Wagonownia popada w ruinę. Kiedyś praca, teraz raj dla złomiarzy
Wagonownia znajduje się na obrzeżach Raciborza – w rejonie zaplecza Henkla, nieopodal Rafako. Jedzie się tu niepozorną dróżką między torami kolejowymi, skręcając na przejeździe na ulicy Łąkowej. Po drodze mijamy niski ceglasty budynek. To nastawnia. Dalej jest lokomotywownia, a za nią jest obiekt, o którym mowa.
Materiał wideo:
Edward Szczygielski jest emerytowanym kolejarzem. Tej branży poświęcił całe zawodowe życie. W wagonowni odpowiadał za nadzór. W lutym 2012 roku odszedł na emeryturę. Zostawiał zakład jako miejsce pracy dla kilkudziesięciu osób. – Żartowano wtedy, że po moim odejściu zaczną się kłopoty, bo „góra” bała się ruszyć Racibórz ze względu na Szczygła, czyli moją osobę. Ale przez głowę by mi nie przeszło, że nasza wagonówka zostanie zlikwidowana – wspomina Szczygielski. A jednak takie decyzje zapadły i to w ekspresowym tempie. Wiosną zapadła decyja o likwidacji. Jeszcze przez rok kolej zatrudniała ekipę stróżującą, a potem majątkiem przestano się interesować. Wtedy stała się wdzięcznym obiektem dla wizyt złomiarzy. W 2013 roku „Nowiny Raciborskie” pisały o zuchwałym włamaniu i dewastacji szaf energetycznych, zasilających hale i budynek byłej wagonowni. Takich zdarzeń jest tam więcej, miejscowa policja prowadzi liczne dochodzenia w sprawie kradzieży na terenie wagonowni.
– Niedawno wybrałem się tam na spacer i zobaczyłem tragiczny obraz. Idealne miejsce by nakręcić film grozy – ocenia były kolejarz. Powybijane szyby, wyrwane futryny drzwi, wyszarpane kable i rozbite lampy – wymieniać można długo. – Mam świeżo w pamięci jak to wszystko było tam od nowości instalowane – zaznacza pan Edward.
Przekazywana między kolejarskimi spółkami nieruchomość popadała stopniowo w ruinę. Temu nie może nadziwić się nasz rozmówca, krytykując politykę na jaką zdecydowała się kolej. – Jeszcze w 2011 roku za milion złotych montowano tam nowe lampy. To był wysokiej klasy sprzęt. Dzięki temu oświetleniu w hali wachlarzowej, gdzie naprawiano wagony, było jasno jak w dzień. Ciężkie pieniądze tam wkładano. Po co było czynić takie inwestycje a potem dopuścić do dewastacji na taką skalę? – pyta raciborzanin. Nawet pomieszczenia biurowe wyremontowano tu na początku dekady od podłóg po sufit.
Nowa gilotyna do cięcia blach, urządzenie do kontroli sprawności hamulców, kompresor powietrzny, defektoskop, spawarki do wagonów czy palniki plazmowe do cięcia metali – nazwy wszystkich maszyn pan Edward przytacza z kartki, podkreślając jak nowoczesnym zakładem była wagonownia. Właściciel wywiózł wspomniane elementy do innych zakładów, ale wiele z infrastruktury pozostało by paść łupem złomiarzy.
Racibórz był traktowany przez PKP w sposób szczególny. Biegła tędy ważna trasa tzw. nadodrzanka – w kierunku Czech i Austrii. Wagony musiały być na niej w stu procentach sprawne. Każdy drobny feler był od razu korygowany w wagonowni. – W życiu bym nie przypuszczał, że nasz zakład zlikwidują, a co dopiero, że skończy jako rozkradane przez złomiarzy cmentarzysko kolejowe – smutno kwituje Szczygielski.
Emerytowany kolejarz wykonał dokumentację zdjęciową całości. Z czasów likwidacji wagonowni i niedawno, już jako ruiny. – To nie jest do opisania co się tam stało. Trzeba to zobaczyć – przekonuje. Na portalu nowiny.pl znajdą Państwo obszerną galerię zdjęć z upadłej wagonowni – autorstwa naszego rozmówcy oraz Wojciecha Żołneczki oraz film video zrealizowany przez Pawła Okulowskiego. To smutna podróż sentymentalna po nieistniejącym zakładzie pracy, którego nie sposób już wskrzesić.
(ma.w, żet, OQL)
Komentarze
2 komentarze
No nie Towarzysz Edward Szyczygielski, to własnie dzięki takim towarzyszą kolej upadła w Raciborzu.
Nic ich nie interesowało w pracy, doczekać w spokoju emeryturki. A Towarzysz Edward głównie zajmował się sprzątaniem i plewieniem traw i malowaniem na biało krawężnika. To był jego "konik" dokładać dodatkowe roboty, typu: " Panowie dzisiaj musimy wyplewić skarpę". Towarzysz tutaj się chwali się gilotyną do blachy, wielkie mi coś każdy zakładzik który robi cokolwiek z blachy ma gilotynę. A w Wagonowni Racibórz gilotyna do blachy pojawiła się w 2011r. I był to wielki problem dla towarzysza Edwarda i Henia gdzie to cudo postawić. Około pół roku zajęło podłączenie tego cuda, a tak stała sobie bez czynie na podwórku pod wiatą.
W Wodzisławiu podobnie..... z tą różnicą że brak emerytowanych kolejarzy z pasją jak p. Edward. Dziennikarze też nie opisują problemu, a w Raciborzu nawet film zrobili.