Najmłodszy radny miejski wytyka przewodniczącemu rady nieznajomość prawa. "Nie toleruję ignorancji prawa" - napisał w liście do redakcji Nowin Raciborskich.
Bunt opozycji. Ten krzyczący tytuł z pierwszej strony ostatniego wydania Nowin przyciągnął uwagę niejednego czytelnika (artykuł dostępny po kliknięciu w TEN link - red.). I słusznie. Jak wiemy, prezydent zirytowany ilością interpelacji radnych, zawołał, że boli go już ręka od ich zapisywania, oraz że większość z tych drobnych spraw powinniśmy – my radni – zgłaszać bezpośrednio do magistratu między sesjami. Wyszła z tego mała przepychanka słowna między prezydentem, a częścią radnych. W końcu po złożeniu wszystkich interpelacji Przewodniczący Rady Miasta Henryk Mainusz ogłosił – mimo protestów radnych – półgodzinna przerwę i opuścił salę, razem z całym swoim klubem, prezydentem, jego zastępcą i innymi.
O ile częściowo można zrozumieć poirytowanie prezydenta mało istotnymi sprawami zgłaszanymi w interpelacjach – sam z mównicy wygłaszam najważniejsze, te mniej istotne składam na piśmie, do czego namawiałem już koleżanki i kolegów z Rady Miasta – to trzeba pamiętać, że uwagę na ten problem powinien zwrócić co najmniej inny radny z klubu prezydenckiego, a najlepiej sam przewodniczący. Nie jest zadaniem prezydenta (władzy wykonawczej) wyznaczać radnym w jakich sprawach mogą, czy powinni się do niego zwracać. To, że prezydent to zrobił pokazuje pewną słabość Przewodniczącego Rady.
I tu jest najważniejszy (anty)bohater całej historii – Przewodniczący Henryk Mainusz, którego zaniedbania doprowadziły do tej nieprzyjemnej sytuacji z ostatniej sesji. Otóż, wniosek o przerwę, jeżeli były głosy przeciwne (a były), powinien być poddany przez Przewodniczącego Mainusza pod głosowanie zgodnie ze statutem miasta. On tego nie zrobił i opuścił salę obrad! Co gorsza przewodniczącemu co jakiś czas zdarza się postępowanie niezgodne ze statutem (słynne już problemy z liczeniem głosów pominę milczeniem). Nie można usprawiedliwiać tych wszystkich wpadek wdrażaniem się w urząd, który wszak pełni już prawie od półrocza. Fundamentalnym obowiązkiem przewodniczącego jest znać statut miasta, by móc prowadzić obrady zgodnie z prawem. Nawet więcej – w pewnych kwestiach powinien znać go na pamięć, a że nie jest to obszerny dokument, nauczenie się statutu nie byłoby szczególnym wyczynem.
Bezpośrednim powodem tego, że i ja opuściłem obrady Rady Miasta przed ich formalnym zamknięciem było nie tyle zachowanie prezydenta, co brak poszanowania prawa, którego dopuścił się Przewodniczący Mainusz – może sprawa była drobna, ale przelała czarę goryczy, bo nie było to pierwsze jego uchybienie. Nie można tolerować takiej ignorancji prawa w najważniejszym prawodawczym organie w mieście!
Michał Woś
Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.
Komentarze
2 komentarze
Popieram Cię w całej pełni, Michale, problem jednak tkwi w tym, że większość polityków zajmujących czołowe stanowiska w strukturze władzy czuje się bezkarnych, a ich niezgodne z literą prawa działania nie są egzekwowane. Mam jednak nadzieję, że Twój głos protestu odbije się echem w legislatywie i zmotywuje innych radnych do uświadomienia Panu Przewodniczącemu i Jemu podobnym, że podlegają społecznej i politycznej kontroli, gdyż Racibórz to, wbrew pozorom, nie ich prywatny folwark, lecz dobro wspólne wszystkich mieszkańców.
Roztropny tekst. Słusznie panie radny.