środa, 25 grudnia 2024

imieniny: Anastazji, Piotra, Eugenii

RSS

LIST CZYTELNIKA: Jak jeździłem przez tydzień Kolejami Śląskimi

16.12.2012 18:22 | 28 komentarzy | acz

26 listopada kupiłem bilet miesięczny uprawniający do podróżowania pociągiem na trasie Rybnik – Katowice. Wiszące na katowickim dworcu plakaty obwieszczające zmiany w rozkładzie jazdy nie wzbudzały moich podejrzeń. Któż mógł sądzić, że moja przepustka do tańszego korzystania z usług PKP ściągnie na mnie niespodziewane nieszczęścia, przeistaczając się we współczesną wersję mitycznego miecza Damoklesa.

LIST CZYTELNIKA: Jak jeździłem przez tydzień Kolejami Śląskimi
Fot. Tomasz Żak
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Pewnego dnia, mając trochę czasu do odjazdu pociągu, przestudiowałem nieco wnikliwiej plakat informujący o nowym rozkładzie. Moją uwagę zwróciło przejęcie obsługiwanej przez Przewozy Regionalne trasy Rybnik – Katowice przez Koleje Śląskie. Zaniepokojony tym faktem udałem się do okienka kasy KŚ, by zapytać, czy mój bilet miesięczny kupiony na PR będzie ważny. Pani z okienka powiedziała mi, że nie. Pragnąc dowiedzieć się co mam w tej sytuacji uczynić zasięgnąłem porady w informacji Przewozów Regionalnych. Tam dowiedziałem się, że w związku z przejęciem połączeń przez innego przewoźnika mogę oddać swój bilet miesięczny w rybnickiej kasie i otrzymać zwrot za niewykorzystane dni bez żadnych dodatkowych potrąceń, o ile uczynię to najpóźniej do 8 grudnia. 

7 grudnia przypadał w piątek. Po powrocie z pracy skierowałem więc swe kroki do kasy w Rybniku, by dowiedzieć się, że w związku z przejęciem większości rybnickich połączeń przez KŚ kasy od rana są już nieczynne. Nie pozostało mi nic innego, jak wybrać się w sobotę w kolejną podróż do Katowic celem oddania biletu miesięcznego. Tam w punkcie przy ul. Konopnickiej pani w okienku poinformowała mnie, że może mi zwrócić jedynie 50% kwoty za niewykorzystany okres, ale gdybym przyjechał jutro (tj. 9 grudnia, pierwszy dzień funkcjonowania KŚ na „mojej” trasie), to dostanę już 100% należności. Na nic zdały się moje prośby i tłumaczenia, że na informacji mówili co innego i specjalnie przyjechałem do Katowic z Rybnika, by oddać swój bilet. Nie pozostało mi nic innego, jak kolejny raz odwiedzić informację PR. Tam pani za biurkiem nie ukrywała swojego zdziwienia słowami pani z Konopnickiej. Pocieszyła mnie jednak, że dostali właśnie pismo, z którego wynika, iż Koleje Śląskie do końca roku będą honorować bilety miesięczne kupione jeszcze na Przewozy Regionalne. Z mieszanymi uczuciami wróciłem więc do Rybnika. Z perspektywy czasu myślę, trzeba było oddać ten bilet nawet za 50% niewykorzystanego okresu i oszczędzić sobie nerwów.

Cały tydzień, od 10 grudnia poczynając, obfitował w opóźnienia, odwołane pociągi, bieganie na autobus, żeby nie spóźnić się do pracy… jednak nie chcąc zanudzać powtarzanymi wszędzie sytuacjami przytoczę jedynie przygodę, jaka spotkała mnie w piątkowe popołudnie. Na katowicki dworzec dotarłem o godz. 14:40. Pociąg do Rybnika miał odjechać o 14:21, liczyłem jednak, że jak to ostatnimi czasy często się zdarza, będzie miał ze 30min opóźnienia i bez problemu zdążę. Nie myliłem się, bo mimo braku informacji o opóźnieniu na tablicy wyświetlającej odjazdy, pociąg ten stał jak gdyby nigdy nic na swoim peronie, zaś w środku wszystkie wagony wypełnione były ludźmi. Dla pewności zapytałem, czy to właściwy pociąg. Pasażerowie powiedzieli, że tak. Skład nie ruszał, bo nie wiadomo było gdzie jest kierownik pociągu, ale ktoś z pracowników KŚ powiedział, że wkrótce się znajdzie. Zadowolony rozsiadłem się więc czekając na rychły wyjazd.

Kiedy zrobiła się 15:05, a pociąg jak stał tak stał, postanowiłem wyjść i zorientować się w sytuacji, zwłaszcza, że kolejny w stronę Rybnika wyruszał już o 15:22 i nie chciałem go przegapić siedząc bez sensu w innym pociągu, który mógł tak stać jeszcze długo. Jakież było moje zdziwienie, gdy na tablicy z odjazdami pojawiła się adnotacja, że kurs do Rybnika o 14:21 jest odwołany. Szkoda tylko, że ktoś z pracowników KŚ kazał ponad setce pasażerów czekać w pociągu, zaś po odwołaniu tego kursu nikomu nie wpadło do głowy, żeby tych ludzi o tym poinformować! 

Udałem się więc do informacji, gdzie powoli zaczynam się już czuć jak u siebie w domu, i pytam, czy ten kolejny pociąg o 15:22 na pewno pojedzie, czy też czeka go los poprzedniego połączenia. Na to pytanie pani za biurkiem wyciąga telefon komórkowy, a po kilku chwilach rozbraja mnie oświadczeniem, że nie może mi pomóc, gdyż nie może się dodzwonić na informację! Postanowiłem na własną rękę wtajemniczyć ludzi z pociągu mającego odjechać o 14:21, że dalsze czekanie na kierownika raczej mija się z celem i jeśli chcą się dostać do Rybnika, czy Raciborza, to powinni skierować swe kroki na sąsiedni peron. Tam, o dziwo, pociąg w interesującym nas kierunku pojawił się nieomal punktualnie. Od razu został oblężony przez pasażerów z połączenia bieżącego, tego sprzed godziny, a podobno ten o godz. 13:21 też nie jechał i część ludzi czekała już 2 godziny, by wydostać się z katowickiego dworca. Żadną niespodzianką nie było to, że nie wyruszyliśmy punktualnie, za to powód takiego stanu rzeczy rozbroił nawet najbardziej doświadczonych w starciu z absurdami krajowych kolei. Otóż okazało się, że nie ma maszynisty i nie da się do niego dodzwonić! Poszukiwania trwały ok 30min, na szczęście zakończyły się sukcesem. Gdy ok godziny 16:00 już mieliśmy ruszać nagle okazało się… że drzwi nie chcą się zamknąć! Bezsilnym pasażerom pozostał już tylko śmiech. Rozpoczęło się kolejne poszukiwanie, tym razem kogoś, kto potrafiłby zaradzić usterce technicznej. Na szczęście niespełna 10min później drzwi zostały zablokowane i w końcu ruszyliśmy w trasę. 

Trudno orzec, kto w tej całej historii jest najbardziej poszkodowany. Pasażerowie mają przynajmniej anegdotki, które nie raz świetnie sprawdzą się w towarzystwie. Za to bogu ducha winne panie z informacji co dzień muszą skupiać na sobie gniew tysięcy rozjuszonych klientów Kolei Śląskich.

Mieczysław (nazwisko do wiadomości redakcji)