Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

20.07.2023 19:00 | 2 komentarze | FK

Rodzina państwa Halfar każdego roku wyjeżdżała na egzotyczne wczasy. Byli w Egipcie, Turcji, Grecji, Norwegii i wielu innych ciekawych miejscach. Po wielu latach podróży zamienili jednak zorganizowane wczasy w kurortach na innego rodzaju wypoczynek, który jak sami mówią, daje im wolność i niezwykłe przeżycia. Wczasy realizowane przez biura podróży zamienili na kampera.

Hotele są nudne. Kamper daje wolność
Przed samochodem Pani Michalina z córką Klaudią, w samochodzie pan Jarosław z synem Łukaszem podczas wizyty w Hajduszoboszlo na Węgrzech.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Michalina i Jarosław Halfar od trzech lat nie wyobrażają sobie innego sposobu spędzania urlopu, jak wyjazd wynajętym kamperem. Wcześniej jeździli w egzotyczne miejsca i spędzali wypoczynek według ustalonego przez biuro podróży schematu. Jak sami mówią, po jakimś czasie stało się to nudne i pozbawione było samej idei odpoczynku, a przede wszystkim wolności. 

- Chcieliśmy spróbować czegoś nowego, właśnie ze względu na monotonność, która występuje podczas wyjazdu zorganizowanego przez biuro. Była to też zwykła ciekawość – mówi Michalina Halfar.

Zaczynali od Polski, która ich zachwyciła

Pierwszy raz rodzina wybrała się w Polskę, ze względu na obawy, które im towarzyszyły. Jak sami twierdzą, nie wiedzieli na czym polega taki wyjazd i czego mają się spodziewać.

- Mieliśmy w planie jechać gdzieś w tereny górskie, chcieliśmy odwiedzić Bieszczady. Przygotowaliśmy się zatem pod tym kątem, czyli buty, kurtki itd. Jak wyjeżdżaliśmy z domu to otrzymaliśmy informację od znajomych, którzy byli w tym rejonie o nawałnicy, która tam akurat nadeszła. Dlatego zupełnie nieprzygotowani podjęliśmy decyzję o zmianie planów i pojechaliśmy nad polskie morze. Nie mieliśmy klapków, stroju kąpielowego ani rzeczy typowych, które zabiera się, by poplażować - mówi pani Michalina.

Państwo Halfar zatrzymali się w Sopocie na parkingu dla kamperów, tzw. kamper placu, czyli specjalnym miejscu przeznaczonym dla takich właśnie samochodów. Tam spędzili kilka dni, które jak stwierdzają, zachwyciły każdego uczestnika tej wyprawy. Razem z nimi podróżował 75-letni ojciec pani Michaliny.

- Następnie pojechaliśmy na Mazury, gdyż mój ojciec, który pochodzi z Warszawy po wojnie został przymusowo przesiedlony w te rejony. Chciał trochę pozwiedzać i wrócić do wspomnień. Byliśmy nawet w kościele, w którym miał komunię. Później jechaliśmy do Grudziądza, a potem do Ciechocinka. I to było dla nas ogromne zaskoczenie. Myśleliśmy, że to jest taka miejscowość dla babć i dziadków, a to była najpiękniejsza wycieczka z całego tego wyjazdu. Polecam tę miejscowość, można tam miło spędzić czas. Wszędzie zawsze jesteśmy ok 3-4 dni, to starczy by zapoznać się z okolicą, w której jesteśmy i trochę wypocząć – mówi pani Michalina.

Państwo Halfar zawsze mają ze sobą rowery. Na zdjęciu pan Tadeusz -ojciec pani Michaliny w Chorwacji. Fot. arch.prywatne państwa Halfar

Państwo Halfar zawsze mają ze sobą rowery. Na zdjęciu pan Tadeusz -ojciec pani Michaliny w Chorwacji. Fot. arch.prywatne państwa Halfar

Co było największym zaskoczeniem?

- Największym zaskoczeniem byli ludzie spędzający czas w takie właśnie sposób. Utkwili mi w pamięci Czesi na starych motocyklach z plecakami, którzy przejechali całą Polskę i dotarli do Sopotu. Drugim zaskoczeniem były pojazdy. Pamiętam obywatela Niemiec, który przyjechał autobusem przerobionym na kamper. Wzbudzał zainteresowanie każdego, ponieważ był to dość oryginalny pojazd. Nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy. Można tam spotkać osoby różnej narodowości, które zwiedzają w ten sposób cały świat już od wielu lat. Najczęściej jednak tę formę wczasów wybierają osoby dorosłe, całe rodziny, rzadziej młodzież – mówi Michalina

Na kamper placu nie brakuje ciekawych samochodów. Fot. arch. prywatne państwa Halfar

Na kamper placu nie brakuje ciekawych samochodów. Fot. arch. prywatne państwa Halfar

Kolejna wycieczka odbyła się za rok. Tym razem zdecydowali się odwiedzić znaną sobie Chorwację. 

- Jechaliśmy również na ślepo. Trasa była długa, zaś po dotarciu na miejsce było ciężko znaleźć wolny teren. Pomimo tego, że tam są ogromne tzw. kamper place. Najpierw zatrzymaliśmy się w Rovinj, tam można było spotkać osoby z całego świata, Polaków natomiast nie widywaliśmy. Potem jechaliśmy do miejscowości Novigrad. W Chorwacji przy tych miejscach dla kamperów było wiele atrakcji. Są przygotowane atrakcje dla turystów chcących spędzić czas podobnie jak w kurorcie. Są baseny, animatorzy zabawiają dzieci, jakieś mini dyskoteki dla najmłodszych. Jeśli chodzi o toalety i prysznice, które są na tych placach, to spełniają najwyższe standardy. Wynika to z faktu, że place dla kamperów na Chorwacji należą zawsze pod jakiś kompleks wypoczynkowy, a te przeważnie mają wysoki poziom - wspomina pani Halfar.

Jak wygląda kamper plac?

- Na początku trzeba pójść do recepcji, zarejestrować się, wybrać sobie miejsce, no i „zakotwiczyć” się. Trzeba później sobie zorganizować teren, na którym się będzie odpoczywało. My zazwyczaj nie robiliśmy obiadów, tylko śniadania i kolacje, ale są osoby które normalnie gotują. Mój syn od razu wyrusza na przejażdżkę hulajnogą, aby zobaczyć jakie są samochody, zwiedzić okolicę lub co ciekawego można tam robić. Jest to takie małe miasteczko, które ma swoje toalety, prysznice, miejsca do odpoczynku. Jest energia elektryczna, więc można się podłączyć do prądu i korzystać np. z telewizora, który jest w wyposażeniu kampera, lub gotować na kuchence, jeśli ktoś chce. Osobno jest opłata za samochód, za osobę i za prąd. Nie są to tanie opłaty. W takich miejscach można biwakować, robić grilla itd. Oczywiście wszystko musi być zgodne z regulaminem. Wiele osób przyjeżdża ze zwierzętami, głównie psami. Ciekawostką jest fakt, że jeden drugiemu sobie bardzo pomaga na takim placu. Jest to jakaś jedna wielka rodzina, społeczność utworzona czasem na kilka dni. Jest zupełnie inaczej niż w hotelu, gdzie nikt nikogo nie zna. Na tych placach można dużo szybciej się z kimś zapoznać, sprzyjają ku temu specyficzne warunki i okoliczności tam panujące. Tak to już tam jest - dodaje pani Michalina.

Biwakowanie na kamper placu. Psy są często towarzyszami podróży. Fot. arch.prywatne państwa Halfar

Biwakowanie na kamper placu. Psy są często towarzyszami podróży. Fot. arch.prywatne państwa Halfar

Trasa wymaga wysiłku

Jak wspominają państwo Halfar, samochód bierze się z wypożyczalni z pełnym bakiem i tak samo się go zwraca do wypożyczalni. Na trasie trzeba pamiętać o tym, że może nie być stacji i możliwości zatankowania. Zdarza się, że nawigacja nie poprowadzi prawidłowo. Kierowca musi zwracać uwagę na wiadukty i inne przeszkody ponieważ samochód jest wyższy od zwykłej osobówki.

- Staramy się jechać za samochodem ciężarowym, wtedy pali się mniej paliwa. Nigdy nie wyprzedzamy takiego wozu. Na jednym baku paliwa można przejechać w zależności od rodzaju auta około 500 km, spalanie to około 10-12 litrów na 100 km. Koszt wypożyczenia kampera to od 500- 700 złotych na dobę w zależności od terminu, do tego dochodzi opłata za miejsce i paliwo. Oczywiście należy również wykupić winiety na wszystkie kraje, przez które się przejeżdża. Najlepiej zrobić to w Polsce przez internet. Obowiązkowo zabieramy zawsze ze sobą rowery, na których zwiedzamy później okolicę – mówi Jarosław Halfar, mąż pani Michaliny.

W tym roku państwo Halfar wybrali się na Węgry, zaczęli od stolicy, która ich zachwyciła.

- Muszę przyznać, że pierwszy raz byłam w Budapeszcie i miasto zrobiło na mnie ogromnie pozytywne wrażenie i mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że stolica Węgier jest piękniejsza od Rzymu – mówi pani Halfar.

Później udali się do Hajduszoboszlo czyli najsłynniejszego uzdrowiska na Wielkiej Nizinie Węgierskiej, gdzie znajduje się największy kompleks kąpielowy w Europie, a następnie zatrzymali się w kolejnym punkcie – mieście Bogacs,które słynie z winnic i wód termalnych. Tam jednak zaskoczyły ich burze, które inaczej przeżywa się będąc w kamperze i na placu.

- Tutaj niestety wyszło nasze małe doświadczenie w kwestii parkowania. Miejsce, gdzie mieliśmy postój na kamper placu było narażone na podtopienie. Brakowało nam mojego ojca, który zawsze wybiera takie miejsce, gdzie są korzenie drzew. Wtedy teren jest pewny i nie tworzy się błoto powstające na skutek ulewy. Nasze koła zaczęły grzęznąc w błocie. Próbowaliśmy kilka razy wyjechać i w końcu się udało, jednak nie bez problemów i stresu. Gdyby się nie udało, musielibyśmy ściągać pomoc. Pomimo tego, że mój mąż jest kierowcą zawodowym, nie zwróciliśmy na to uwagi. Następnym razem wybierzemy miejsce utwardzone - relacjonuje pani Michalina.

Dlaczego wybrać taki rodzaj wypoczynku?

- Warto jechać, bo masz totalny luz, nie musisz się wystroić, a jeżeli nie podoba Ci się to miejsce, do którego przyjechałeś, jedziesz dalej. W przypadku wczasów, które proponuje agencja turystyczna, nie masz możliwości zmiany. Przyjeżdżasz na miejsce i musisz być w hotelu lub terenie, który nie zawsze spełnia oczekiwania. Nie ma możliwości zmian – dodaje pani Michalina.

Nie każdy zdecydowałby się pojechać na takie wczasy, wiąże się to z wielkim wyzwaniem. Nie mniej jednak państwo Halfar podkreślają, że jest to niesamowite przeżycie, również jeżeli chodzi o samochody, które tam można spotkać. Jedno co podkreślają, to niesamowita wolność, jaką daje taka forma wypoczynku.

Na kamper placu wszyscy są równi

- W podróży kamperem można spotkać ludzi niesamowicie bogatych, którzy mają wielkie samochody, czy nawet autobusy przerobione na kampery i mniej zamożnych, którzy przyjechali na motocyklach, ale nikt się nie wywyższa, nikt nie jest ważniejszy, wszyscy są równi na kamper placu. Wszyscy tworzą wspólną społeczność i to jest coś, co mi się w tym wszystkim podoba, totalny luz pod każdym względem i to, że można pojechać gdzie się chce i kiedy się chce do dowolnego miejsca na mapie. Myślę, że już w przyszłym roku spróbujemy pojechać na tzw. dziko - kończy pani Michasia.