Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

B. Musiałek: Niektóre „było” minęło zbyt szybko, a magazyn pamięci jest przepełniony

17.06.2024 14:56 | 0 komentarzy | ska

Słuchając biernie jakiegoś filmu „lecącego” w tle, wpadło mi do uszu słowo „zapamiętam”; wtedy zrobiłam sobie przerwę w sprzątaniu mieszkania i zaczęłam myśleć o woli utrwalania w pamięci chwil, które nas wzmacniają. A także o rzeczach, które w tym pomagają.

B. Musiałek: Niektóre „było” minęło zbyt szybko, a magazyn pamięci jest przepełniony
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

B. Musiałek: Niektóre „było” minęło zbyt szybko, a magazyn pamięci jest przepełniony

Dla mnie najcenniejszymi pamiątkami są te przedmioty, w których bije fragment czyjegoś serca – na przykład zwykły kamień znaleziony na plaży, podarowany z miłością. Zwykle chowam taki do kieszeni, myśląc: „zapamiętam” – ten zachód słońca i tę chwilę, w której czuję się szczęśliwa. Potem kamień znajduje miejsce w pudełku z innymi skarbami; a gdy po jakimś czasie przyglądam mu się z bliska, pamiętam tylko otulające mnie ciepłe uczucie – to najważniejsze.

Tak miło powspominać, ale…

Poprzez przedmioty zapamiętuję sytuacje. Otwieram piękną puszkę z herbatą i przypominam sobie, od kogo dostałam uroczo zapakowane torebki aromatycznego suszu. Żałuję, że nie pamiętam wszystkich miłych spotkań, rozmów, wieczorów… przez cały czas. Myślałam nawet o tym, by zrobić sobie taki magazyn dobrych wspomnień – żeby pod koniec trudnego dnia móc wyciągnąć pudełko i rozpłynąć się w przyjemnościach dawno minionych zdarzeń. Ale przecież nie można żyć tylko wspomnieniami. Nasza świadomość musi być osadzona w czasie i miejscu, w których aktualnie jesteśmy, i powinna rejestrować dobre strony każdej sytuacji. Jednak czasem tak miło jest… po prostu zatopić się w retrospekcji.

Najlepszą pamiątką jest zmiana, jaka w nas zaszła

Dzień, w którym dokonuje się we mnie nawet drobna transformacja, różni się od poprzednich. Odnoszę wtedy wrażenie, jakby życie, w pewnym zakresie, zaczynało się od nowa; bo kiedy mam wolę, by zapamiętać element jakiegoś wydarzenia, oznacza to, że jest on dla mnie ważny, że oczarował mnie i wzbogacił o dodatkowe wartości. Niestety, kiedy słońce zachodzi, piękny moment chowa się do przepastnego archiwum pamięci z napisem „Było, minęło”, tracąc świeżość jak pieczywo. Liczy się tylko to, jaka zmiana we mnie zaszła.

Ostatnio, na przykład, znów sobie uświadomiłam, że nie warto oceniać ludzi, i zwierząt, tylko po wyglądzie. A było to tak: spotkałam młodego człowieka, który przyszedł na wybieg dla psów ze swoim groźnie wyglądającym pupilem. Jako że czworonóg wywołał u mnie postawę obronną, taką samą przyjęłam wobec jego właściciela. Pomyliłam się jednak, bo okazało się, że obaj, pan i jego pies, byli nadzwyczaj przyjaźnie nastawieni do świata. Spojrzałam na nich i pomyślałam: „zapamiętam”. Na jak długo? Może do momentu, w którym wyślę w świat ten felieton. Potem dni znów staną się podobne do siebie i możliwe, że na pewien czas, aż do kolejnego epizodu, zapomnę, by nie zakładać z góry, że ktoś jest dobry lub zły.

Czemu służy zapominanie?

Być może radości jaką daje przypominanie. Tej wiosny obejrzałam w kinie „Na Starówce” „Zupę nic”, czym przywołałam z pamięci swoje dzieciństwo. Czasy były trudne, lecz wymagały więcej pomysłowości niż obecne. Gdybym miała wybierać, nie chciałabym żyć właśnie wtedy, w Polsce. Ale żyłam, i niespodziewanie, film, którego akcja ukazuje PRL-owską rzeczywistość, wzbudził we mnie sentyment do przeszłości.

Zatęskniłam za dzieciństwem, lecz nie za warunkami, w jakich egzystowałam. Wtedy nie mówiłam do siebie: „zapamiętam”. Nie mówiłam też „zapomnę”, bo nie miałam takiej świadomości jak dziś. Przechowuję więc obrazy szarej przeszłości, której jedynymi jasnymi stronami były młodość i poznawanie świata – takiego, do jakiego miałam dostęp. Pamiętam również wielkie okulary generała Wojciecha Jaruzelskiego, gdy ogłaszał stan wojenny i strach podsycany wspomnieniami wojennymi moich rodziców. Ale też Okrągły Stół i wybory 4 czerwca 1989 roku.

Czy dzisiaj jest lepiej? Bardziej bezproblemowo? Nie. Na pewno żyje się wygodniej, ale wciąż trzeba stawiać czoła wyzwaniom, których dostarcza nam życie. Różnica jest taka, że teraz mamy więcej narzędzi do ich pokonywania – nieograniczony dostęp do wiedzy, która może pomóc nam stawić czoła temu, co nas spotyka.

Wygoda się nie opłaca

Pogodziłam się z tym, że każdego dnia, niczym królik z kapelusza, wyskakuje jakiś problem do rozwiązania, mniejszy lub większy, a czasem kilka na raz. Wstaję więc, szykując się do boju ze świadomością, że pokonywanie przeszkód wpisane jest w los każdego człowieka. A jeśli przez jakiś czas jest zbyt spokojnie, trzeba samemu sobie podnieść poprzeczkę, inaczej życie zrobi to za nas, pokazując, że lenistwo i wygoda, na dłuższą metę, są nieopłacalne. Otwierając oczy, wiem zatem, że będę mieć robotę do wykonania, dlatego łapię nawet krótkie chwile wytchnienia, aby mieć siłę na później.  

Te chwile zapamiętuję lub nie. Na pewno odnotowuje je mój organizm. Poznaję to po jego sile. Inaczej mogłabym się rozchorować przy pierwszej trudności. Jestem odporna dzięki plażowym kamykom, małym figurkom, ciepłym słowom, zapachom, herbacie Earl Grey i biżuterii, którą noszę nie tylko dlatego, że jest ładna, ale ponieważ zawiera w sobie wspomnienia działające na moją korzyść.

Najważniejsze to nie zapomnieć

Czasem, gdy jestem poza Żorami, próbuję zapamiętać mijających mnie ludzi, ale potem rezygnuję z pomysłu, uświadomiwszy sobie, że to niemożliwe, gdyż miliony twarzy zlewają się w jedną. Chyba że powiążę którąś z sytuacją mającą dla mnie znaczenie.

Nie pamiętam, od kiedy powtarzam sobie, że coś „zapamiętam”. Ten dzień pewnie przeszedł do normalności tak jak inne. Dzisiaj bardziej, niż na swej pamięci, polegam na notesie, pod warunkiem, że nie zapomnę do niego zajrzeć, żeby sobie przypomnieć, co chciałam zapamiętać.

Barbara Musiałek