środa, 25 grudnia 2024

imieniny: Anastazji, Piotra, Eugenii

RSS

Wesele, hej wesele! [FELIETON]

10.10.2022 12:42 | 14 komentarzy | Andrzej Ślakowski

Przez media przetacza się dyskusja na temat wesel. Wiadomo, sezon w pełni, co świetnie służy rozwojowi branży. Problemem jest po pierwsze: ile dać do koperty jako prezent dla młodej pary, po drugie jak rozmieścić gości na sali bankietowej i po trzecie, czy prosić/iść z dziećmi czy bez? Ta ostatnia kwestia rozpala wszystkich do czerwoności. Zatem…

Wesele, hej wesele! [FELIETON]
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Przyczyny zapraszania lub niezapraszania dzieci na wesele mogą być różne. Dla jednych naturalne będzie, że jeśli siostra któregoś z nowożeńców ma dzieci, to trzeba je zaprosić. A jak ich to i kuzynkę z pociechami, bo się obrazi. Dla innych dzieci to uciążliwość i w przypadku, gdy nie ma alternatywnego pokoju do zabawy dla nich, dzieci nie są zapraszane. Niektórzy goście na długo przed weselem pytają, czy będą np. animacje, bańki mydlane, czy inne zabawy, tak jakby to urodziny przedszkolaka były, a nie wesele. Jedni rodzice chcą iść na wesele, by pochwalić się przed bliskimi swoimi księżniczkami i hrabiętami, zapewniając im ubiór w cenie niewiele niższej niż stroje dorosłych. Jeszcze inni naturalnie postawią szlaban maluchom – jeśli na weselu jest alkohol, to słoneczka zostają w domku.

Chociaż… Przypomina mi się zdarzenie z lat 80. XX wieku. Uczestniczyłem w Sosnowcu w weselu serdecznej koleżanki ze studiów. Zaproszenie biło po oczach niecodziennym, jak na tamten czas, hasłem napisanym wcale nie najmniejszą czcionką, że wesele jest bezalkoholowe. Wiem, że dziś niektórzy z racji powyższego nie zdecydowaliby się na uczestnictwo w takiej imprezie. Ale wtedy z racji sympatii do koleżanki, co jako pierwsza z naszej grupy „dała panu rączkę, a on jej obrączkę”, stawiliśmy się przed kościołem w stu procentach. Wesele nieduże, około 50 osób odbywało się w willi narzeczonego naszej Joli, wówczas znanego dziennikarza lokalnego tygodnika. Na weselu były dzieci, ale już mniej oczywiste było urzeczywistnienie hasła zaproszeniowego „Wesele bezalkoholowe”. Alkohol był bowiem, co prawda w postaci słabych win podawanych w pięknych kryształowych dzbanach, ale był. Ku uciesze jednych i zgubie innych. Obsługa popełniła brzemienny w skutkach błąd – niektóre z dzbanów miast z kompotem z owym słabym trafiły na stół dzieciaków. Te w pewnym czasie wprawiły w zaniepokojenie rodziców. Pierwsze takty zespołu nie spowodowały bowiem nagłego opanowania parkietu przez maluchy. Mamusie i tatusiowie zobaczyli bowiem… leżące na stołach pociechy, skarżące się na bóle brzucha czy głowy.

Nie pamiętam, jak sprawa się skończyła. Dla mnie - ostatnim pociągiem z Katowic do Jastrzębia (tak, tak, ostatni odchodził z dworca katowickiego około 22.30, więc w domu byłem tuż po północy). Opowieść z blamażem obsługi kuchennej wywołała rozbawienie u mego taty, dla którego wesele w tamtych czasach miało być suto zakrapiane. Stwierdził, co następuje: - No, to chociaż dzieci miały ubaw.

Wiem, że rodzice upojonych maluchów przeżyli chwile nerwowości, więc k’woli przestrogi od tego czasu opowiadam się zdecydowanie za weselami bez dzieci. Jak Państwo podchodzą do niniejszej kwestii? Kreślę się z szacunkiem.

Andrzej Ślakowski