Poniedziałek, 2 grudnia 2024

imieniny: Balbiny, Pauliny, Rafała

RSS

Obawiam się tylko niesłusznych osądów - rozmowa z senator Ewą Gawędą [WYWIAD]

09.03.2022 08:50 | 24 komentarze | ska

Kontynuując pytania o spojrzenie kobiet w polityce, rozmawiamy z senator Ewą Gawędą o konsekwencji w działaniu, uwarunkowaniach rodzinnych, różnicy między pracą w sejmiku a Senacie oraz czasie, którego brakuje na realizację pasji.

Obawiam się tylko niesłusznych osądów - rozmowa z senator Ewą Gawędą [WYWIAD]
Ewa Gawęda opowiada o różnicach w pracy Senatu i sejmiku, a także o tym, czy kobietom jest łatwiej w polityce. fot. S.Kamczyk
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Szymon Kamczyk. Kobiecie łatwiej, czy trudniej dobijać się do politycznych salonów, aby rozwiązywać różnego rodzaju sprawy?

Ewa Gawęda. Wydaje mi się, że kobiecie jest łatwiej uzyskiwać posłuch w różnych ministerstwach oraz różnych instytucjach. Nie chcę oczywiście generalizować i odpowiadać za inne parlamentarzystki, jednak ja nie mam z tym żadnych trudności. Jestem krótko parlamentarzystką, ale zawsze ze strony panów, którzy zazwyczaj pracują w ministerstwach, spotykam się z dobrą współpracą. 

Z czego wynika pani konsekwencja, chęć doprowadzania spraw do końca?

Może z tego, że przez wiele lat byłam przedsiębiorcą. Na sprawy, których się podejmuję, staram się spoglądać niczym przedsiębiorca. Kiedy ktoś prosi mnie o interwencję w jakiejś sprawie, analizuję ją i oceniam, w jaki sposób mogę skutecznie pomóc. Kiedy podejmuję decyzję o zajęciu się daną sprawą, to wtedy już nie odkładam jej na półkę, tylko staram się ją zrealizować. I kiedy mi się udaje komuś pomóc – czasem trwa to krócej, a czasem dłużej – przynosi mi to ogromną satysfakcję.

To pani pierwsza kadencja w senacie, ale nie pierwszyzna w polityce. W porównaniu do działalności w sejmiku województwa, w Senacie jest łatwiej czy trudniej cokolwiek załatwić? Im wyżej, tym łatwiej, czy też jest to inny kaliber spraw?

Jako senator mam dostęp do wszystkich ministerstw. Jako radna sejmiku bardziej skupiałam się na sprawach lokalnych, byłam pomostem pomiędzy sejmikiem województwa, a samorządowcami. Były to sprawy głównie dotyczące właśnie samorządów. Obecnie dochodzą do tego różne sprawy obywatelskie. Przychodzą do mnie mieszkańcy ze sprawami w ich ocenie beznadziejnymi, bo przeszli już wszystkie możliwe dla siebie szczeble. Często uważają, że jestem dla nich ostatnią deską ratunku, która może im pomóc. Wtedy analizuję daną sprawę pod kątem przepisów, ustaw i rozporządzeń – czy da się pomóc na tym polu. Oczywiście nieodzowna jest moja współpraca z prawnikami. Jako radna sejmiku nie zajmowałam się tak skomplikowanymi sprawami, jak obecnie, kiedy jestem senatorem. To przekłada się na to, że wtedy mogłam nadal prowadzić swoje przedsiębiorstwo. Obecnie nie prowadzę już firmy, bo w związku z dużą liczbą spraw, którymi zajmuję się jako senator i ich skomplikowaniem, nie miałabym na to zwyczajnie czasu. 

Czy pani wyobrażenia o warszawskiej polityce mocno różniły się od zastanej rzeczywistości?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Z charakteru jestem optymistką. We wszystkich działaniach i sprawach staram się widzieć przede wszystkim dobre strony. Kiedy nie miałam jeszcze nic wspólnego z polityką, wydawało mi się, że dla parlamentarzysty nie ma przeszkód w załatwieniu różnych, nawet trudnych spraw. Myślałam, że skoro funkcjonuje dana ustawa, daje ona jasny przekaz. Teraz wiem, że nie da się tak precyzyjnie skonstruować ustawy czy rozporządzenia, aby wszyscy byli zadowoleni. Kiedy już wydaje się nam, że można wprowadzić w ustawie zmiany, okazuje się, że mogą prowadzić one do nadużyć. Dlatego wiele kwestii trzeba wyważyć. Skupiam się na obszarach ochrony środowiska i sprawach społecznych, senioralnych, osobach niepełnosprawnych i rodzinie. Widzę, jak prawo jest skonstruowane, można przytoczyć np. sprawy związane z przemocą domową. Nie ma przecież żadnych wątpliwości, że ofiary przemocy domowej trzeba chronić. Zdarzają się jednak przypadki, kiedy przepisy są nadużywane, wykorzystuje się je, by osiągnąć oczekiwane dla siebie rezultaty np. w bataliach przed sądami rodzinnymi. To trudne obszary, z czego wcześniej nie zdawałam sobie sprawy. 

Ale wcześniej pewnie obserwowała pani męża w pracy?

Na pewno jest mi dużo łatwiej, niż moim kolegom i koleżankom, którzy nie byli wcześniej związani z polityka. Od lat byłam społecznie zaangażowana w pomoc. Czasem osoby, które chciały dotrzeć do mojego męża, trafiały do mnie z prośbą o pomoc w umówieniu się, przedstawiały mi swoje sprawy. Wiedziałam więc jakie problemy musi umieć rozwiązywać polityk. Choć oczywiście wiedza, nazwijmy to teoretyczna to jedno, a konkretne doświadczenie, to już zupełnie inna rzecz. 

W tym natłoku spraw, spotkań, ma pani czas na życie rodzinne?

Staramy się z mężem nie przenosić do domu tematów z życia zawodowego. Jest to trudne, ale wspólnego czasu mamy tak mało, że staramy się wykorzystać te chwile maksymalnie. Zostawiamy politykę za progiem, ale nie zawsze się to udaje. To, że mamy mało wspólnego czasu wynika z harmonogramu posiedzeń Sejmu i Senatu, które obradują w innych tygodniach. Kiedy jestem na miejscu, mój mąż jest w Warszawie i odwrotnie. Zazwyczaj to tylko weekendy są czasem, kiedy możemy zająć się życiem rodzinnym, ale też w soboty czy niedzielę mają miejsce wydarzenia, na które jesteśmy zapraszani i chcemy w nich uczestniczyć. 

A co z pasjami, jest jeszcze czas na realizację zainteresowań, co panią pasjonuje?

Moją pasją od zawsze jest fotografia. Przez 30 lat zajmowałam się nią zawodowo, łącząc to z ogromną przyjemnością i pasją. Od rozpoczęcia kadencji odłożyłam aparat na półkę i jeszcze nie fotografowałam, bo po prostu nie mam na to czasu. Tęsknię do tego i cały czas obiecuję sobie, że przy najbliższym wyjeździe na urlop, wyłączę telefon, wezmę aparat i będę patrzyć na świat przez szkło obiektywu. Nie udało mi się jeszcze tego planu zrealizować. Moją pasją są także wędrówki górskie i podróże, które mnie relaksują. 

Czy jest coś w pani pracy czy życiu, czego się pani obawia? 

Boję się hejtu. Inni senatorowie przyznają, że mają z tym do czynienia, ale ja na szczęście nie doświadczyłam tego zjawiska na własnej skórze. Na początku mojej kadencji założyłam sobie, że jak zakończę pracę w Senacie, to chciałaby, żeby nie było nikogo, kto pomyślałby, że zmarnował swój głos, oddając go na mnie. Dlatego na poważnie zajmuję się wszystkimi sprawami, które do mnie trafiają. Mam też jednak świadomość, że nasze społeczeństwo jest bardzo podzielone politycznie. Kiedy byłam radną sejmiku, nie odczuwałam tak mocno przynależności do konkretnej frakcji politycznej. Oczywiście jestem z krwi i kości konserwatystką, osobą wierzącą, a przez to wartości wynikające z wiary są dla mnie priorytetem, ale rozumiem, że nie wszyscy muszą podzielać te wartości. Chciałabym jednak być oceniana przede wszystkim za moją pracę w terenie i w parlamencie. Tymczasem obserwuję, że ludzie czasem nawet dostrzegając dobrą pracę parlamentarzysty, patrzą tylko na jego łatkę polityczną czy wyznawany system wartości i oceniają go tylko z tej perspektywy. Obawiam się takich niesłusznych osądów. 

Czy pani zdaniem jest za mało kobiet w kręgach władzy?

Trzeba przyznać, że kobiety nie garną się tak chętnie do polityki jak mężczyźni. Często mają inne priorytety. Rola kobiety, jako matki, żony, jest wpisana w nasz genotyp, choć oczywiście wiele kobiet inaczej widzi swoją rolę i mają one do tego prawo. W Senacie czy też w ministerstwach wyraźnie jest mniej kobiet niż mężczyzn. Ale widzimy, że te parlamentarzystki, które są, czasem radzą sobie lepiej niż mężczyźni.  Dobrze więc, że kobiety mają otwartą furtkę na listach wyborczych i że z niej dobrowolnie korzystają. Nie chciałabym jednak, aby pchać je do polityki na siłę. 

Czego można życzyć kobiecie władzy z okazji Dnia Kobiet?

Tak, jak wspomniałam, jestem optymistką i uważam, że nie ma rzeczy niemożliwych. Przeszkody istnieją tylko w naszej głowie. Są po to, aby je pokonywać. Życzyłabym wszystkim kobietom, aby zawsze dążyły do swoich celów i marzeń, starały się je realizować i pamiętały o tym, że jeśli nie będą starać się pokonać przeszkód, to nigdy nie przekonają się, czy to możliwe. Tego też życzyłabym sobie, a także radości z każdego dnia. 

Ludzie:

Ewa Gawęda

Ewa Gawęda

Była senator.