Miłosz Nosiadek - akwarelista z powołania
Istnieje wiele różnych technik malarskich. Jedną z nich jest akwarela. Miłosz Nosiadek swoje życie związał właśnie z nią. W rozmowie z nami opowiada o tym, dlaczego zamiast architektem został malarzem i na czym polega akwarela.
Kiedy odkryłeś, że masz talent do malowania?
To jest długa historia, ale postaram się krótko opowiedzieć. Zacząłem rysować dość późno, bo dopiero wtedy, gdy chciałem dostać się na architekturę na studia. Musiałem zdać egzamin z rysunku. Poszedłem na kurs i Opatrzność Boża sprawiła, że w internecie trafiłem na świetnego nauczyciela, Grzegorza Mitręgę, który prowadził kurs przygotowujący do egzaminu na architekturę. Na tych lekcjach zacząłem rysować. Wyglądało to standardowo - kartka papieru, ołówek, martwa natura.
Wtedy poczułeś, że rysowanie to coś, w czym mógłbyś się rozwijać?
Chodziłem na te zajęcia i cały czas czułem niedosyt. Chciałem więcej, kręciło mnie to. Wcześniej studiowałem budownictwo i to był dla mnie taki ogromny przeskok - wcześniej liczyłem zbrojenia belek żelbetowych, a nagle odkryłem, że mogę spełniać się inaczej. Teraz wiem, że to budownictwo było zupełnie niespójne z moją duszą, która od zawsze była artystyczna.
Na zajęciach zaczęliśmy od rysowania ołówkiem, ale z czasem zaczęło mi brakować kontrastu. Grafitowy ołówek jest lekki, chciałem czegoś mocniejszego. Wziąłem piórko - czarna mocna krecha. Ta metoda jednak wymagała dużo cierpliwości i wiedziałem, że to jeszcze nie moja technika. dlatego te ostre krawędzie i mocne czarne kreski rozmyłem wodą i zamiast piórka wziąłem pędzel. Od tego już tylko krok dzielił mnie od akwareli. Wystarczyło dodać koloru i to już była akwarela. Tak w to wsiąknąłem, że nie odpuściłem aż do dziś.
Byłeś nie w swojej bajce.
Dokładnie. Od dziecka grałem na skrzypcach, więc mimo wszystko zawsze sztuka była obecna w moim życiu. Dorastałem w domu, gdzie było miejsce na kulturę sztukę i muzykę… Byłem tym nasiąknięty i pewnie też dlatego ostatecznie łatwiej było mi odnaleźć swoje powołanie. Z dystansu widzę, że to budownictwo było dla mnie czymś obcym. Stąd pomysł zdania egzaminu na architekturę.
Portret Enrico Moriccone autorstwa Miłosza Nosiadka
Skończyłeś tę architekturę?
Tak, skończyłem. Plan był taki, żebym przejął tą rodzinną schedę i naprawdę chciałem to zrobić. Ale jak wiesz, wyszło inaczej. Odkryłem sztukę, ale jako uparty Nosiadek, skończyłem te studia, dopiąłem swego i nawet dwa lata popracowałem jako architekt, a sztukę traktowałem dorywczo, jako pasję. Jednak gdy po studiach założyłem własną działalność, stwierdziłem, że chcę malować. To jest moje powołanie i czuję, że taki jest plan Boga wobec mnie.
Co było „nie tak” z tą architekturą?
W architekturze wszystko musi się zgadzać co do centymetra. Nie współgra to z moją duszą, ja bardzo lubię improwizację i wolność. Myślę, że każdy może odnaleźć swoją drogę, ale trzeba mieć też odwagę na to, aby nią pójść. Wiele osób nawet wie, co chciałoby robić, co jest ich pasją, ale jednak po to nie sięgają. Często pragmatyzm wygrywa.
Czy już gdy byłeś dzieckiem było wiadomo, że masz dryg do rysowania?
Jak patrzę w przeszłość to widzę tam znaki, które pokazywały, że mam artystyczne zdolności, ale w tamtym czasie nie interpretowałem ich w ten sposób. Nie byłem dzieckiem, które brało udział w konkursach plastycznych i je wygrywało. Mimo to, już jako dziecko rysowałem, podpatrywałem jak mama, która jest architektem, rysowała. Chciałem ją naśladować. Mama rysowała domki, drzewa i elewacje i bardzo mi się to podobało. Zresztą, sądziłem, że też będę wykonywał ten zawód i swoje umiejętności plastyczne rozpatrywałem właśnie w tym kontekście, a nie w artystycznym. Dlatego ja też siadałem i rysowałem domki i drzewka, bo myślałem, że zostanę architektem jak moja mama. A jednak chodziło o rysowanie i co innego było mi pisane. Cały czas też towarzyszyła mi muzyka. Od dziecka działałem artystycznie, ale to zawsze było tak z boku, nigdy się nie nastawiałem na to, że to będzie moim głównym zajęciem. A później nagle rysowanie zaczęło wieść prym i architektura zeszła na boczny tor.
Rodzice byli zawiedzeni? Myśleli przecież, że przejmiesz ich firmę.
Moja mama jest bardzo kochana (śmiech). Dziękuję Bogu, że mam rodziców, którzy są na tyle mądrzy, że zauważyli moją pasję i to, że malowanie naprawdę mnie cieszy. Wspierali mnie i akceptowali mój wybór. Tata mi powiedział: „Miłosz, możesz robić w życiu co chcesz, ale rób to świetnie”. Mimo że skończyłem inne studia, był plan, abym przejął rodzinną firmę, miałem otwartą drogę. To był bardzo mądry ruch ze strony moich rodziców. Dzięki temu robię to, co kocham i jestem spełniony.
Akwarela autorstwa Miłosza Nosiadka. Przedstawia miasto Bielsko-Biała
Malujesz akwarelami. Na czym polega ta technika?
W szkole zawsze używało się akwarelowych farb w formie pastylek, które były beznadziejne. Fatalnie się nimi malowało. Ale rzeczywiście malowanie akwarelami polega na tym, że bierze się farbę wodną, pędzel z wodą, rozwadnia się tę akwarelę, która robi się płynna i wchodzi w pędzel. Maluje się na papierze bawełnianym, celulozowym lub na mieszanych papierach. Na podobraziach też da się malować, ale do akwareli najlepszy jest papier. Technicznie wygląda to tak, że im bardziej jesteś w stanie zapanować nad wilgotnością farby i pędzla, tym bardziej różnorodne efekty będziesz w stanie uzyskać.
Brzmi to skomplikowanie.
I takie właśnie jest. Największa trudność tkwi w tym, że po nałożeniu farby na papier, ona w niego wsiąka i nic już nie da się zrobić, nie można tego poprawić. Trzeba pracować z tym, co jest. To właśnie urzeka mnie w akwarelach - często brak planu, reagowanie na to, co aktualnie się przydarza i co widzę przed sobą na kartce papieru. Przy malowaniu akwarelami trzeba być absolutnie skoncentrowanym, nakłada się farbę, ona wsiąka i jak ja to mówię: „Po robocie”. Akwarela jest techniką laserunkową. Wyobraź sobie, jakbyś kładła jedno na drugim przezroczyste szkiełka o różnych barwach - właśnie tak działa akwarela. Da się malować jedynie coraz ciemniej, nie da się na kolor nałożyć jaśniejszego odcienia.
Portret Radzimira Dębskiego, kompozytora muzyki filmowej i rozrywkowej. Powstał w ramach cyklu akwareli przedstawiających znanych muzyków.
Jaka jest filozofia akwareli?
Akwarela nie ma swojej konkretnej filozofii, mimo że ja sobie ją dorabiam (śmiech). Malarstwo to nie jest tylko umiejętność używania farby i pędzla. To też konieczność myślenia o perspektywie, o tym, w jaki sposób ludzkie oko widzi obrazy, jak się rozchodzi światło. Trzeba łączyć ze sobą różne dziedziny wiedzy. Zresztą, Leonardo da Vinci za pomocą malarstwa dokonywał odkryć - dla przykładu sfumato, czyli perspektywa powietrzna. Z włoskiego słowo to oznacza „zamglone” i polega to też na tym, że obiekty oddalone od nas widzimy jako bardziej niebieskie i rozmyte niż są w rzeczywistości. Malując, trzeba pamiętać o tych niuansach i uwzględniać to w swoich pracach, aby efekty lepiej oddawały rzeczywistość.
Dzięki tej wiedzy niektóre obrazy są tak realistyczne?
Mamy już taką wiedzę, że da się namalować obraz, który wygląda jak fotografia. Wiemy, jak widzi ludzkie oko i co jest dla niego atrakcyjne. Poprzez malowanie da się całkiem dokładnie odwzorować na płaskiej powierzchni to, jak widzi oko człowieka. Do tego samego służy perspektywa. To, co jest bliżej, jest większe, a obiekty w oddali rysuje się mniejsze. Malarstwo skupia w sobie jednocześnie wiele dziedzin nauki, jest interdyscyplinarne. To właśnie jest w nim dla mnie tak fascynujące. Niezależnie od techniki, w jakiej się tworzy, trzeba zwracać uwagę na perspektywę, przestrzeń, proporcje i to jest niezwykłe. To są uniwersalne zasady w malarstwie, które nie wynikają z żadnej konkretnej techniki.
Rozmawiała Agata Paszek
Miłosz Nosiadek urodził się w 1992 roku. Jest członkiem Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich, malarzem akwarelistą, skrzypkiem, a z wykształcenia magistrem inżynierem architektem. Uczestniczył we wielu wystawach, zarówno indywidualnych jak i zbiorowych, jego prace były wystawiane w Pałacu Sztuki w Krakowie, Muzeum Papieru i Znaku Wodnego w Fabriano we Włoszech. Regularnie prowadzi warsztaty malarstwa akwarelowego i rysunku. Był jedną z 40 osób, które zostały wyłonione z grona 1450 artystów z całego świata, by pokazać swoje umiejętności na największym festiwalu akwarelowym - FabrianoInAcquarello. Jest także liderem grupy Polskiej na festiwalu UrbinoInAcquarello oraz organizatorem plenerów malarskich. Gdy nie zajmuje się malarstwem, gra na skrzypcach w kilku zespołach, m.in. w „zaNim pójdę”, „Redlin” oraz na Tyskich Wieczorach Uwielbienia.