Być kobietą w męskim świecie. Wywiad z Izabelą Wiaterek, kierownikiem APN Odra
Izabela Wiaterek, od najmłodszych lat mieszkanka Wodzisławia Śląskiego. Od pięciu lat ściślej związana z Odrą Wodzisław, a od ponad roku pełni funkcję kierownika drużyny w zespole APN Odra. 23-letnia kierowniczka opowiada o swoim zamiłowaniu do Odry, scysji na linii MKP Odra Centrum - APN Odra, a także o trudnej roli kierownika drużyny.
MK - Skąd u Ciebie zainteresowanie piłką?
IW - Moja starsza siostra Ola, grała w piłkę w Wichrze Wilchwy, była wielkim fanem, chodziła z tatą na mecze Odry. Pewnego dnia powiedziałam tacie, żeby zabrał mnie na mecz. Zrobił to na wiosnę i odkąd się pojawiłam na stadionie tak już tam zostałam.
- Co sprawiło, że tak piłka nożna Cię wciągnęła?
- Piłka? W piłce dla mnie wtedy nie było nic ciekawego. Najbardziej wówczas zaczarował mnie nasz młyn. Wtedy to była jeszcze ekstraklasa i gdy wchodziło się na mecz, widziało się rozśpiewane 3-4 tysiące ludzi, to robiło wrażenie. Wiedziałam, że wygraliśmy wtedy 1:0, ale byłam tak wpatrzona w młyn, że nic innego się nie liczyło. Nawet powiedziałam wtedy tacie, że kiedyś też będę z tymi chłopakami śpiewać (śmiech).
- Kiedy zaczęłaś pierwsze działania w Odrze?
- Na początku pisałam felietony dla Stowarzyszenia Sympatyków Odry, a także dla strony mksodra.com. Jak Odra spadła do pierwszej ligi, to też kręciłam się koło Biura Prasowego Odry. Gdy Odra upadła i zaczynaliśmy od C klasy, to zaangażowałam się już kompletnie. Na początku pomagałam w kasie, a także odpowiadałam za catering dla kibiców. Tak samo było wcześniej w trzeciej lidze.
- Jak to się stało, że zostałaś kierownikiem drużyny w Odrze?
- W trzeciej lidze kierownikiem był Tomek Herbut, który obecnie przebywa za granicą. W C klasie przejął tą funkcję Marek Wojtas, ale on lepiej czuł się w spikerce. Przy nieobecności jego na którymś meczu była okazja, żebym go zastąpiła. Po tym spotkaniu stwierdziłam, że mogę zastąpić Marka na dłużej i tak już zostało. Zajmowałam się tym całą rundę wiosenną, więc oczywiste było, że w okręgówce rola kierownika drużyny czekała na mnie.
- To nietypowa rola dla kobiety, z reguły kierownikami drużyn męskich są mężczyźni. Jak się z tym czujesz?
- Bardzo trudno jest być kobietą w męskim świecie. Całe życie udzielałam się w środowisku zdominowanym bardziej przez mężczyzn niż kobiety. Płeć żeńska ma to do siebie, że jest kłótliwa, a z mężczyznami zawsze idzie się dogadać. W Odrze mam wspaniałą bardzo tolerancyjną drużynę. Przyjęli mnie do zespołu bez żadnych słów skargi, a nie trzeba przypominać jaką aferą skończyła się obecność pani kierownik w Legii Warszawa. Cieszy mnie to, że chłopcy radzą sobie sami, gdy mnie nie ma podczas treningów. Godziny mojej pracy pokrywają się z godzinami ich zajęć. Cieszy mnie wyrozumiałość trenera Tomasz Włoki i to, że potrafimy znaleźć wspólny język. Ale przede wszystkim jestem szczęśliwa, że prezes Grzegorz Gostyński obdarzył mnie ogromnym zaufaniem, którego staram się nie stracić.
- Jak reagują na to Twoi znajomi?
- Często są zaskoczeni i pytają co jest moim obowiązkiem jako kierownika drużyny. Miałam m.in. pytania odnośnie tego czy wchodzę do szatni (śmiech).
- Bycie kierownikiem drużyny traktujesz jako pasję, czy możliwość zarobku?
- Zdecydowanie pasja i hobby. Gdybym miała to robić w innym klubie, to bym tego nie robiła. Zawsze uważałam, że bycie kierownikiem, to jest najgorsza funkcja w klubie. Z reguły osoba niezauważana i niedoceniana. Odrę kocham całym sercem i funkcję kierownika wykonuję z czystą przyjemnością. Z kierownikiem tak jest, że jak stanie się coś złego, to wszystko jego wina, a gdy jest sukces, to nie jest jego zasługą.
- Dlaczego Odra?
- To jest jedyny nasz klub w Wodzisławiu.
- Jest też MKP Odra Centrum Wodzisław...
- Uważam, że Odra jest tylko jedna. Ta z kibicami.
- Jak długo Twoim zdaniem może potrwać rywalizacja pomiędzy Odrą MKP Centrum, a Odrą APN?
- Bardzo bym chciała, żeby doszło do kompromisu, ale wtedy musiałyby ustąpić obie strony. Dopiero gdy powstałby niezależny zarząd można byłoby myśleć o wspólnej Odrze. W chwili obecnej jak dobrze wiemy, jest to niemożliwe. Obie strony włożyły w swoje projekty za dużo, siły, pieniędzy i czasu, żeby to tak zostawić. Póki co wygrywa duma i upór. Bardzo bym chciała, żeby Odra była jedna, bo łącząc siły osiągnęlibyśmy więcej.
- Jak widzisz przyszłość Odry?
- Mówię to ze straszną goryczą, ale nie wierzę, że któraś ze stron ustąpi. Wierzę jednak w to, że gdyby pojawiła się chęć z obu stron, to da się zrobić jedną Odrę. Mam nadzieję, że którakolwiek z tych "Odr" będzie wyżej w rozgrywkach i będzie na ustach ludzi w całej Polsce. Obecnie bliżej sercem jestem przy APN, bo to jest klub z którym jestem związana od dzieciństwa. Życzyłabym sobie, że to APN Odra nosiła miano tej jedynej, aczkolwiek MKP Centrum życzę wszystkiego najlepszego i bardzo bym chciała, żeby schowali dumę do kieszeni, bo my też potrafimy ją schować. Wyciągaliśmy dwa razy rękę... bezskutecznie.
- Sezon w trakcie, póki co to MKP Odra Centrum jest wyżej w tabeli. Jeśli awansuje do IV ligi, Ty dalej pozostaniesz w APN?
- Jeśli oba kluby się nie połączą, to ja od APN-u nie odejdę. Odkąd jestem na Odrze to przetrwałam wszystko. Byłam jak walczyła w ekstraklasie i o puchar ekstraklasy, jak spadała do I ligi i klub ogłosił upadłość, a także gdy grała w III lidze, C klasie i teraz okręgówce. Ominął mnie chyba tylko Puchar Intertoto (śmiech). Przez te wszystkie lata zrozumiałam jedną ważną rzecz, że Odra to my - kibice i dopóki my jesteśmy, to Odra istnieje. Kibice są po stronie APN-u, bo wiedzą, że to my zakładaliśmy klub po upadku. MKP Centrum seniorską piłkę stworzył sobie w 2014 roku.
- MKP Odra Centrum ma jednak grupy młodzieżowe, a APN ich nie ma...
- Nasza drużyna jest młoda, a z czasem stworzymy grupy młodzieżowe. Trudno teraz o tym mówić, gdy zespół zaczęliśmy budować na dwa tygodnie przed sezonem.
- Aktualne miejsce APN Odra w tabeli to rozczarowanie, czy też tego się spodziewaliście?
- Wiem, że kibice liczą na więcej. Chcieli rywalizacji o najwyższe miejsca m.in. z MKP Centrum. Na wszystko potrzeba czasu. Początkowo się zachłystnęliśmy dobrymi wynikami, a potem przyszło pasmo porażek. Trzeba cierpliwości i czasu. Wierzę, że na wiosnę będzie to już lepiej wyglądało.
- Masz jakieś inne pasje?
- Studiuje język niemiecki, zawsze chciałam być tłumaczem. Spełniam się w tym tak samo jak w sporcie w postaci siłowni. Nie wyobrażam sobie życia bez sportu.
- Masz tatuaże. Ile?
- W zasadzie to cały rękaw i na stopie napis Odra Wodzisław. Najpierw na rękawie zrobiłam kota. Następnie powstał herb Odry Wodzisław. Później doszły do tego róże, Pikachu i osiołek z Kubusia Puchatka. Te ostatnie dlatego, że podeszłam do tego sentymentalnie, jako do moich ulubionych postaci bajkowych z dzieciństwa.
- W związku z tatuażem Pikachu, nie podchodzili do Ciebie teraz sympatycy aplikacji Pokemon GO i nie szukali pokemonów?
- (śmiech) Wiele osób myśli, że mam ten tatuaż związany z grą Pokemon GO, ale akurat w moim przypadku jest to czysto sentymentalne z czasów gdy w telewizji Pokemon był najchętniej oglądaną bajką.
Rozmawiał: Maciej Kozina