Którą stronę dziś widzisz? [FELIETON]
Sama bywam zaskoczona, kiedy odkrywam, że myliłam się w ocenie znajomej mi osoby, ale wtedy przypominam sobie, że nie byłam nigdy w jej głowie - pisze w swoim felietonie pn. "Którą stronę dziś widzisz?" Barbara Musiałek.
Pierwszy miesiąc nowego roku szkolnego rozpoczął się wesoło w dzielnicy Księcia Władysława. Drugiego września, w sobotę po południu, na placu przed Klubem Rebus, rewelacyjnie wykonywane przez zespoły coverowe: ABBĘ Family i Boney Fame, wybrzmiewały przeboje ABBY i Boney M., zaś wieczorem po osiedlu niósł się boski głos Elvisa Presleya. Nogi same rwały się do tańca.
Gdy zabawa trwała na całego, weszłam w tłum świetnie bawiących się, wspaniałych mieszkańców Żor, podczas dwudziestej już edycji Jarmarku Władysławowskiego. Z radością patrzyłam na uśmiechnięte buzie i grono tańczących osób porwanych w fantastyczną, muzyczną podróż, która nie ma granic czasu ani miejsca. A gdy się ściemniło, światła reflektorów zaczęły tańczyć na wesołych licach publiczności, dzieląc je cieniem na połowy. Wtedy to uświadomiłam sobie, że człowiek ma dwie strony, jasną i ciemną, nie tylko twarzy. Że ma co najmniej dwie wersje swojego charakteru i różne odcienie osobowości. A my, zazwyczaj, interpretujemy sposób bycia danej osoby, jej wyraz oczu czy mimikę według tego, co sami myślimy na jej temat, na podstawie naszej, mniejszej lub większej, wiedzy o niej. Ale, niestety, nie istnieje coś takiego jak prawda absolutna na czyjś temat. Prawdę przysłaniają słowa i zachowania, które zauważamy, a które poddajemy naszej ocenie.
Jak łatwo oceniać…
Czasem gdy na kogoś patrzę, ten ktoś wydaje mi się zagubiony, lecz gdy spojrzę na niego pod innym kątem, zobaczę osobę, która dobrze wie co robi. Z czego to wynika? Pewnie z tego, że nikogo tak naprawdę nie można poznać od początku do końca. Gdzieś w drodze trwającej od narodzin danego człowieka do dnia, w którym go spotykamy, wiele się wydarzyło. Nie wiemy, co dzieje się w jego głowie, kiedy na nas patrzy i uśmiecha się albo robi naburmuszoną minę. Wyrabiamy sobie zdanie na czyjś temat zgodnie z tym, ile spraw przed nami odkryto. Ale ile jest rzeczy, o których nie wiemy nic?
Nie widzimy innych całościowo
Mamy przed sobą ledwie wycinek historii człowieka. Nie znamy całej drogi, jaką pokonał, by dojść do tego miejsca swojego życia, w którym jest dzisiaj. Ile musiał poświęcić, jaką cenę zapłacić, ile dostał „batów”, by być twardym i nieustępliwym lub załamanym, pozbawionym wiary w siebie i poczucia własnej wartości? Sama bywam zaskoczona, kiedy odkrywam, że myliłam się w ocenie znajomej mi osoby, ale wtedy przypominam sobie, że nie byłam nigdy w jej głowie.
Dlaczego w ogóle oceniamy?
Próbujemy uporządkować innych według swoich kryteriów: ludzi miłych i sympatycznych, z którymi dobrze się spędza czas, i osób z którymi nie nadajemy na tych samych falach oraz tych, których lepiej unikać. Tak żyje się bezpieczniej w swoim świecie. Chronimy się przed kontaktami, które mogą uprzykrzyć nam życie. I dobrze.
Jednak czasem, potocznie mówiąc, nie wszystko jest tylko białe albo czarne, ludzkie charaktery również. Denerwuję się na siebie, kiedy kogoś poznaję i od razu wsadzam go w jakąś ramę, a potem ta osoba okazuje się inną, niż wydawała mi się na początku. Dlatego nie lubię z góry zakładać, że ktoś jest zły lub dobry, miły lub nieprzyjemny, mniej lub bardziej mądry. Bo za chwilę zobaczę jego drugi „bok”, a tam będzie inna wersja tej samej osoby. Czasem między bielą i czernią jest coś intrygującego.
Nie spotykam się więc z ludźmi, mając jakieś z góry przyjęte założenie. Po prostu cieszę się konwersacją, z której zawsze czegoś ciekawego dowiem się o rozmówcy. Bo każdy człowiek ma swoją historię. Jeśli nawet jest ona podobna do wielu innych, to wzbogacona została o indywidualne przeżycia, a z tego wynika, jaką stronę nam ów człek zaprezentuje – jaśniejszą czy ciemniejszą. Niestety, w skrajnych przypadkach, potrafi ukazać tę nadzwyczaj mroczną; a wtedy już znajomości nie da się uratować.
To, co złe, odeszło z zachodem słońca
Przeważnie nie trzymam zbyt długo urazy do tego, kto pokazał mi swą ciemną, lecz nie całkiem czarną stronę. Mówię sobie, że to, co mnie dotknęło do żywego, było "wczoraj". Dzisiaj światło padnie pod innym kątem i człowiek, który sprawił mi przykrość, może mnie miło zaskoczyć. Przecież nie jesteśmy robotami i codziennie doświadczamy różnych emocji, z którymi radzimy sobie lepiej lub gorzej, a potem wychodzimy z nimi „do ludzi”. To one stanowią filtry, przez które przedostają się promienie oświetlające którąś ze stron.
Dobrze jest zaakceptować świadomość, że nie wszystkie nasze osądy są ostateczne, a ludzie się zmieniają, nawet z dnia na dzień (niecałkowicie oczywiście), zmieniają też zdanie. A to, że nasza opinia na czyjś temat okazała się fałszywa, nie świadczy o braku spostrzegawczości czy inteligencji. Po prostu nie mieliśmy pełnego obrazu życia tego człowieka, nie przejrzeliśmy jego historii strona po stronie. A dziś łatwiej niż kiedykolwiek stwarzać pozory. Wystarczy wrzucić zdjęcie na portal społecznościowy, a wyleje się rzeka komentarzy do czyjejś sytuacji życiowej.
Ważne, by nie wydawać werdyktu na czyjś temat, jeśli nie zna się sprawy od podszewki. A nawet dziesiątki zdjęć nie wystarczą, by ocenić, czy dany człowiek jest szczęśliwy, czy nie, czy dobrze się czuje w swojej skórze. Bo to zaledwie kilka wyrwanych stron z jego księgi życia. Całą prawdę o człowieku pokazuje tylko odbicie jego oczu w lustrze.
Może nie o to chodzi, co się widzi, ale o to, którą stronę chcę się zobaczyć?
Mając takie założenie z tyłu głowy, w kontaktach z innymi pytam siebie, która strona konkretnej osoby bardziej mi dziś odpowiada? Co wybieram – jasność czy ciemność? Jak interpretuję to, co ktoś do mnie mówi, pisze albo mi pokazuje, podczas gdy jestem smutna lub radosna? Czy odbieram wtedy pewne słowa jako atak czy zwykły przytyk? Staję się zazdrosna, czy poprawia mi się humor? A może wcale mnie to nie rusza?
Na koniec pierwszego dnia Jarmarku słuchaliśmy przebojów Elvisa Presleya w wykonaniu niesamowitego Jacka Dymka, który przypomniał, że legendarny „król rock and rolla” był też człowiekiem o wielkim sercu. W tym momencie próbowałam przywołać ze swojej pamięci to, o czym myślałam, oglądając filmy z udziałem genialnego artysty lub słuchając jego głosu – czy o tym, ile niezapomniany twórca dał z siebie światu, czy też podziwiałam wielki talent, zastanawiając się, jak wielką fortunę przyniósł.
Którą stronę świata dziś widzimy? To też może się zmieniać w zależności od pory dnia i światła, które rzucają na nas reflektory emocji.
Barbara Musiałek
Barbara Musiałek – autorka tekstów poetyckich, dziennikarskich oraz scenariuszy teatralnych. Zawodowo związana z Klubem Miejskiego Ośrodka Kultury REBUS w Żorach, gdzie prowadzi spotkania Koła Poetów „Wena” – uczestniczą w nich zarówno lokalni autorzy wierszy, jak i twórcy z innych miejscowości regionu śląskiego. Kieruje też amatorskimi grupami teatralnymi: „Apteczką” oraz „e-S-ką”. Pisze i reżyseruje sztuki wystawiane przez te zespoły. Jej wiersze i artykuły ukazują się w rocznikach „Kalendarza Żorskiego”. Tworząc poezję, często inspiruje się współczesnymi dziełami malarskimi (a czasem bywa na odwrót – że jej słowa stają się impulsem do czyjejś twórczości); dlatego ma na swoim koncie kilka wspólnych, poetycko-malarskich, wystaw będących pokłosiem artystycznej współpracy z autorkami obrazów.