Okazuje się, że Zieleń Miejska (lub jej mocodawcy) uważnie czyta(ją) te wasze Nowiny. Nie minęło kilka dni od tego, jak opublikowaliście mój list, a tu proszę... Wióry poleciały - pisze Czytelnik.
Warto było klepać w tę klawiaturę - pomyślałem przechodząc w poniedziałek ulicą Ogrodową (w Raciborzu - red.), gdzie na przyczepę ładowano pocięte już drzewo. Kilka dni wcześniej pisałem o nim, że pierwsza lepsza wichura zwali je komuś na głowę.
Bliżej całej akcji się nie przyjrzałem, bo panowie z Zieleni mają chyba jakąś awersję do fotografów. Wcale im się nie dziwię, wszak w Raciborzu taki dowód zbrodni popełnionej na przyrodzie (nieważne, że umierającej) może później zawisnąć na słupach i latarniach z podpisem "poszukiwany żywy lub martwy". Panowie mieli na podorędziu piły, więc czym prędzej oddaliłem się stamtąd, aby nie podzielić losu spróchniałego drzewa.
Mimo tej rejterady odczułem satysfakcję - nie dość, że wpłynąłem na rzeczywistość, to kto wie, czy nie uratowałem komuś samochodu, a może nawet skóry.
Dzikus z Nowych Zagród
Czytaj również:
Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.