach, ale w tej samej cenie. Warto zaznaczyć, że zapakowanie mleka w woreczek to koszt 7 – 8 groszy, a w kartonik 30 groszy, więc sporo dokładaliśmy. Sam byłem kiedyś świadkiem jak w naszym sklepiku firmowym sprzedawczyni przekonywała klientkę, by kupiła mleko w wygodniejszym kartoniku, a ta argumentowała, że weźmie jednak w woreczku, bo to dla kota. Zostawiliśmy więc jeszcze te opakowania, choć to niszowa sprzedaż, która stanowi 7% naszej produkcji, bo z przyzwyczajeniami ludzi nie warto walczyć – mówi ze śmiechem prezes Piechowiak.
Kiedy duże sieci handlowe zaczęły stawiać na świeże mleko w butelkach, spółdzielnia wprowadziła je do swojej produkcji. Od kilku lat wyroby OSM Głubczyce można kupić w butelkach o pojemności 1 litra (mleko 2% i 3,2% oraz maślanka), 375 ml (kefir 2%) i 250 ml (mleko 1%). Jogurty i śmietany pakowane są w plastikowe kubki, z których największe mają pojemność 400 gramów, najmniejsze – 180. Opakowania produktów, które sprzedawane są pod szyldem sieci Tesco lub Lidl są projektowane według ich zaleceń i nie zawsze mają informację o tym kto jest producentem. Może się więc zdarzyć, że kupując w ich sklepach produkty mleczne, nie będziemy wiedzieć, że pochodzą z Głubczyc. – To jest cena, którą płacimy za dobre kontrakty. Mamy duże zamówienia, ale pozostajemy anonimowi – podsumowuje Jan Piechowiak.
Lokalny producent w sieci konkurencji
Spółdzielnia, która może się niektórym kojarzyć z reliktem PRL-u dziś z powodzeniem daje sobie radę na rynku pełnym koncernów, bo oferuje świeże i naturalne produkty, do których konsumenci znowu wracają. Jest też stabilnym pracodawcą, zatrudniającym 100 osób i skupującym mleko od dwustu lokalnych dostawców. Ze zlewni mleka przekształciła się w uznanego lokalnie i regionalnie producenta szerokiej gamy artykułów nabiałowych.
Do tych wszystkich sukcesów szef OSM Głubczyce podchodzi jednak z rezerwą. – Kiedyś byliśmy takim typowym średniakiem, dziś jesteśmy jednym z mniejszych zakładów tego typu w Polsce. Od wielu lat żyjemy w ciągłej obawie o jutro. Nie mamy na tyle mocnych argumentów by skutecznie bronić się przed fuzjami. Spółdzielnie są dziś takim dziwnym tworem, który działa na tym brutalnym i skomercjalizowanym rynku nie wypracowując zysku. W myśl statutu, naszym podstawowym zadaniem jest bowiem zapewnienie zysku nie spółdzielni, tylko producentom mleka – tłumaczy.
Niewielka spółdzielnia potrafi jednak nie tylko skutecznie walczyć na rynku polskim, ale i z powodzeniem uczestniczyć w europejskich programach pomocowych, do których zawsze przygotowuje się do nich sama, nie korzystając z pomocy wyspecjalizowanych firm konsultingowych. – Pierwszy raz w 2003 roku, jeszcze przed akcesją, skorzystaliśmy z europejskiego programu SAPARD i muszę się pochwalić, że byliśmy pierwsi w Głubczycach. Po realizacji pierwszego projektu gościliśmy w naszej firmie jednego z wysokich komisarzy z Brukseli, który przyjechał na konsultacje, by zobaczyć dlaczego te procedury tak opornie idą. Takie były początki. Teraz już mamy i wiedzę i doświadczenie, czekamy więc na nowe rozdania – podsumowuje prezes Piechowiak.
Tekst: Katarzyna Gruchot
zdjęcia: Jeszy Oślizły
Komentarze
2 komentarze
Brawo!I oby jak najdłużej na rynku!Co polskie to polskie,nie jakiś śmieć naszpikowany chemią!
Może wyjdę na malkontenta ale zdecydowanie wolę produkty Głubczyckie niż Zott'u. Czuć w nich oryginalność, brak chemii i sztucznych dodatków, twarogi są po prostu smaczne. Niech się trzymają na naszym skomercjalizowanym rynku, nie pozwólcie się sprzedać i zamknąć!