Piątek, 26 kwietnia 2024

imieniny: Marzeny, Klaudiusza, Marceliny

RSS

Rameta: wszystkie ręce na pokład

06.09.2019 07:00 | 6 komentarzy | ma.w

Poważne problemy związane z chudszym portfelem zamówień przeżywa spółdzielnia meblarska Rameta. Wycofuje się klient, dla którego produkowano większość mebli. Prezes Stefan Fichna pracuje z załogą nad wyjściem z kryzysu.

Rameta: wszystkie ręce na pokład
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jeszcze kilka lat wstecz o kondycji Ramety nie można było powiedzieć złego słowa. Produkcja mebli rosła w tempie nawet 40% rocznie. Zamówień przybywało. – Nie mogliśmy się odgonić od nowych zleceń – wspomina dobre czasy Stefan Fichna. Stoi na czele zarządu. Z Rametą jest związany od 27 lat. Wywodzi się z załogi, ma doświadczenia z wielu stanowisk w ciągu lat kariery.

Spadek cen, wzrost kosztów

Pierwsze symptomy nadchodzącego kryzysu zaczęły się dla Ramety w 2017 roku. Jej największy kontrahent, francuska grupa kooperująca z siecią detaliczną zaczęła nieoczekiwanie zmieniać wymagania. Przez ponad 16 lat dla tego klienta liczyła się przede wszystkim jakość mebli. W 2017 roku zaczął wymagać obniżki cen kupowanych produktów. W Ramecie poszli mu na rękę, ale gdy rok później postawiono kolejne warunki co do ceny, raciborzanie powiedzieli stop. – W nieskończoność nie da się obniżać standardów w meblach, bo wróci do reklamacji. Dajemy dwa lata gwarancji na nasze wyroby, a przecież muszą wytrzymać dłużej – tłumaczy prezes Fichna.

W 2018 roku umowę z Francuzami podpisano, ale z klauzulą, że ci mogą poszukać alternatywnego dostawcy. Jeśli znajdą tańszego – rozstaną się z Rametą.

– Cena, cena, cena. Tylko o tym z nami rozmawiano. Negocjacje trwały wiele godzin, a wcześniej porozumiewaliśmy się błyskawicznie – opowiada szef zarządu. Rozmowy były trudniejsze, bo skład szefostwa francuskiej grupy się zmienił. Fichna wie, jak ważne są osobiste relacje w biznesie, gdy strony się po prostu lubią. – Z nastaniem nowych władz sprawy zaczęły się psuć, to było zauważalne. Broniłem interesów Ramety, nie mogłem pozwolić na kolejne ustępstwa – wyjaśnia.

Połowa zamówień

W kwietniu tego roku Francuzi poinformowali o wypowiedzeniu umowy z raciborską fabryką. Zamawiają towar do końca września, później się wycofują, bo znaleźli tańszego dostawcę. – Z ich perspektywy chodziło o 2% różnicy w kontrakcie, o parę euro na pojedynczym meblu. Wygląda jakby szukano pretekstu by się rozstać. Oceniano nas bardzo pozytywnie, nie spełniliśmy tylko warunku cenowego. Cięcie było gwałtowne mimo siedemnastu lat współpracy, z której obie strony były zadowolone – zaznacza prezes Ramety.

Francuski kontrahent zamawiał połowę produkcji raciborskiej fabryki. Tygodniowo do Francji wyjeżdżało z Raciborza nawet 25 ciężarówek z meblami. – Rozpacz zajrzała nam w oczy. Pojawiło się widmo redukcji załogi o połowę, bo straciliśmy tyle z zamówień – mówi o wiosennych nastrojach szef zarządu. Większość z liczącej teraz 380 osób załogi zna osobiście. Nie wyobraża sobie by powiedzieć co drugiemu z zatrudnionych: nie mam dla ciebie pracy. – Choć słyszałem głosy, że trzeba ratować drugą połowę załogi, żeby Rameta przetrwała – przyznaje.