środa, 12 czerwca 2024

imieniny: Janiny, Onufrego, Leona

RSS

Miasto zapłaciło karę a winnych nie ma

21.04.2011 13:49 | 26 komentarzy | tora

Prawie 18 tys. zł kary przyłożyła inspekcja ochrony środowiska pszowskiej komunalce za wypuszczanie ścieków z miejskiej oczyszczalni do potoku. 

 

Miasto zapłaciło karę a winnych nie ma
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Zarządzona przez burmistrza kontrola utknęła w martwym punkcie. Mieczysław Juźwicki, kierownik oczyszczalni (na zdj. w środku) zniknął na zwolnienie lekarskie i od blisko roku nie ma go w pracy. Kontrolę prowadził Zbigniew Seemann (były burmistrz Rydułtów skazany niegdyś za wystawianie lewych delegacji swojemu zastępcy). Co ustalił Seemann? Nic. Kontroli nie dokończył, a po wyborach samorządowych, pod koniec ubiegłego roku został najbliższym współpracownikiem starosty Tadeusza Skatuły w zarządzie powiatu. Zapytaliśmy Seemanna o przebieg kontroli. - Oficjalnie mówię, że mam słabą pamięć – odpowiada pan Zbigniew.

Kontrola będzie wznowiona. Mieczysław Jóźwicki odpowiedzialny za oczyszczalnię od dawna drze koty ze swoim szefem - Leszkiem Piątkowskim, kierownikiem zakładu komunalnego. Pierwszy z panów jest radnym koalicji popierającej burmistrza. Drugi uważany jest przez burmistrza za wyjątkowo dobrego fachowca, który wyciągnął komunalkę z zapaści. Solidne przeprowadzenie kontroli i ukaranie winnych to egzamin niezależności dla burmistrza Hawla i rady miejskiej. Wówczas okaże się, czy lokalne układy nie mają znaczenia, gdy chodzi o prawdę i przejrzystość.

Ścieki do potoku

Dwie kary o łącznej wysokości prawie 18 tys. zł nałożył Śląski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Katowicach na Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Pszowie. Zakład mógł się odwołać od decyzji inspektora, ale tego nie zrobił i karę zapłacił. – Nie było podstaw do odwołania się, skoro te same nieprawidłowości wynikały z dokumentów, które były w biurku naszego kierownika oczyszczalni – mówi Leszek Piątkowski, p.o. kierownika ZGKiM.

                Kary w wysokości 3916 zł i 13 738 zł dotyczą spuszczania zanieczyszczeń do Potoku Jedłownickiego w latach 2008 i 2009. Zakład na podstawie pozwolenia wodno-prawnego wydanego przez starostę mógł odprowadzać oczyszczone ścieki pod warunkiem utrzymania ich parametrów na odpowiednim poziomie. Tymczasem z uzasadnień decyzji wynika, że stężenia szkodliwych substancji były przekraczane, co wykazywały comiesięczne badania zakładu. WIOŚ skontrolował zakład we wrześniu 2010 roku. 18 października na rozprawie administracyjnej inspektor pokazał dokumenty z kontroli przedstawicielom ZGKiM, uzasadniające wymierzenie kar.

Podejrzewał nieprawidłowości

                Wyniki kontroli WIOŚ nie zaskoczyły Leszka Piątkowskiego. Podejrzewał, że oczyszczalnia, którą kierował Mieczysław Jóźwicki, nie działa prawidłowo. – Ja mam czyste sumienie. Pracowałem dobrze – mówi kierownik oczyszczalni. Piątkowski twierdzi, że już pół roku przed kontrolą WIOŚ próbował normalnie wyjaśnić sobie wszystko z podległym sobie pracownikiem. Kiedy ten nie reagował, 20 maja Piątkowski dał kierownikowi oczyszczalni dwa polecenia na piśmie. Mieczysław Jóźwicki następnego dnia już nie przyszedł do pracy. Był na zwolnieniu lekarskim. 24 maja pracownicy zakładu zawieźli mu do domu pisemne polecenie służbowe, by umożliwił dostęp do dokumentów w swoim biurze, gdyż ten zabrał do domu wszystkie klucze, także te zapasowe. 7 czerwca Leszek Piątkowski wystosował wniosek do burmistrza o przeprowadzenie kontroli w zakładzie. – Tylko dlatego, że sprawa dotyczy radnego wolałem, żeby ktoś z zewnątrz obiektywnie wszystko zbadał i przedstawił wnioski. W innym przypadku to pracownicy zakładu przeprowadziliby błyskawiczną kontrolę wewnętrzną – mówi Leszek Piątkowski. Sam nie chciał podejmować kroków, z wyciąganiem konsekwencji włącznie. Obaj panowie, mówiąc delikatnie, nie przepadają za sobą. Poza tym Mieczysław Jóźwicki jest radnym koalicji popierającej burmistrza. Zgodę na ewentualne zwolnienie musiałaby wydać rada miasta, której część nie darzy Piątkowskiego, byłego radnego, sympatią.

Kierownik na chorobowym

                Kontrolę prowadził Zbigniew Seemann, kontroler wewnętrzny urzędu miasta i jednostek podległych. Roboty nie dokończył, a po wyborach samorządowych został najbliższym współpracownikiem wodzisławskiego starosty Tadeusza Skatuły. Obecnie Seemann pełni funkcję członka zarządu powiatu na etacie. Dzisiaj umywa ręce. Zapytany o przebieg kontroli w Pszowie i to, jaki obraz mu się rysował podczas sprawdzania dokumentów informuje nas krótko: – Oficjalnie mówię, że mam słabą pamięć.

                Marek Hawel, burmistrz Pszowa mówi z kolei, że kontrola nie skończyła się z powodu nieobecności w pracy Jóźwickiego, bezpośrednio odpowiedzialnego za oczyszczalnię. 

Kontrola będzie skończona

                Burmistrz mówi, że kontrola zostanie dokończona. Urząd ma już nowego kontrolera wewnętrznego. W maju do pracy ma wrócić kierownik oczyszczalni. – Na razie nie mam wyrobionego zdania o sprawie. Pan Jóźwicki, zanim jeszcze poszedł na chorobowe, mówił, że oczyszczalnia nie spełniała wymogów, bo technologicznie było coś nie w porządku. Tymczasem pan Piątkowski mówił, że winę ponosi nadzorujący oczyszczalnię pan Jóźwicki – twierdzi burmistrz.

Nie rozmawiał z burmistrzem

                – Zapewniam, że nie rozmawiałem z burmistrzem na temat technologii, ani żadnych nieprawidłowości.  Na zwolnieniu lekarskim jestem od 19 maja zeszłego roku. Nic nie wiedziałem o kontroli wewnętrznej, prowadzonej przez pana Seemanna. Dowiedziałem się o niej we wrześniu, kiedy na jeden dzień wróciłem do pracy. Wtedy też rozmawiałem z burmistrzem na temat tego, czy pan Piątkowski będzie dalej stosował wobec mnie mobbing. Nie rozmawialiśmy natomiast na temat kontroli wewnętrznej, ani kontroli z WIOŚ – mówi Mieczysław Jóźwicki. Zapowiada, że kiedy wróci do pracy po 18 maja, do wszystkiego się ustosunkuje.

Tomasz Raudner