Kałuża wody odcięła miejsca pracy
Ulica Główna nieprzejezdna, a alternatywną drogę zamknięto. Po naszej interwencji i działaniach gminy pracownicy odzyskali alternatywny dojazd. A to nie koniec, bo są zapewnienia, że ulica zostanie podniesiona i odwodniona
Pracownicy niektórych zakładów działających w czaszy polderu Buków mieli w ostatnich dniach problem z dojazdem do miejsca pracy. Jedyna droga dojazdowa do polderu za bardzo nie przypomina już drogi, a w deszczową aurę zamienia się w błotne rozlewisko, z którym mogą sobie poradzić jedynie ciężarówki. - Kałuża wody jest tak duża, że osobówką nie ma szans dojechać. Dlatego korzystaliśmy ostatnio z drogi na wale polderu. Ale ta została zamknięta. W efekcie nie mamy jak dojechać do pracy – prosił nas o pomoc pracownik jednej z działających w polderze firm.
Droga komuś jednak służy
Droga dojazdowa do polderu to ulica Główna, która kiedyś wiodła do Kamienia, miejscowości wysiedlonej na potrzeby budowy polderu Buków. Znajduje się w opłakanym stanie. Rozjeżdżona przez ciężki sprzęt, nieremontowana, zabrudzona, w mokre dni zamienia się w błotniste bajoro. Nasz rozmówca przedstawił problem urzędnikom. - Gmina odesłała mnie do starostwa, a starostwo do gminy. Może gazeta coś wskóra, bo wiadomo, że z dziennikarzami bardziej się liczą, niż z takim zwykłym człowiekiem jak ja – mówi nasz rozmówca. Jak nam wyjaśniono w urzędzie gminy w Lubomi sama droga, a w zasadzie teren, na którym znajduje się to, co kiedyś było drogą należy do starostwa powiatowego. Ale gmina ją użycza, bo stanowi ona dojazd do boiska miejscowego klubu piłkarskiego. Rozlewisko, o którym wspomina nasz czytelnik, znajduje się kilkaset metrów za boiskiem, za przejazdem kolejowym, między wałem polderu a terenem zakładu górniczego Gwarex. Kałuża jest potężna. Rozlewa się na całą szerokość szlaku i jest na kilkadziesiąt metrów długa. - Problem z wodą pojawił się kiedy RZGW w Gliwicach uszczelniło w 2010 roku wał, co było następstwem tego, że w czasie powodzi wał zaczął przemakać. Teraz jest to tak uszczelnione, że po opadach woda zbierająca się na drodze nie ma odpływu. Problem można rozwiązać jedynie poprzez podniesienie drogi i budowę odwodnienia – wyjaśnia Bogdan Burek, kierownik referatu gospodarki komunalnej w UG Lubomia. Tego zaś nikomu nie opłacało się robić. Bo koszty przebudowy byłyby niewspółmierne do efektów – droga służy jedynie pracownikom żwirowni, zakładu górniczego, ewentualnie jeszcze wędkarzom korzystającym z rozlewisk w polderze. Poza tym nie wiadomo kto miałby wziąć na siebie koszty inwestycji – gmina, powiat, RZGW czy może firmy korzystające z drogi. - Dwa lata temu jedna z firm deklarowała nawet zamiar remontu drogi, ale ostatecznie do prac nie przystąpiła – mówi Burek.
Negocjacje przyniosły skutek
Kiedy drogę zalewało kierowcy radzili sobie, dojeżdżając do pracy inną drogą, należącą do RZGW w Gliwicach, na którą jednak obowiązuje formalny zakaz wjazdu. Właściciel polderu do pewnego momentu przymykał oko na korzystających z drogi, ale kilkanaście dni temu niespodziewanie dla nich ją zagrodził. - Teraz nie mamy innego wyjścia i dojeżdżamy przez zakład górniczy, ale to jest niebezpieczne. Przecież tam pracują koparki, ciężarówki. Może dojść do wypadku – mówił nam po zamknięciu dojazdu nasz czytelnik.
Dzięki naszej interwencji, szybkie negocjacje z RZGW w Gliwicach podjęła gmina Lubomia. Uzgodniono, że droga po wale polderu zostanie ponownie udostępniona dla pracowników, firm działających w polderze. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, RZGW drogę zagrodziło nie dlatego, że jeździli nią pracownicy żwirowni, ale dlatego, że korzystał z niej Dragados, firma budująca zbiornik Racibórz. Po kilku kolejnych dniach gmina porozumiała się z właścicielami firm korzystających z drogi, że zostanie ona udrożniona. - Firma Gwarex dostarczy kruszywo, a firma Matuszek sprzęt. Z kolei zadaniem gminy będzie odwodnienie drogi. Musimy najpierw jednak uzgodnić z zakładem górniczym koncepcję tego w jaki sposób to odwodnienie wykonać, gdzie tą wodę można przesyłać – wyjaśnia Bogdan Burek. Jak dodaje na dłuższy czas muszą ustać też opady, by woda z rozlewiska odparowała.
Artur Marcisz