Zaraza tematów zastępczych dotarła do Raciborza. Nie mieliśmy wprawdzie (i chwała Bogu) nic na miarę tragedii Madzi z Sosnowca zamienionej w półroczne medialne show, nie trafił nam się opuszczony przez rozum ksiądz pozwalający sobie zlizywać śmietanę z kolana, więc i nasz temat zastępczy nazywa się skromnie: czy radny Wacławczyk wyjedzie do Indii.
Dla porządku moja krótka, autorska definicja. Tzw. temat zastępczy to problem lub wydarzenie, które sztucznie zajmuje widzów, słuchaczy bądź czytelników, odciągając ich uwagę od spraw naprawdę ważnych. Może za tym stać czyjeś celowe działanie, np. cwanych speców od public relations, którzy na zlecenie rządu odciągają uwagę obywateli od pytań typu, czy rząd coś robi, aby uchronić kraj przed nadciągającym kryzysem. Zdarza się także, że czytelnicy sami, spontanicznie „wkręcają się” w jakąś bzdurę, nie dostrzegając, że prawdziwe problemy są gdzie indziej.
Od kilku tygodni w raciborskich mediach i na forach internetowych trwa rejwach: czy Wacławczyk wyjedzie?, gdzie?, na jak długo?, skąd ma na to pieniądze?, czy straci za to mandat?, czy i kogo ewentualnie okłamał w tym temacie?, itp. Jakoś nigdzie nie przeczytałem, ani nie usłyszałem pytania, które moim zdaniem jest dużo ważniejsze: czy miasto Racibórz, które płaci radnemu rocznie 7400 zł diety, w jakikolwiek sposób odczuje jego ewentualną, kilkumiesięczną nieobecność? Innymi słowy, czy jego praca jako radnego dawała miastu wystarczająco dużo korzyści by było czego żałować, gdyby jednak opuścił nas na długo. Proszę pana Wacławczyka by nie traktował tego przykrego pytania zbyt osobiście. Po prostu zamieszanie z jego wyjazdem-niewyjazdem wywołało u mnie wątpliwość czy naprawdę trzeba by płakać, gdyby tak nagle na wielomiesięczne wakacje postanowiło wyjechać jakieś 30 proc. radnych.
Wiem, że moja obywatelska obserwacja, śledzenie relacji w mediach (np. ranking aktywności w Nowinach Raciborskich) lub opinie znajomych to wszystko niedoskonałe narzędzia oceny pracy naszych rajców. Tym niemniej ta pobieżna diagnoza jest przerażająca: są tacy radni, których obecność w radzie miejskiej nie sposób nazwać inaczej niż nieporozumieniem. A skoro tak, to również marnotrawieniem publicznych pieniędzy, zabieraniem miejsca lepszym, lekceważeniem wyborców, jednym słowem przynoszeniem miastu wielowymiarowych strat. Na razie bez nazwisk, ale i na nie powinna przyjść pora, zanim zaczną powstawać listy wyborcze przed kolejnymi wyborami. A na razie proponuję nie ograniczać niektórych radnych w ich planach. Jak chcecie państwo to wyjeżdżajcie! Wasze diety bez wątpienia można wydać na coś bardziej pożytecznego.
Bożydar Nosacz
Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.
Ludzie:
Dawid Wacławczyk
Radny, były wiceprezydent Raciborza
Komentarze
15 komentarzy
głosujcie na Korwina Mikke jest alternatywa tylko wy !! jaj nie chcecie widzieć i wolicie narzekać jak moherowe berety - żal.pl
Za josefa się nie wypowiadam, ale tzw.opozycja w Raciborzu to jest właśnie smutny przykład że choćby nie wiem jak Platforma dawała ciała to i tak nie ma dla niej alternatywy. Niby jest PIS, ale radny Kusy, z którym wiązałam jakies nadzieje, mnie bardzo rozczarował. Bardzo to wszystko martwiące jest.
mógłbyś wyjaśnić o co ci chodzi?
zmieleni.pl to tylko propozycja tyle w temacie beton PO juz pada wiec przalaczyc sie wypada
Plus za fotkę:)
Dawidzie, "znajoma" zwodzi cię jak syrena. Jeśli chcesz pełnić jakąkolwiek funkcję publiczną to dziennikarze, internauci i wszyscy obywatele bez wyjątku będą w ten czy inny sposób na twoje życiowe plany wpływali i z ich głosem będziesz musiał się liczyć. Ale jest i dobra wiadomość: jest tyle innych, interesujących zajęć...
Nie pozwól Dawidzie by internauci i dziennikarze decydowali o Twoim życiu i życiowych planach. Za dwa lata zostaniesz prezydentem i przez kolejnych osiem lat tym bardziej nie będziesz mógł sobie pozwolić na taką długą podróż życia. Bycie radnym to nie niewola. Przez ten okres przecież nie będziesz brał diety, więc o co chodzi? I tak Ci w radzie nic nie zrobią, bo nie ma takiej możliwości, a mądrzy ludzie docenią, że nie jesteś z tych, którzy pękają pod wpływem krytykantów, tylko robią swoje. Oni woleliby żebyś siedział w fotelu przed telewizorem i puszczał bąki. Ale to przecież nie Ty. Czekamy na wspomnienia i nowe slajdy z podróży życia po Azji.
o takim tłoku mażą koleje na Śląsku
Demokracja polega między innymi na tym, że jeżeli wyborcy chcą mieć w radzie "miernoty" i na te "miernoty" głosują, to mają one prawo w radzie być, a ich obecność ma swe uzasadnienie.
Nowa ordynacja trochę miernot z rady wymiecie. Byle na ich miejsce przyszli sensowni ludzie, a nie następni figuranci.
Zgadzam się. Nawet tym aktywnym radnym, biorąc pod uwagę jakość interpelacji, płacimy zdecydowanie za dużo. Za drogo nas to wszystko kosztuje.
Problem w tym, że niektóry radni nawet drzewem na Długiej się nie zajmują. Niczym się nie zajmują. Zabetonowany układ powiadasz. Owszem, to prawda. Ale mamy paru nowych radnych, którzy jakoś się przedarli np. NAM. Cóż wnieśli? Jeśli tylko jeden raport o ścieżkach rowerowych to chyba nieco mizernie?
Czyżby to ciąg dalszy show pod tytułem "Plany wyjazdowe radnego DW"? Oto niby krytyczny tekst, ale przemyca kolejny detal z planów, których podobno nie ma. Otóż, dotychczas celem podróży, której podobno ma nie być, była Azja - tak przynajmniej donosiły media. Tymczasem z tekstu powyżej poznajemy pierwsze, pewnie z długiej listy państw, na liście podróżniczej Wacławczyka - Indie. To jakby pierwszy odcinek nowego serialowego tasiemca. Kiedy poznamy kolejne szczegóły dotyczące planów wyjazdowych radnego, których podobno nigdy nie było? Kiedy kolejny odcinek PR-owego show z naszym "bohaterem" w roli głównej?
1. Ranking aktywności radnych robiony przez NR pokazuje tylko część prawdy. Można napisać kilkudziesięciostronicowy raport nt. ścieżek rowerowych (patrz. P.Dominiak) i nie zostać przez media zauważonym lub co najwyżej dostać jedno oczko w rankingu, czyli tyle samo co za zgłoszenie na sesji, że drzewo na ul. Długiej trzeba przyciąć, bo zasłania widok na główny deptak w mieście (patrz. D.Wacławczyk). To tylko jeden z przykładów, że ranking jest wysoce niedoskonały.
2. Gdyby Wacławczyk wyjechał do Azji, Afryki czy nawet na Księżyc niczego z tego powodu nie stracimy, ani my Raciborzanie, ani lokalny samorząd czy demokracja. I nie chodzi tu o radnego Wacławczyka, a le o każdego radnego z osobna. Wszyscy są niepotrzebni i czy są na sesji czy ich nie ma, czy głosują, czy się wstrzymują zupełnie nic z tego nie wynika przy tak zabetonowanym układzie władzy.
3. Kandydowanie i wybór na radnego to jednak rodzaj umowy społecznej z wyborcami. Ma ona wprawdzie wymiar przede wszystkim symboliczny, o czym pisałem wyżej, ale pacta sunt servanda. Jeżeli więc ktoś, planuje tego typu wielomiesięczne wojaże po świecie i z taką lekkością traktuje swoją obecność w Raciborzu i radzie miasta to uczciwiej jest albo w ogóle nie kandydować albo złożyć mandat, a nie przekonywać przy tej okazji o zamiarze zajmowania się polityką "na poważnie", bo wtedy nas wyborców traktuje się zdecydowanie niepoważnie.
4. Temat zastępczy - zgoda. Tyle że są dwa źródła jego powstania - oba mierne - sam radny, który by być w centrum uwagi, ze swych prywatnych planów robi wydarzenie medialne oraz lokalne media szukające tanich sensacji, bo na pisanie o sprawach poważnych je nie stać z powodu braków intelektualnych dziennikarzy, zatraceniu misji oraz braku rynku (zapotrzebowania) na tego typu ambitniejsze przekazy.
Każdy ma prawo startować w wyborach także pan panie Bożydarze tak więc jeśli czuje się pan na siłach prosze bardzo startować i być lepszym radnym - jeśli ktoś na pana zagłosuje. A co do nieobecności to nie wiem jak jest w Raciborzu ale w częsci samorządów w powiecie wodzisławskim za nieobecność na sesji lub komisjach jest zmniejszana dieta w niektórych przypadkach 15 % w innych o 30 % za każdą nieobecność. Czyli jak radnego nie ma to nie dostaje większości swojej diety. Każdy radny jest w 2 komisjach no i na sesji. Pozatym praca radnego jest na komisjach , spotykaniach z mieszkancami, a to czy o danym radnym w prasie pisze lub liczba tzw interpelacji jest najmniej wiarygodnym elementom oceny radnego. Można dyskutować czy radnych nie jest za dużo czy mają za duże diety ale licze że pan wystartuje w wyborach i zmieni pan to co panu nie odpowiada.