Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Piotr Sput o wyborach w Raciborzu: "tato" Tadeusz, nierealne programy i egzotyczne listy

02.11.2018 12:02 | 2 komentarze | web

- W Raciborzu natomiast, który bardzo długo (a przynajmniej od roku 1933) nie słynął z wielkich tradycji demokratycznych czy samorządowych, wszystko po staremu. Nadal obowiązuje model „taty” Tadeusza (nie mylić proszę z ojcem Tadeuszem), który skutecznie, przez dwie i pół dekady, pozwalał na trzymanie lokalnej władzy przez wybraną grupę, z fatalnym dla miasta i powiatu skutkiem - pisze historyk i pedagog Piotr Sput.

Piotr Sput o wyborach w Raciborzu: "tato" Tadeusz, nierealne programy i egzotyczne listy
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Całe miasta, wsie, powiaty są podporządkowane podobnym układom, niestety często także inne organy władzy – także sądowniczej. Układ taki jest często największym pracodawca w okolicy – wtedy dochodzi do tragedii i farsy z demokracji. Fatalny stan moralny i merytoryczny władzy samorządowej w Polsce potwierdzają dziesiątki nadań i śledztw NIK, CBA i wielu innych instytucji.

Egzotyczna kampania wyborcza

Kampania samorządowa 2018 w Raciborzu nie była europejska, raczej białoruska. Na zachodzie rozpoczyna się nową kampanię w dzień po wyborach, intensyfikuje się zaś na ok. osiem miesięcy, pół roku przed wyborami. Spotyka z większością ludzi, którzy mają bezpośredni wpływ na tworzony program i listy wyborcze. Z przyjętego programu wyborczego ludzie rozliczają lokalnych polityków, czego u nas kompletnie brakuje.

Raciborskie listy wyborcze były egzotyczne, tworzone zupełnie nietransparentnie, po części rodzinne, panie dobierano z łapanki, programy wyborcze kandydatów były nierealne i tworzone na kolanie. Raciborska kampania wyborcza miała formę szczątkową, krótką, prawie bez udziału społeczności lokalnej – więc po staremu.

Układ zwiera szeregi i wygrywa wybory

Gdyby urzędnik samorządowy w kraju zachodnim złożył fałszywe zeznania w oświadczeniach majątkowych to natychmiast, przed jakimikolwiek postępowaniami sądowymi, straciłby funkcję. Zostałby też potępiony i odsunięty – nawet przez własny obóz polityczny. W Raciborzu nic podobnego. Układ powiatowy ścisnął tylko szeregi, przetrzymał ataki i w większości został wybrany na następną kadencję – chcecie Państwo większy dowód na stosunki białoruskie? Ciężko znaleźć jaskrawszy.

To prawda, wyborcy ich wybrali, o których świadomości pisałem wyżej. Pytanie tylko, czy głosowali oni bezwiednie (tzn. automatycznie, np. na kogoś z własnej miejscowości) czy bezmyślnie? I nie sugeruję tutaj niczego obraźliwego. Żeby głosować bezmyślnie – trzeba też pomyśleć i mieć jakieś dane do przemyślenia – goła lista kandydatów – a tylko takimi danymi dysponowała większość wyborców - to za mało. Jak się wydaje, większość głosowała więc według pierwszego scenariusza.

Jak twierdzą fachowcy i ludzie trzeźwo myślący, powiat jako szczebel samorządu terytorialnego jest niepotrzebny, generuje tylko koszty, egzystuje z subwencji, ma tragicznie mało własnych źródeł utrzymania.

Nawet PiS jest w Raciborzu dziadowski

W naszym mieście zaś powstały nowe, bardzo egzotyczne sojusze. Jak bowiem nazwać współpracę kandydata desygnowanego przez PiS, który ściśle współdziała z kandydatką, która cztery lata temu startowała z ramienia mniejszości niemieckiej? O obydwojgu zaś nie można powiedzieć, że mają spójny program i silą wolę zmian. Złośliwi twierdzą, że jest to świadectwo na to, że nawet PiS jest w Raciborzu dziadowski, dokładnie tak, jak listy, programy czy frekwencja wyborcza. Inni dodają, że zmiana jest kosmetyczna, tzn. z układu SM Nowoczesna czy też tzw. dawnego układy KGB na Oman. Jak się wydaje, szanse w drugiej turze mają obaj kandydaci z lekkim wskazaniem na Mirka Lenka. Po pierwsze – zasób wyborców PiS jest w Raciborzu nadal ograniczony, po drugie zaś Lenk lepiej określił, choć ledwo częściowo wyartykułował, potrzeby ludzi starszych w naszym szybko starzejącym się mieście. W tym zakresie, w stosunku do standardów zachodnich, jest bardzo wiele do zrobienia i czas się za to zabrać.

"Suma zer daje groźną liczbę"

Podsumowując należy stwierdzić, że wyborcy nadal nie widzą jeszcze związku między wybraną władzą a komfortem życia, który mogliby poprawić, wybierając właściwych ludzi. Nie wiedzą jakie zadania mają samorządy, jak ważne jest czynne uczestnictwo w procesie wyborczym, całym, dO początku, nie tylko w głosowaniu na podstawionych przez „kogoś” kandydatów. Ci wybrani nie są w dużej mierze szczytem marzeń, ciśnie się tu na usta sentencja Leca: „ Nie zgadzam się z matematyką. Uważam, że suma zer daje groźną liczbę”.

Powszechna infantylizacja życia społecznego oraz programów nauczania nauk społecznych w szkołach i na uczelniach, negowanie uniwersalnego systemu wartości, promowanie antywartości i kompletnie fałszywego przekonania, że demokracja bez wartości się rozwinie i utrzyma, jest szalenie niebezpiecznym procesem. Demokracja zginie, jeżeli zostaną tylko sami konsumenci – potrzebni są świadomi obywatele. Cytowany już Leca powiedziałby na to: „Opinia publiczna powinna być zaalarmowana swoim nieistnieniem”.

Piotr Sput


Śródtytuły dodane przez redakcję.


Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.