Poniedziałek, 3 czerwca 2024

imieniny: Klotyldy, Leszka, Tamary

RSS

31.10.2022 10:16 | 27 komentarzy | KaBa

1 listopada to w polskiej tradycji dzień szczególny. Udajemy się wówczas na groby bliskich, by oddać się chwili zadumy, modlitwy.  Coraz częściej w okolicy przełomu października i listopada widoczne jest też inny wymiar tego dnia - Halloween. Często te dwa obrzędy stawia się do siebie w opozycji. Czy jednak rzeczywiście nie mają one ze sobą nic wspólnego? Są też dawne, zapomniane zwyczaje słowiańskie, mają również wymiar głęboko duchowy.

Halloween czy Wszystkich Świętych?
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Zacznijmy od Słowian -  naszych przodków. Wierzyli, że śmierć nie jest końcem życia człowieka, że później czeka na zmarłych, coś więcej. Wprawdzie nie myśleli w kategoriach chrześcijańskich o niebie i piekle, ale uważali, że dusza udaje się do wyraju, położonego na końcu Drogi Mlecznej. W późniejszych czasie w wierzeniach pojawił się wyraj podziemny (Nawia), przeznaczony dla dusz morderców, samobójców, zamordowanych. Po słowiańskim pochówku odbywały się swego rodzaju igrzyska, rytualne tańce, wielka uczta (strawa). Wszystko po to, aby pomóc duszy zmarłego dostać się do tamtego świata. Biesiada ta znajduje odzwierciedlenie w praktykowanej obecnie stypie. Słowianie wspominali też zmarłych w czasie tzw. Dziadów. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że to Zaduszki, przypadające na dzień 2 listopada. Wierzono, że zmarłe dusze przybywają do miejsc, gdzie żyły. Ogień wskazywał im drogę, ogrzewał, ale też miał charakter oczyszczający.  Na grobach zostawiano jadło i napitek.  Dzisiaj pozostało z tego palenie zniczy i świec. Jedzenie i picie zostawiane na mogiłach przerodziło się w wypominki, czyli modlitwy zanoszone za dusze zmarłych w kościołach.

O ile jeszcze niechrześcijańskie obrzędy słowiańskie trafiają do naszej świadomości, wszak Słowianie, to nasi przodkowie, inaczej rzecz ma się z Halloween. Święto to również głęboko związane jest z duchowością, w tym wypadku celtycką. Przypadało na czas końca lata i początku długich ciemnych dni. Obecnie da się słyszeć słowa oburzenia, że to pogaństwo w najczystszej formie. O co chodziło zatem Celtom, którzy przebierali się za zmory, potwory wydłubywali warzywom oczy? Uważali, że dusze zmarłych, czyli demony, trafiają na ziemię, aby odpokutować za swoje czyny. Tworzyli więc koszmarne maski, przebierali się za żebraków, chcieli w ten sposób odstraszyć złe duchy. Była to forma obrony przed nimi. Można powiedzieć, że to próba oswojenia śmierci. Palono również ogniska, do których wrzucano owoce, warzywa, wlewano wino - wszystko po to, aby zyskać przychylność bogów. Celtowie mieli świadomość, że życie według ich nakazów nie jest łatwe, że nie ma człowieka, który by ich nie złamał. Mieli poczucie swojej niedoskonałości.

Wraz z nadejściem chrześcijaństwa zrywano ze starymi obrzędami pogańskimi. Ale czy na pewno zerwano całkowicie? W dniu 1 listopada – Wszystkich Świętych zobaczymy na cmentarzach morze zniczy, a miejsca te spowije dym. Będzie można też zamówić modlitwę za zmarłych - wypominki, które zastąpiły dawne ofiary z jedzenia i picia składane na grobach. Tak, na mogiłach nie znajdziemy resztek jedzenia, są za to kwiaty i inne ozdoby cmentarne. Przed bramami sprzedawcy będą oferować słodycze, co jest pamiątką dawnych, pogańskich dziadów. Gdzieniegdzie usłyszymy huk kapiszonów, zobaczymy świecące zabawki - to pozostałość po słowiańskich igrzyskach, zwanych tryzną, które miały uwolnić żyjących od negatywnego wpływu duchów zmarłych. Wierzono, że pomagały w lepszym wprowadzeniu dusz do  wyraju (raju).

 Co do Halloween - cóż jest złego w tym, że Celtowie chcieli oswoić śmierć, że wiedzieli, iż człowiek nie zawsze postępuje dobrze, że czeka go kara i staje się demonem? Straszne maski, koszmarne ubiory i inne, jak dzisiaj powiedzielibyśmy dziwactwa, miały ich ochronić przed wpływem złego. To swoista obrona przed upiorami, pokutującymi za swoje czyny.  Wprawdzie nie używano wówczas pojęcia grzech, ale zdawano sobie doskonale sprawę  - jeszcze przed nadejściem chrześcijaństwa - że człowiek nie jest doskonały, a życie to wyboista droga, na której trudno ustrzec się błędów. To głęboka duchowość i nie można sprowadzać jej jedynie do dyni, w której umieszczono świeczkę.

Odżegnując się dzisiaj od tak zwanych pogańskich rytuałów, zobaczmy, ile chrześcijaństwo zaadoptowało z nich obyczajów. Jak bardzo potrzebne były i są ludziom, aby zmierzyć się z niełatwym pojęciem śmierci i spróbować zrozumieć, co dalej. Zarówno Słowianie, Celtowie jak i przedstawiciele innych kultur, na długo przed chrześcijaństwem, byli przekonani, że śmierć człowieka nie jest końcem jego duchowej egzystencji, że nie oznacza nicości. Wiedzieli, że jego życie podlega ocenie, że życie to nie jest doskonałe i pozbawione wad. Dlatego spójrzmy na wymiar duchowy tego szczególnego czasu, zobaczmy, co łączy, jak bardzo obrzędy, wierzenia i przekonania przenikają się. Jak wiele chrześcijaństwo czerpie z tego, co było przed nim.