Śmieci nie kojarzą mi się z jakąś tam elegancją – Francją, więc powiem prosto z mostu i bez silenia się na eufemizmy: to co wyrabia się od początku roku w Raciborzu z segregacją i odbieraniem tzw. odpadów kuchennych to zwykły bajzel. I do tego bardziej szkodliwy, niż wydaje się panu wiceprezydentowi Dominikowi Koniecznemu (o ile w ogóle dostrzega jakąkolwiek jego szkodliwość).
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
Śmieci nie kojarzą mi się z jakąś tam elegancją – Francją, więc powiem prosto z mostu i bez silenia się na eufemizmy: to co wyrabia się od początku roku w Raciborzu z segregacją i odbieraniem tzw. odpadów kuchennych to zwykły bajzel. I do tego bardziej szkodliwy, niż wydaje się panu wiceprezydentowi Dominikowi Koniecznemu (o ile w ogóle dostrzega jakąkolwiek jego szkodliwość).
Dla przypomnienia. Miasto Racibórz ogłosiło oficjalnie, że od początku roku mamy segregować także bioodpady kuchenne. Wydrukowano ulotki, leci spot w radiu, prezydent zapewnia, że wszyscy raciborzanie o tym wiedzą. Tyle tylko, że w dzielnicach Raciborza nie rozwieziono dotąd – gwarantowanych uchwałą Rady Miasta Racibórz – brązowych worków do prowadzenia segregacji odpadków (czytaj: Racibórz nadal bez segregacji odpadu kuchennego). Brązowych kubłów na odpady kuchenne nie ma też jeszcze w zabudowie wielorodzinnej, czyli w blokach. Innymi słowy, sortować trzeba, ale oddać ich do odebrania nie ma jak. Na dzień dzisiejszy jest już trzy tygodnie opóźnienia.
Nie wiem, czy można było uniknąć „odpadkowego” falstartu, czy nie. Dla mnie o wiele bardziej skandaliczne od faktycznego opóźnienia jest coś zupełnie innego. A mianowicie to, że koncepcja segregowania odpadów jest jednocześnie promowana i ośmieszana. Już pal licho te zmarnowane pieniądze na promocję. Ale jak można przekonywać raciborzan, że ich zaangażowanie w sortowanie odpadów jest ważne, że dążymy do oszczędności, a od skrupulatności mieszkańców w oddzielaniu „kości od mięsa” zależą koszty wywozu, kiedy pan wiceprezydent serwuje im stadionową przyśpiewkę kibiców w stylu „nic się nie stało…”. A konkretnie mówi oficjalnie, że obowiązek owszem jest, ale skoro nie ma worków i kubłów, to mogą sobie wrzucać wszystko razem bo: „śmieci zostaną wysegregowane przez Empol w RIPOK-u.”
Czy normalny człowiek nie zapyta w tej sytuacji: skoro mogą sobie sami posegregować w styczniu to czemu nie mogą przez cały rok? Albo: czy Empol to zrobi za friko? Jeśli tak, to może ma solidną „górkę” w pobieranych stawkach na finansowanie takich wpadek? A jeśli nie ma górki, to wcześniej czy później wystawi rachunek. Tak czy siak powstaje wrażenie, że z tymi śmieciami nieuchronne, nieodwoływalne i stałe to są tylko rachunki, które musimy płacić za wywóz... Reszta jest płynna jak resztki wody w Odrze...
bozydar.nosacz@outlook.com
Zobacz pozostałe teksty Bożydara
Masz informację, która nadawałaby się do tej rubryki i chcesz się nią podzielić? Napisz: bozydar.nosacz@outlook.com
Ludzie:
Dominik Konieczny
Radny, były wiceprezydent Raciborza
Komentarze
3 komentarze
dajcie se siana
Nie mam wątpliwości, że miasto rażąco narusza prawo. Sprawa nadaje się do prokuratury. Gmina pobiera należną daninę za odpady nie wywiązując się ze swoich obowiązków. Takiego przekrętu, na taką skalę (dot. wszystkich mieszkańców) nie było chyba nigdy. Rażące naruszenie prawa powinno być ścigane z urzędu. Już nawet nie warto wspominać o łamaniu ustaw dot. ochrony środowiska i kar za to grożących. Ciekawe kto i w jakim trybie zajmie się tematem. A tak nawiasem mówiąc opozycja w radzie miasta chyba śpi.
Dziwne, że wszyscy prezydenci miasta tak lekceważąco podeszli i nadal tak traktują SMIERDZĄCĄ sprawę segregacji śmieci. NIECH PAN POLOWY I JEGO DWÓCH WICE... niech nawet nie myślą, że mieszkańcy będą płacić za ICH NIEODPOWIEDZIALNE rządzenie. TAK ŹLE NIKT NIE ZARZADZAŁ w Raciborzu!!!