Czego nie nauczyli się dzisiejsi celebryci? [FELIETON]
Kilka dni temu – 18 stycznia - swoje 94. urodziny obchodził Franciszek Pieczka. Jako dziennikarz, mieszkaniec gminy Godów, której Pieczka jest honorowym obywatelem, miałem szczęście kilka razy z Nim porozmawiać. Zapewniam – wielu ludzi takiego formatu w swoim życiu nie spotkamy - pisze Artur Marcisz.
O tym, że Franciszek Pieczka jest, a w zasadzie był, bo przeszedł już na artystyczną emeryturę, aktorem wielkiego kalibru, wie każdy kinoman. Wystarczy zresztą spojrzeć na jego filmowy dorobek. Co jednak nadzwyczajne, to że będąc wielką gwiazdą polskiego filmu, pozostał człowiekiem niezwykle skromnym. Wydaje się, że stało się tak dlatego, bo swoją karierę artystyczną zbudował na solidnym fundamencie, dzięki czemu swojego człowieczeństwa, wraz z rosnącą sławą, nie rozmienił na drobne.
Ile mamy przykładów ludzi, którzy niewątpliwie osiągnęli sukces jako aktorzy, muzycy, ale sława przerosła ich człowieczeństwo, albo, co gorsza, wysnuła z nich nieraz najgorsze cechy? Każdy z nas w pamięci może przywołać sobie po kilka takich showbiznesowych postaci – celebrytów, błyszczących na srebrnych ekranach, a zarazem rozwiązłych i zwyczajnie bezczelnych, często stawiających się ponad normami społecznymi i prawem, wyznaczających - przez swoją wszechobecność w przestrzeni mediów społecznościowych - fatalne wzorce zachowań, zwłaszcza dla młodszych pokoleń.
Franciszek Pieczka tej dość powszechnej w świecie showbiznesu tendencji się oparł. Reżyser Jan Jakub Kolski swego czasu stwierdził:
„Świat ma swoje parametry. Szerokość geograficzną, długość geograficzną i... Franciszka Pieczkę. Ten trzeci wskaźnik powinien być uwzględniony w GPS-ach jako miara skromności, serdeczności, ludzkiego ciepła i życzliwości. Świat nam psieje, ale da się go uratować, mierząc ludzkie uczynki w Pieczkach".
Życzmy sobie wszyscy takiego podejścia do życia i drugiego człowieka, jakie według słów Kolskiego ma Pan Franciszek. Ono nie bierze się jednak z powietrza. Jubilat, jak sam przyznał w jednym z wywiadów udzielonych Nowinom Wodzisławskim, wyniósł je z domu: „Był to taki typowy śląski dom, a więc taki, gdzie szanowało się rodziców, którzy przekazali nam wiarę, tradycję śląską i uczyli nas pokory."
Wydaje się, że recepta na skromność, serdeczność i życzliwość jest w takim razie dość prosta, a do tego by nasz świat był lepszym, znośniejszym miejscem, trzeba tak niewiele. A jednak wiele. Bardzo wiele. Bo dziś dawne wartości coraz częściej odchodzą w zapomnienie, przez co dla wielu wydają się nieosiągalne. Zastępujemy je pychą, wyniosłością, arogancją. Co siejemy, to zbieramy.
Artur Marcisz