Sobota, 18 maja 2024

imieniny: Eryka, Aleksandry, Feliksa

RSS

Rzemieślnik – kryształy z Raciborza i gdańskie bursztyny (12)

02.03.2015 13:10 | 1 komentarz | OK

Do dziś w domach wielu raciborzan w kraju i za granicą znajduje się wiele przedmiotów, pochodzących z tego niezwykłego sklepu. Porcelanowe filiżanki, cynowe puchary i mosiężne świeczniki przypominają nam o czasach, które polskich rzemieślników rozsławiały na cały świat.

Rzemieślnik – kryształy z Raciborza i gdańskie bursztyny (12)
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Kiedy planowano jakie placówki znajdą się przy deptaku na Długiej, Spółdzielnia Rzemieślnicza w Raciborzu miała już swoje dwa sklepy: okazały przy placu Wolności i niewielki przy ul. Odrzańskiej. Zarząd spółdzielni, której prezesem był wtedy Emil Pawłowski zdecydował jednak, że kolejny, najbardziej ekskluzywny salon powstanie przy Długiej.

Prace nad urządzaniem wnętrz rozpoczęły się na dwa miesiące przed oficjalnym otwarciem sklepu. Nadzorowała je Halina Poniakowska, która była kierowniczką Rzemieślnika przy placu Wolności a miała kierować nową placówką. – Miałam już dziesięć lat stażu. Na moim poprzednim stanowisku zastąpiła mnie Jadwiga Gołębiowska a ja, pracując jeszcze w starym sklepie, codziennie chodziłam na Długą, żeby kontrolować prace – tłumaczy pani Halina.

Rozmach, z jakim przygotowywano salon na wszystkich robił ogromne wrażenie. Nie oszczędzano wtedy na powierzchniach i zadbano o każdy detal wystroju. – Pamiętam piękne dębowe drzwi i okna – wspomina kierowniczka. – Kilka lat wcześniej nasz sklep przy placu Wolności został uznany przez klientów za „Ulubieńca raciborzan”, ale nasza nowa placówka zachwycała nawet gości z zagranicy – dodaje. Ewenementem był stojący naprzeciw wejścia kominek. – Był długi na 3,5 metra, wyłożony jasnobrązowymi kaflami z wytłoczonymi kwiatami. Niestety, nie było tam przewodu kominowego, do którego mógłbym go podłączyć więc zrobiłem atrapę. W środku paleniska świeciły się lampki – opowiada zdun Ditmar Sobota, który stawiał kominek. Po obu stronach wejścia zamontowano szklane ścianki, na których metodą piaskowania naniesiono ludowe motywy z regionu Raciborszczyzny. Podłogę wyłożono modną w tych czasach terakotą a lady obito z boków miękką tapicerką ze skaju. Dla klientów przygotowano ławy ze stolikiem, przy których mogli odpocząć i spokojnie zastanowić się nad swoim wyborem. – Wystrój sklepu i jego asortyment był tak bogaty, że ludzie przychodzili nieraz tylko popatrzeć, jak do galerii – opowiada pani Halina.

W pierwszym składzie pracowników Rzemieślnika, oprócz Haliny Poniakowskiej, znalazła się jej córka Wioletta Poniakowska i Barbara Panic. Po wyjeździe pani Wioletty na stałe do Niemiec, zastąpiła ją Teresa Krufczyk. Ttrafiła tam w 1981 roku. Wcześniej pracowała w „Strzesze”, PSS-ie (m.in. w „Tęczowej”, „Gastronomii”, „Hotelowej”) a potem w Domgosie. – Przyjmował mnie do pracy prezes Emil Pawłowski. Przepracowałam tam siedem lat – wspomina. Sklep zaopatrywał się u rzemieślników z całej Polski. – To były czasy, kiedy nie można było niczego wartościowego kupić. Nasz sklep był pod tym względem ekskluzywny. Mieliśmy kryształy, ceramikę, lampy z ręcznie wykonywanymi abażurami, obrazy, rzeźby i dużo wyrobów z wikliny. Pocelanowe komplety do kawy raciborzanie kupowali często na prezenty ślubne. Był też ogromny magazyn, bo w tamtych latach dbano o to by żadnych artykułów nie zabrakło – mówi pani Krufczyk. Panie jeździły na Targi Poznańskie oraz giełdy w Krakowie i Katowicach, podczas których podpisywały umowy z wystawiającymi się tam rzemieślnikami. – Srebro zamawiałam w Poznaniu, biżuterię bursztynową w Gdańsku i Gdyni, a metaloplastykę w Gliwicach – wspomina Halina Poniakowska. – Współpracowaliśmy też z artystami z Raciborszczyzny. Z Rud braliśmy ręcznie wypalane, gliniane wazony, Jerzy Klimża dostarczał nam kryształy, pan Kuczera z Brzezia płaskorzeźby i rzeźby w drewnie – dodaje.

Prawdziwym hitem były ozdobne cynowe puchary i mosiężne popielnice oraz wazony, które cieszyły się popularnością wśród przyjeżdżających do Raciborza Niemców. – Można sobie było skompletować całe zestawy takich ozdób od żyrandoli po świeczniki i kinkiety – dodaje pani Teresa. – Miałam takiego drewnianego Pana Jezusa w koronie cierniowej, którego kupiłam w naszym sklepie, niestety, długo w moim domu nie powisiał. Znajomi z Niemiec tak bardzo mnie męczyli, żeby go sprzedać, że w końcu się poddałam – mówi pani Krufczyk.

Halina Poniakowska twierdzi, że nie bez powodu na jednej z kamienic przy ul. Długiej w latach 80. widniało hasło: „Racibórz – miasto z tradycją dobrych zakupów”. – Przyjeżdżali do nas klienci nawet z Katowic, bo nasze towary były oryginalne i niepowtarzalne. Sprzedawałyśmy ręcznie haftowane serwetki, koronkowe wstawki do bluzek wykonane na szydełkach, ręcznie tkane kilimy a nawet akcesoria myśliwskie – mówi kierowniczka. Ponieważ były to czasy, kiedy wielu raciborzan emigrowało do Niemiec, żegnano ich prezentami pochodzącymi właśnie z Rzemieślnika. Mosiężne lampy, przypominające te z okresu Księstwa Warszawskiego czy inkrustowane talerze są do dziś ozdobą wielu domów. – Sama mam taki miedziany talerz z herbem Raciborza w swoim domu w Deggendorfie – mówi Halina Poniakowska, która od 1986 roku mieszka na stałe w Niemczech. – Została mi też inna pamiątka z tego okresu: haftowana biała bluzka z szerokimi rękawami, którą każda pracownica Rzemieślnika dostawała jako strój do pracy. W chłodne dni wkładałyśmy na nie bonżurki z kożuszka w stylu zakopiańskim – dodaje.

Wszyscy moi rozmówcy zgodnie podkreślają, że firmy, które otwierały swoje placówki przy ul. Długiej pod koniec 1979 roku, kierowały tam swoich najlepszych pracowników. – Nie miałam nigdy żadnych szkoleń z zakresu obsługi klientów czy poznawania nowego asortymentu. Liczyło się tylko moje doświadczenie. Na szczęście miałam wspaniałe sąsiedztwo, Mirka Borysowicz i Bożenka Zasadni z Desy dużo mi pomagały. Jak się obcuje z osobami o wysokiej kulturze, to daje to więcej niż niejedno szkolenie – podsumowuje pani Halina. – Wie pani, to były naprawdę piękne czasy. Za taki powrót, choć na kilka dni, do tamtych lat oddałabym wszystko – podsumowuje wzruszona Halina Poniakowska.

Katarzyna Gruchot, zdjęcia archiwalne Bolesław Stachow, zdjęcia współczesne Jerzy Oślizły


Czytaj także inne odcinki: