środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Kupować czy nie kupować w Auchanie? Oto jest pytanie [FELIETON]

29.03.2022 08:28 | 9 komentarzy | art

Dyskutujemy między sobą o tym, czy kupować bądź nie w Auchan czy Decathlonie, które nie zawiesiły swojej działalności w Rosji. Jedni te marki bojkotują, inni nie. Tylko czy ma to w ogóle sens, w sytuacji kiedy rosyjska gospodarka nie bardzo przejęła się "bezprecedensowymi" sankcjami tzw. Zachodu?

Kupować czy nie kupować w Auchanie? Oto jest pytanie [FELIETON]
Zdjęcie ilustracyjne (arch. Nowiny.pl).
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Wydaje się, że w obecnej sytuacji, kiedy Rosja bombarduje i zabija cywilów, bojkotowanie tego kraju nie powinno podlegać jakiejkolwiek dyskusji. A jednak są korporacje i państwa, które znajdują powód, by handlować z Rosją. Bo jeszcze bardziej zdrożeje ropa, bo jeszcze bardziej zdrożeje gaz, bo koszty życia staną się wyższe. Słowem jako zachód zubożejemy. Jako zachód cały czas się boimy. Ale nie o życie. Boimy się tego, że zbiedniejemy. Kilkaset kilometrów od nas giną ludzie, a Zachód, którego jesteśmy częścią, boi się, że zubożeje. Paradoks polega na tym, że strach o biedę jest tym większy, im dalej na zachód od Ukrainy. Państwa Europy Środkowej (za wyjątkiem Węgier) deklarują większą gotowość do ponoszenia kosztów ekonomicznych, niż bogatsze kraje Europa Zachodniej.

Polacy, również w naszym regionie, czasem dość ostro, dyskutują na temat tego czy robić zakupy w lokalnym Auchan czy nie. Marka, podobnie jak Decathlon czy Liroy Merlin należy do rodziny Muliez, która zapowiedziała, że nie wycofa się z rosyjskiego rynku. Wzbudziło to dość powszechne i wydaje się, że słuszne oburzenie. Docenić należy chyba jednak szczerość francuskiej korporacji, która jak widać wyznaje zasadę, którą dosknale znali już starożytni. Mianowicie, że "pecunia non olet" (pieniądz nie śmierdzi).

O wiele bardziej niż zachowanie francuskiej korporacji, która jak to korporacja, chce zarabiać, bo taka jej natura, drażnić może zachowanie polityków Zachodu. Ci od miesiąca używają wielkich słów o "bezprecedensowych sankacjach", które cofną Rosję do XIX wieku, a z rubla zrobią walutę o śmieciową. Jak to wygląda jednak w praktyce? Przed wojną za jednego dolara można było kupić około 80 rubli. Po ogłoszeniu sankcji już 150 rubli. "Tak działają sankcje" - mówili politycy, "Rubel to już śmieciowa waluta" - donosiły media. Dziś nad tym, że rubel odrobił większośc strat i za jednego dolara dostaniemy 90 rubli, politycy spuścili zasłonę milczenia. Gaz i ropa z Rosji płyną do Europy szerokim strumieniem, w przeciwnym kierunku płyną pieniądze (nie wiadomo jednie czy w postaci rubli, których żąda Putin walczący o utrzymanie waluty, czy też jednak w dolarach bądź euro).

Dr Wojciech Paczos, członek Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN twierdzi, że bez całkowitego embarga na rosyjskiej surowce, Zachód nie da rady zatrzymać Rosji, zaś kosmiczne ceny benzyny, a nawet powrót kartek na stacjach to i tak mały koszt w porównaniu z tym, co nam grozi, jeśli nie będziemy wobec Rosji zdecydowani. Bo jak nie będziemy zdecydowani, to za nasze pieniądze zacznie nas bombardować.

Z drugiej strony znany amerykanista prof. Zbigniew Lewicki niejako odpowiada, że z Rosją w jakiś sposób handlować trzeba. Bo trzeba dać jej zarobić. Bo zagłodzonej Rosji będzie wszystko jedno. I musi mieć za co kupić choćby uzbrojenie. Bo jak nie będzie miała pieniędzy na zakup konwencjonalnego uzbrojenia, to pozostanie jej uzbrojenie specjalne, czyli nuklearne, co w rękach państwa, któremu wszystko jedno, może prznieść światu opłakane skutki.

To tylko dwa przykłady z wczorajszego dnia na różne podejście do problemu sankcji. Zachód dyskutuje, a karawana jedzie... tfu, wojna toczy się dalej. Trwałego pokoju szybko nie będzie. Zachód ma czas. Ukraińscy cywile zamknięci w bombardowanych miastach nie mają go już w ogóle.

Artur Marcisz