Lokalne specjały to inwestycja w Śląsk - wywiad z Wojciechem Kałużą
Patronat honorowy nad akcją Nowin „Kupuję-Smakuję” objął Wicemarszałek Województwa Śląskiego Wojciech Kałuża. Zapytaliśmy go o to, dlaczego warto wybierać polskie i śląskie produkty, jak możemy pomóc lokalnej branży spożywczej, a także co jest jego specjalnością, gdy bryluje w kuchni...
Lokalne specjały to inwestycja w Śląsk - wywiad z Wojciechem Kałużą
Red. Co spowodowało, że zdecydował się pan objąć patronatem akcję „Kupuję-Smakuję”?
Wojciech Kałuża. Kiedy pojawiła się propozycja objęcia patronatem akcji, nawet przez chwilę się nie zastanawiałem. Kwestia naszych lokalnych marek i produktów jest bardzo istotna, w wielu wymiarach. Możemy mówić o wymiarze gospodarczym, bo przecież kupując lokalne produkty promujemy miejscowe marki, a z kolei pieniądze pozostają w naszej lokalnej gospodarce, z kolei podatki trafiają do samorządu. Ten nie posiada w zasadzie własnych środków, a żyje i funkcjonuje przede wszystkim z podatków. Im więcej pieniędzy pozostaje w regionie, tym więcej trafia do lokalnych budżetów, a później te pieniądze są wykorzystywane do budowy dróg, wspomagania kultury, sportu, oświaty i wielu innych dziedzin życia społecznego. Zależy nam na tym, aby przepływ pieniądza pozostał w województwie śląskim.
Nie musimy się wstydzić lokalnych produktów?
Absolutnie! Za nimi idzie wysoka jakość. Ślązacy są skrupulatni, bo przecież etos pracy mamy zakorzeniony od pokoleń. Jak już coś robimy, to jak najlepiej się da. To przekłada się na wszystkie branże, a szczególnie na sektor spożywczy. Pamiętamy nasze smaki z dzieciństwa, wracamy do nich. Kiedy kupujemy chleb to najczęściej idziemy do miejscowej rodzinnej piekarni, po krupnioki i żymloki idziemy do naszego mięsnego, a po mleko do lokalnej mleczarni. Za nimi idą miejsca pracy, środki na rozwój, środki z CIT i PIT dla naszych samorządów.
W tym roku kryzys mocno dotknął również sektor spożywczy?
Ta branża może nie została tak dotkliwie potraktowana przez COVID-19, jak np. przedsiębiorstwa turystyczne, ale z pewnością odbiło się to na wolumenie sprzedaży. Towarzyszą nam przecież obawy przed pójściem w miejsca, gdzie przebywają ludzie, dlatego też być może rzadziej odwiedzamy punkty handlowe. Jestem przekonany, że jak już powiedziałem, nasze wyroby bronią się jakością. Jeśli coś jest nasze, lokalne, po prostu warto to wspierać. Tak się dzieje na całym świecie. W Europie wszystkie kraje promuja lokalne marki. Czasem te produkty są nieco droższe niż dostępne w sieciówkach, jednak zawsze wyróżnia je jakość. Tak jest również na Śląsku, gdzie np. Śląska Organizacja Turystyczna od wielu lat prowadzi akcję „Szlak Śląskich Smaków”, promując miejsca z regionalnymi specjałami, które warto odwiedzić. Chcemy wzbogacać stale tę ofertę. Wiem, że ŚOT planuje zakup specjalnych pojazdów, które na zasadzie foodtrucków będą promować śląskie produkty przy okazji różnego rodzaju wydarzeń.
Na ile producentom żywności może pomóc przeciętny Kowalski?
Wydaje się, że wystarczy wyrobić sobie pewne nawyki. Wstajemy rano i po świeże bułki na śniadanie idziemy do sąsiedniej piekarni, a po masło do miejscowego gospodarza. To tylko przykład, ale takie drobne przyzwyczajenia naprawdę mogą mieć duże przełożenie na wsparcie. Nawet odwiedzając duże sklepy, warto zwracać uwagę na to, jakie produkty wybieramy. Czytajmy oznaczenia, szukajmy wyrobów z naszego regionu. Zapewniam, że ich smak będzie wyjątkowy, a może pozwoli nam się cofnąć do smaków dzieciństwa. Ja dzisiaj mogę sobie przypomnieć taki właśnie smak codziennego chleba z piekarni „U Witoszka” w Żorach, który jedliśmy z cukrem i śmietaną. To był zastrzyk węglowodanów, z którego często korzystali wszyscy koledzy z boiska, kiedy babcia kroiła solidne pajdy, a wszyscy jedli. Kiedyś może dostępność wyrobów była ograniczona, to natomiast pobudzało kreatywność. Dzięki temu dzisiaj wspomnienia smaków z dzieciństwa są moim zdaniem tak silne.
Śląsk chyba również nie ma się czego wstydzić, jeśli mówimy o dużych markach, np. firm Mokate, Mieszko czy Tyskie Browary Książęce, ambasadorach naszego regionu w kraju i w Europie?
Przed takimi przedsiębiorcami musimy chylić czoła, bo na dużym globalnym rynku ich marki przecierają sobie drogę dość sprawnie, a ten rynek wcale nie jest łatwy. Tak jak już powiedzieliśmy, one również bronią się jakością, która wynika w tym przypadku głównie z procesów produkcyjnych. Jeżeli w takim procesie od początku stawia się na smak, zdrowy skład, ekologię, otrzymujemy produkt godny polecenia. W przypadku dużych firm pojawia się też odpowiedzialność społeczna. Dobrym przykładem jest wspomniana rodzinna firma MOKATE, której właściciel pan Adam Mokrysz jest np. wielbicielem szachów i ta dziedzina jest mocno wspierana przez firmę. Mamy w województwie gro marek, które godnie nas reprezentują. Jesteśmy sporym regioniem, który zamieszkuje 4,5 mln ludzi, wśród których wielu ma zakodowaną przedsiębiorczość. Śląsk stwarza też dobre warunki do inwestowania, będąc drugim regionem w Polsce pod kątem chęci inwestowania. To nie tylko kwestia dobrych terenów inwestycyjnych, ale też sumiennych pracowników.
Pan gotuje?
Tak, gotuję i bardzo to lubię.
Co jest pana specjalnością?
W tygodniu zazwyczaj ciężko znaleźć czas na gotowanie, ale niedziela w kuchni jest moja. Bardzo się cieszę, kiedy mogę podziałać w kuchni. Uwielbiam przygotowywać nasz śląski niedzielny obiad, czyli zupę z nuglami (rosół) na kilku rodzajach mięsa, a potem roladę wieprzowa lub wołową, kluski i modro kapusta. Różne są szkoły, ale ja zawsze wsad do rolady kroję w kostkę, bo łatwiej je potem zwijać. Uważam, że każdy Ślązak powinien wiedzieć jak zrobić kluski. Musimy przekazywać tę tradycję kolejnym pokoleniom. Dlatego przypominam. Aby zrobić białe kluski ziemniaki gotujemy i przeciskamy przez praskę. Jedną czwartą ziemniaków odkładamy na bok i tę lukę wagową zapełniamy mąką ziemniaczaną, wbijamy jajko i zagniatamy. Masa musi odchodzić od ręki. Potem robimy wałki z ciasta i kroimy plastry, które trzeba kulać w kulki. Pamiętajmy też o dziurce, choć długo zastanawiałem się, jakie ma ona przeznaczenie. Podobno jest po to, aby zbierał się w niej sos. Do tego modro kapusta z boczkiem i jest pysznie. W wielu domach ten klasyczny śląski obiad jest pewną świętością.
W święta też będzie pan rządzić w kuchni?
Pewnie, tym bardziej, że wspólne spędzanie czasu w kuchni z rodziną cementuje więzi. Kuchnia to serce domu. Choć potrawy świąteczne to głównie domena mojej żony, mamy oczywiście takie, które robimy wspólnie. To np. rosół na rybich głowach z grzankami, pieczony karp, kapusta z grzybami. Też słodka moczka i makówki w dużej misce. W świętach najbardziej cenię sobie to, że jesteśmy razem. Zawsze też brakuje mi tych, którzy odeszli. To okazja do wspomnień osób, które wiele nas nauczyły. Cieszę się z tego czasu. Nowonarodzony Chrystus jest z nami w naszych domach w tym radosnym okresie.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję i korzystając z okazji życzę Czytelnikom Nowin przede wszystkim dużo zdrowia. Trochę spokoju, wyciszenia, jak najmniej polityki. Aby ten nadchodzący rok 2021 był znacznie lepszy od minionego!