środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

W Gorzycach źle się dzieje

11.10.2010 17:49 | 16 komentarzy | raj

W ponad 20-tysięcznej gminie, większej od Radlina i Pszowa, nie ma ludzi aktywnych?

W Gorzycach źle się dzieje
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Wiele wskazuje na to, że Piotr Oślizło, wójt Gorzyc, nie będzie miał kontrkandydata w najbliższych wyborach samorządowych. Podobna sytuacja zapowiada się w Marklowicach, Godowie i Lubomi, gdzie wójtowie mogą spokojnie myśleć o kolejnej kadencji. Gorzyce więc nie będą tutaj wyjątkiem. Dziwić może jedynie fakt, że w tak dużej gminie nie ma ludzi gotowych wziąć odpowiedzialność, stworzyć konkurencję, która mieszkańcom może wyjść jedynie na dobre.

Znacznie większym zaskoczeniem jest aktywność mieszkańców Gorzyc pod względem ich walki o mandaty w radzie gminy. Komisarz wyborczy w Bielsku-Białej ogłosił listę zgłoszonych komitetów wyborczych. W ponadpięciotysięcznych Marklowicach o miejsca w radzie gminy walczyć będzie 11 komitetów, w ośmiotysięcznej Lubomi zgłoszono ich 9. W ponad 20-tysięcznych Gorzycach, w których skład wchodzi aż 12 sołectw zarejestrowano tylko jeden komitet wyborczy!. Powyższe dane wskazują na brak ludzi, którzy chcieliby bezpośrednio wpływać  na losy Gorzyc. Po raz kolejny okazuje się, że do narzekania i krytykowania władzy jest wielu, do prezentowania własnych inicjatyw i skutecznej pracy nad ich realizacją brakuje chętnych. Mniejszy wybór może cieszyć jedynie obecnych kandydatów, na pewno nie mieszkańców. Ktoś powie, że członkowie prawdopodobnie jedynego komitetu wyborczego Mała Gminna Ojczyzna (nie wiadomo co zrobi PiS) to świetni fachowcy i sami kompetentni ludzie. Wierzę, że są dobrze przygotowani, ale nigdy nie wiadomo, czy w konkurencji z innymi nie wypadliby blado.

Wielokrotnie przekonałem się niestety jak kiepską wiedzą dysponują niektórzy radni (może nawet większość) zasiadających w radach miast i gmin naszego powiatu. Nie znają podstawowych informacji zawartych w ustawie samorządowej, nie mówiąc już o kompetencjach wójta, burmistrza czy prezydenta. Są i tacy, którzy godzinami obradują i nie wiedzą nad czym. Pamiętam sytuację sprzed ponad czterech lat. Przed wyborami w 2006 r. uczestniczyłem w sesji jednej z gmin wiejskich powiatu wodzisławskiego. Po serii głosowań bez sprzeciwu, ogłoszono przerwę. Skorzystałem z niej i w kuluarach postanowiłem sprawdzić, czy radni orientują się nad czym głosowali. Zapytałem kilku z nich. Okazało się, że nie mieli zielonego pojęcia za czym podnieśli rękę.


Wśród niekompetentnych i leniwych radnych są i tacy, którzy budzą się na dwa miesiące przed wyborami. Dostają przysłowiowego kopa, gdy na sali pojawią się dziennikarze. Mówią o dziurawych drogach, bałaganie na ulicach i sypią pomysłami kosztującymi miliony. Zapominają, że kilka miesięcy wcześniej głosowali za zaciągnięciem przez swoją gminę pożyczek i kredytów na kluczowe inwestycje. Że zgodzili się na zaciskanie pasa i budżetowe oszczędności. Teraz to się nie liczy. Teraz trwa walka o przetrwanie, która nierzadko jest żenującym spektaklem. Szkoda, że mieszkańcy tego nie widzą i większość z tych aktorów zasiada w radzie przez kolejne kadencje.

Rafał Jabłoński