Sobota, 21 grudnia 2024

imieniny: Tomasza, Piotra, Tomisława

RSS

Jak leczyć za 9 złotych? - wyjaśnia lek. med. Aleksandra Gamrot

08.05.2013 19:00 | 0 komentarzy | eos

Rosną oczekiwania i wymagania pacjentów wobec leczących ich lekarzy. Niestety, rzeczywistość daleka jest od ideału szczególnie, gdy osoby chore muszą domagać się badań, czy też ustawiać w długich kolejach do specjalistów. Jak sprostać oczekiwaniom chorych jednocześnie godząc ich potrzeby z finansami, które oferuje Narodowy Fundusz Zdrowia mówi zarządzająca Niepublicznym Zakładem Opieki Zdrowotnej „Twój Lekarz” w Raciborzu, lek. med. Aleksandra Gamrot.

Jak leczyć za 9 złotych? - wyjaśnia lek. med. Aleksandra Gamrot
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

– Czy pieniądze, którymi dysponuje przychodnia wystarczają na leczenie pacjentów?

– Muszą wystarczyć. Placówki podstawowej opieki zdrowotnej zwykle mają podpisaną z Narodowym Funduszem Zdrowia długofalową umowę. Tu nie ma kontraktowania liczby porad czy punktów, wyznaczona została natomiast miesięczna stawka kapitacyjna w wysokości ok. 9 zł za pacjenta. W ramach tej stawki musimy pokryć koszty badań laboratoryjnych, radiologicznych, ale także koszty pracy lekarza, pielęgniarki, informatyka (NFZ wymaga szczegółowej sprawozdawczości w  formie elektronicznej), sprzątaczki, zakupu leków oraz koszty administracyjno-lokalowe itd. Gastroskopia czy kolonoskopia są badaniami kontraktowanymi bezpośrednio z NFZ przez te placówki, które je wykonują.

– A jeżeli chodzi o badania dodatkowe?

– Zakres tych badań określa załącznik do umowy z NFZ. Tam wyszczególniono badania laboratoryjne oraz radiologiczne, które pacjent może wykonać w POZ w ramach stawki kapitacyjnej. Nie ma tam badania PSA, badań hormonalnych (jest tylko TSH), przeciwciał, immunoglobulin i szeregu innych badań zlecanych najczęściej przez specjalistów. Przypominam, że korzystając z porady specjalisty w ramach NFZ powinniśmy zapytać gdzie można wykonać bezpłatnie zlecone przez niego badania. Wizyta prywatna u specjalisty niesie za sobą konsekwencję odpłatnego wykonania zleconych w gabinecie prywatnym badań.

– Czy podczas wizyty można zasugerować lekarzowi wykonanie określonych badań?

– Trzeba pamiętać, że w procesie leczenia bardzo istotne jest wzajemne zaufanie na linii pacjent – lekarz. Pacjent sugerując lekarzowi wykonanie pewnych badań nie powinien czuć się zlekceważony jeżeli nie otrzyma na nie zlecenia. Każde badanie powinno mieć sens i przynosić korzyści dla zdrowia pacjenta. Nie ma sensu badać „ulubionego” cholesterolu nie modyfikując stylu życia i nie przestrzegając diety! Badania dodatkowe powinny być zlecane w zależności od potrzeb i aktualnego stanu zdrowia pacjenta. Kiedy wymaga tego sytuacja robi się kontrole nie bacząc na skromną stawkę kapitacyjną. Badania profilaktyczne są również bardzo ważne. Swoim pacjentom wykonuję je raz w roku. Jeżeli coś wyjdzie „nie tak” – pogłębiamy diagnostykę. Stara maksyma, że „lepiej zapobiegać niż leczyć” jest nadal aktualna. Z zadowoleniem stwierdzam, że wśród moich pacjentów coraz mniej jest palaczy papierosów. Świadoma skutków obrzydzam wszystkim ten nałóg, jak potrafię. Czasem jednak dopiero wizyta w oddziale kardiologicznym stanowi przełom w życiu palacza. I wtedy okazuje się, że można rzucić palenie!

– Rola lekarza POZ w ostatnich latach mocno została ograniczona do wypisywania recept lub skierowań do specjalistów.

– Być może od przyszłego roku, jako lekarze POZ uzyskamy większe uprawnienia. Dziś rzeczywiście jesteśmy trochę traktowani jak dyżurny ruchu, który rozdziela skierowania. Pacjenci czasem  zapominają, że większość schorzeń mogą wyleczyć u swojego lekarza i nie muszą biegać po mieście narzekając na długie kolejki do poradni specjalistycznych. Żałuję, że z oszczędności zabrano nam np. możliwość zlecania tomografii komputerowej. Znacznie skróciłoby to diagnostykę wielu poważnych schorzeń. Na przykład podejrzewając nowotwór nerki u pacjenta teraz muszę wypisać skierowanie do poradni urologicznej, do której trzeba się zarejestrować. Potem czeka się na tomografię komputerową, na którą kieruje urolog. W konsekwencji od podejrzenia choroby, do jej zdiagnozowania upływa wiele czasu, który dla chorego jest bezpowrotnie stracony. Dlatego nieustannie monitujemy, że my jako lekarze POZ powinniśmy mieć większe uprawnienia w zlecaniu badań. Znamy swoich pacjentów, mamy doświadczenie, mamy specjalizacje. Nie można więc traktować nas, jak tych od morfologii czy przeziębień.

– Czym kieruje się pani wysyłając chorego do specjalisty?

– Jeśli problem, z którym przychodzi pacjent nie przekracza moich kompetencji, to staram się go leczyć w poradni. Zdaję sobie sprawę, że dotarcie do specjalisty nie jest proste. Jeśli sytuacja jest podbramkowa, a  stan pacjenta tego wymaga, np. przy ewidentnych objawach choroby wieńcowej, zawsze możemy kierować pacjenta bezpośrednio do szpitala. Tam w miarę szybko wykonuje się diagnostykę i chory  uzyskuje potrzebną pomoc. Natomiast jeśli pacjent przychodzi do poradni z bólem np. nogi czy zmianami zwyrodnieniowymi widocznymi w badaniu radiologicznym i stan jego wymaga leczenia u ortopedy, czy neurologa to otrzymuje stosowne skierowanie. Oczywiście wiem, że nie będzie przyjęty natychmiast i przez ten czas staram się mu pomóc.

– Bywa, że na skierowaniach do specjalistów lekarze zamieszczają adnotację „Pilne”. Nie zawsze jednak jest to respektowane, na co skarżą się pacjenci.

– Oczywiście czasem robimy taką adnotację. Staram się jednak tego nie nadużywać. Naciskani przez pacjentów lekarze być może zbyt często stosują tę formuł albowiem dla chorego każde jego  schorzenie jest „pilne”. W rezultacie przypadki pilne niekoniecznie są w tym trybie przyjmowane. Jeśli specjalista w danym dniu ma kilku takich pacjentów, którego faktycznie należy leczyć pilnie? Nie dotyczy to np. pacjentów z urazami, którzy zawsze przyjmowani są w pierwszej kolejności. Pamiętać należy, że wszyscy przychodzą do specjalisty z dolegliwością, której uciążliwość zmusza do możliwie najszybszego skorzystania z porady specjalistycznej. Nie oznacza to jednak natychmiastowego przyjęcia, ponieważ często jest to niemożliwe.

– Jak lekarze POZ radzą sobie ze zmianami w odpłatnościach za leki i oczywiście samymi receptami?

– Od kwietnia wprowadzono nowe recepty, z nowym kodem kreskowym. Musimy więc sprawdzać czy wszystkie druki są aktualne, aby pacjent nie musiał wracać, co niestety czasem – przez nieuwagę – się zdarza. Bardzo uciążliwe są też zasady refundacji leków zmieniające się wraz z nowymi  rozporządzeniami Ministerstwa Zdrowia. Jako lekarze powinniśmy lecząc pacjentów kierować się głównie wskazaniami klinicznymi, wiedzą medyczną, a nie dokumentacją rejestracyjną leku. Co, jak się okazuje, nie bardzo zgodne jest z oczekiwaniami funduszu, który wymaga od nas znajomości charakterystyki danego produktu. Wynika z tego, że np. niektóre leki z grupy statyn, obniżające poziom cholesterolu, zarejestrowane są w prewencji pierwotnej, a inne w prewencji wtórnej choroby wieńcowej. Musimy wiedzieć zatem, który lek ma rejestrację w danej jednostce chorobowej i który możemy pacjentowi przepisać, żeby to było zgodne z wymogami NFZ. To zdecydowanie utrudnia pracę. Wypisanie recepty wymaga bowiem dokładnej diagnozy, analizy leku, wiedzy na temat odpłatności. Zwiększa to biurokrację i wydłuża czas przyjęć, a w konsekwencji nadwyręża cierpliwość chorych oczekujących w kolejce. Przepisy nieustannie się zmieniają i trudno za nimi nadążyć. Był okres, że lekarze, w obawie przed restrykcjami funduszu, wypisywali tylko leki na pełną odpłatność. Monitujemy więc do funduszu, aby te zasady refundacji były proste i jasne, a wskazania do stosowania leków oparte głównie na wiedzy  medycznej.

Ewa Osiecka

Ludzie:

Aleksandra Gamrot

Aleksandra Gamrot

Lekarz chorób wewnętrznych, NZOZ Twój Lekarz