Piątek, 17 maja 2024

imieniny: Sławomira, Paschalisa, Weroniki

RSS

03.03.2024 06:48 | 1 komentarz | red

- Późno odkrywam, jak to jest między ludźmi. Że jest agresywnie. Późno, bo w trzydziestym szóstym roku życia. Dlaczego dojście do tej wiedzy zajęło mi tyle czasu? - pisze ks. Łukasz Libowski.

Zamyślenie o agresji
„Grupa Laokoona”, rzeźba hellenistyczna, marmur, 208 x 163 x 112 cm, Muzea Watykańskie (dokładnie Museo Pio-Clementino).
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

5.

Późno odkrywam, jak to jest między ludźmi. Że jest agresywnie. Późno, bo w trzydziestym szóstym roku życia. Dlaczego dojście do tej wiedzy zajęło mi tyle czasu? Odpowiedź jest prosta: bo okoliczności mojego dotychczasowego funkcjonowania były, jakie były. To znaczy: były takie, że nie wymuszały na mnie konfrontowania się z rzeczywistością. Konfrontowania się z rzeczywistością w tym konkretnym, zajmującym mnie tu aspekcie. Okoliczności mojego dotychczasowego życia pozwalały mi zachować dystans do rzeczywistości. Umożliwiały mi obracanie się, jak bym to określił, na jej marginesie. Oczywiście przeczuwałem, że między ludźmi jest agresja, rywalizacja. Ale uciekałem od tej prawdy. Unikałem jej. Nie chciałem zaglądnąć jej w oczy. Natomiast teraz warunki mojej egzystencji radykalnie się zmieniają. W konsekwencji chcąc nie chcąc, muszę wejść, muszę zanurzyć się w rzeczywistości. Muszę się z nią zmierzyć. Już dalej na jej obrzeżach utrzymać się nie mogę.

Przyznaję, że jest to powód do wstydu. Wstyd mi, kiedy pomyślę, że wielu ludzi dochodzi do wiedzy, którą ja teraz dopiero zdobywam, znacznie wcześniej. W momencie, jak mi się zdaje, wkroczenia w dorosłość. Wstyd mi, że dopiero teraz zaczynam żyć ze świadomością, z którą liczni, w tym moi równolatkowie, żyją i żyć muszą na co dzień od wielu, wielu już lat. Ale z drugiej strony widzę też w tym pewien osobliwy przywilej. Oto bowiem przez wiele lat dane mi było egzystować pomiędzy ludźmi w nieświadomości. Błogiej nieświadomości. Nieświadomości, która w wielu momentach ułatwiała mi życie. Ułatwiała mi kontakt z bliźnimi. Ponieważ pozwalała mi im mocno ufać. Na nich liczyć. Na nich polegać.

Patrząc na sprawę jeszcze z trzeciej strony: przyjąć wiedzę o człowieku, o jakiej tu jest mowa, to dla mnie trud. Olbrzymi trud. Nie chcę tego ukrywać. W pewnym sensie na ten trud sobie zasłużyłem, także nie wolno mi narzekać. Wiem o tym. Zatem przyswajanie nowej wiedzy o ludziach, o tym, jacy dla siebie są, traktuję jako lekcję. Gorzką lekcję, którą muszę odrobić. Lekcję, która pomoże przybliżyć mi się ku temu, co nazywamy dojrzałością. Jako taka lekcja ta jest dla mnie błogosławieństwem. Cenię ją sobie. Jest bolesna, lecz pozwala mi iść naprzód. Dzięki niej się rozwijam. Dzięki niej przebudowują swój pogląd na świat i ludzi. To szalenie ważne. Dzięki tej lekcji urealniam się. Późno. Ale lepiej późno niż wcale. Urealniam się również w tym sensie, że siebie poznaję lepiej. Co bowiem najważniejsze, lekcja ta pozwala mi znaleźć agresję w sobie. I tym, że ją znajduję, i tym, ile jej znajduję, jestem zaskoczony.

ks. Łukasz Libowski