środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Nasz powiat – podróż sentymentalna

26.03.2010 13:15 | 2 komentarze | e

Piotr Ćwik z RSS Nasze Miasto pisze w swoim felietonie o powiecie raciborskim i Raciborzu, miejscu z którego wyszedł i do którego powrócił i o tym, jak widzi je teraz...

Nasz powiat – podróż sentymentalna
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Nazywam się Piotr Ćwik, urodziłem się w Raciborzu, lecz dzieciństwo i wczesne lata młodzieńcze spędziłem w Bieńkowicach. Tam się wychowywałem, kopałem piłkę z kolegami, pobierałem pierwsze nauki, chodziłem do kościoła, uczestniczyłem w życiu lokalnej społeczności. Jako dzieciak targałem do szkoły sterty makulatury oraz tony złomu, stając się tym samym jednym z budowniczych raciborskiego stadionu, a później lodowiska. Gdy wracam pamięcią do tamtych chwil, widzę ogromny Racibórz będący niekwestionowanym centrum, stolicą ówczesnego powiatu raciborskiego. Przypominam sobie, jak moja mama czy babcia mawiały: "jutro jedziemy do miasta". Nawet do głowy mi wtedy nie przychodziło, że może to oznaczać coś innego niż "jutro jedziemy do Raciborza". Następnego dnia odświętnie ubrani szliśmy na przystanek PKS, skąd do Raciborza w ciągu dnia odjeżdżało ponad 30 autobusów. Czekaliśmy cierpliwie martwiąc się, czy aby nie skończy się to tzw. przejazdem, czyli niespotykanym już dziś zjawiskiem, kiedy to przeładowany do granic możliwości autobus nie zatrzymywał się na przystanku, gdyż nie był w stanie zabrać kolejnych pasażerów. Szczęśliwi, gdy autobus jednak się zatrzymał, próbowaliśmy się do niego wtłoczyć, by, najczęściej na stojąco, wśród wielu takich jak my, udać się "do miasta" i tam załatwić wiele spraw. Bo oczywistym było, że miejscem załatwiania wszelkich urzędowych spraw, czynienia większych zakupów a także uczestniczenia w wydarzeniach kulturalnych jest właśnie Racibórz, niekwestionowane centrum i stolica całego powiatu. Proszę potencjalnego Czytelnika o wybaczenie mi tej sentymentalnej podróży w czasie, bo choć od tamtej pory minęło ponad 30 lat, obrazy te są w mojej głowie tak żywe, jakby działo się to wczoraj…

Dziś mieszkam i pracuję w Raciborzu, z którym jestem mocno związany; tu realizuję swe pasje i uczestniczę w życiu publicznym. Staram się odwiedzać moje rodzinne Bieńkowice tak często jak tylko mogę, lecz dziś już w żaden sposób nie dostrzegam tego, czego sam doświadczyłem we wczesnej młodości. Obserwacje te potwierdzają także moi rozmówcy, mieszkańcy naszego powiatu: „Racibórz? Owszem, jest. Bywam tam, kiedy muszę, pracuję tam, dla mnie znaczy tyle co Kaufland i Auchan, nic więcej… Stolica powiatu? Powiaty są niepotrzebne. Życie publiczne w Raciborzu? Nic na ten temat nie wiem, nie obchodzi mnie to, mam swoje problemy” – to słyszę najczęściej.

Czy taka sytuacja wzięła się znikąd, czy jest tylko znakiem naszych zagonionych czasów, czy też przejawem naszego egoizmu, do którego sam często zmuszony jestem się przyznać? Czy takie postrzeganie naszej małej ojczyzny ma szansę się zmienić? Jak tego dokonać?

Niestety, ja także postrzegam dziś powiat raciborski jako swoisty twór z centralnie położonym Raciborzem, będącym siedzibą Starostwa i Rady Powiatu i otaczającymi go gminami, które żyją sobie własnym życiem. Szczególnym przypadkiem jest tutaj gmina Racibórz, największa, o największym potencjale, ale nie mająca żadnych aspiracji, by zostać liderem związku raciborskich gmin – choć rola ta wydaje się być w naturalny sposób jej przypisana. Nie dostrzegam centralnej funkcji stolicy powiatu w kreowaniu współdziałania gmin na rzecz harmonijnego i zrównoważonego rozwoju całej Ziemi Raciborskiej. Widzę za to, jak tracony jest bezpowrotnie potencjał, który można by wykorzystać zgodnym działaniem na rzecz realizacji wspólnych celów Bo przecież inny jest potencjał 10 tysięcznej gminy, 55 tysięcznego miasta, czy około 120 tysięcznego powiatu. Potencjał mierzony chociażby wielkością budżetów i wynikającą z nich ilością środków możliwych do przeznaczenia jako tzw. wkład własny w realizację dofinansowanych ze środków zewnętrznych inwestycji. Z tego właśnie powodu tak rzadko powstają u nas śmiałe projekty o zasięgu ponadlokalnym, bo każdy z osobna jest zbyt słaby by udźwignąć ciężar, a współdziałania nie ma. Nie wiem dlaczego Gmina Racibórz dobrowolnie zrzekła się funkcji niekwestionowanego lidera związku gmin stanowiących powiat raciborski, do której jest naturalnie predystynowana, co więcej, którą ma obowiązek ją spełniać. Uważam, że jednym z kluczowych zadań na najbliższą przyszłość dla władz samorządowych wszystkich gmin tworzących nasz powiat jest stworzenie pod egidą Starostwa takiej organizacji i takich struktur, które by to współdziałanie wręcz wymuszały. Być może dobrym powodem będzie tutaj realizacja wielkich inwestycji, takich jak chociażby zbiornik Racibórz Dolny. Albo przygotowanie analiz pod ewentualną inwestycję pod roboczą nazwą "Kanał Odra – Łaba – Dunaj", być może to. Jestem przekonany, że takie współdziałanie zaowocuje wieloma pomniejszymi inicjatywami ponad gminnymi, realizowanymi wspólnym pomysłem i siłami, całym potencjałem drzemiącym w Ziemi Raciborskiej. To jest zadanie, które, jak każde zresztą, realizować będą ludzie, a mieszkańcy tej ziemi są jej największym kapitałem i moim zdaniem, nie do końca wykorzystanym potencjałem naszego regionu. Zastanówmy się więc wszyscy, bo już wkrótce będziemy decydowali, komu powierzymy tę misję, komu zaufamy na kolejne lata, od kogo oczekiwać będziemy wiele w zamian za swój maleńki głos.

Nie potrafię zobaczyć harmonijnego rozwoju Raciborza bez harmonijnego rozwoju jego najbliższego otoczenia. Nie potrafię zobaczyć dynamicznego rozwoju raciborskich gmin bez przywódczej i stymulującej funkcji największej spośród nich, czyli Miasta Racibórz. Nie potrafię widzieć Ziemi Raciborskiej w pełni bez mojej bieńkowickiej ojcowizny, bez kościółka Świętego Krzyża, bez romantycznego dziedzictwa Łubowic, pogrzebieńskiej górki, krzanowickiej gwary, bez urokliwego Łężczoka, rudzkiego Opactwa, wstęgi Odry… Ale nie potrafię też widzieć raciborskiej ziemi bez sanktuarium Matki Bożej, raciborskiej baszty, bez zamku piastowskiego, kolumny na Rynku, bez pomnika Matki Polki…

Czy to było złe, że kiedyś na podraciborskiej wsi mówiło się "jadę do miasta" a myślało "jadę do Raciborza"? Czy to było złe, że Racibórz postrzegany był jako naturalna stolica naszej Małej Ojczyzny? Czy w końcu złe było, że zbierałem złom i makulaturę, by w Raciborzu powstał stadion a później lodowisko służące całej społeczności powiatu raciborskiego? W jedności siła! Duży może więcej!” To slogany, wiem, ale czasami nawet slogan może wskazać właściwy kierunek działania.

Drogi Czytelniku, jeśli ten tekst wydał Ci się zbyt osobisty, zbyt sentymentalny, to wybacz. Ale ja nie umiem myśleć o miejscu, z którego wyszedłem, do którego powróciłem i z którym związałem się na dobre i na złe inaczej, jak z głębokim szacunkiem i mocnym poczuciem troski o jak najlepszą jego przyszłość. Nie potrafię przechodzić obojętnie obok tego, co nie jest jeszcze doskonałe, zachować dla siebie przemyśleń będących wyrazem mojej troski o dobre jutro dla nas wszystkich. Nie potrafię i nie chcę.

Piotr Ćwik
RSS Nasze Miasto


Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.