Niedziela, 24 listopada 2024

imieniny: Emmy, Flory, Jana

RSS

Spółdzielnia wzięła pieniądze, a potem chciała go wyrzucić na bruk

06.01.2017 07:00 | 15 komentarzy | juk

Spółdzielnia Mieszkaniowa Orłowiec chciała wyrzucić na bruk pszowianina. Bo nie jest oficjalnie najemcą mieszkania. Tyle że uregulował zadłużenie, które wisiało na mieszkaniu, choć nie musiał tego robić. Po naszej interwencji spółdzielnia zdanie zmieniła.

Spółdzielnia wzięła pieniądze, a potem chciała go wyrzucić na bruk
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Do naszej redakcji zgłosiła się córka pana Stanisława Świderskiego, któremu groziła eksmisja z mieszkania. Powodem podjętej decyzji przez spółdzielnię był brak podpisania umowy wynajmu. – Wyprowadzić się? To gdzie ja pójdę? Na bruk? – pyta ze łzami w oczach pan Stanisław. Pszowianin od 7 miesięcy płaci regularnie czynsz, choć formalnie nie jest właścicielem ani najemcą mieszkania, które zajmuje. Spółdzielnia pieniądze wzięła, ale mimo wszystko od decyzji o eksmisji odstąpić nie chciała.

Nie zgadzają się z decyzją spółdzielni

Elżbieta Nowak oraz Stanisław Świderski żyli w konkubinacie przez 33 lata. Od 1989 r. mieszkali w familoku przy ul. Kościuszki w Pszowie. Pani Elżbieta była najemcą mieszkania, a jej partner był tylko zameldowany. 18 maja 2016 r. kobieta miała podpisać z SM Orłowiec kolejną umowę na wynajem. Niestety kilka dni wcześniej zmarła. Od tamtej pory pan Stanisław otrzymał listownie trzy pisma dotyczące eksmisji. Pierwsza decyzja pojawiła się w czerwcu, a ostatnia dotarła 18 listopada. Nadawcą każdego zawiadomienia była SM Orłowiec, która jest właścicielem mieszkania. Pan Stanisław od każdego otrzymanego listu pisał odwołanie, ponieważ nie zgadza się z decyzją Zarządu. – Byliśmy u prezesa Mariusza Ganity, ale w ogóle nie chciał z nami rozmawiać. W spółdzielni powiedziano nam, że jeżeli tata wpłaci 1000 zł to dostanie umowę wynajmu na pół roku. Wpłaciliśmy tę kwotę, a za dwa dni przyszło pismo, że tata ma się wyprowadzić z mieszkania. Po otrzymaniu pierwszej decyzji poszliśmy ponownie do spółdzielni, ale tam powiedziano nam, że prezes nie zgodził się na takie rozwiązanie sprawy – mówi rozżalona Agnieszka Cymbor, córka pana Stanisława. Jej ojciec dodaje, że poproszono go w spółdzielni o podpisanie deklaracji, że będzie płacił co miesiąc 1000 zł na poczet zadłużenia mieszkania plus czynsz. – To kwota 1500 zł miesięcznie – dodaje.

Wsparcie rodziny

Pan Stanisław nie ma stałych środków do życia, ponieważ nie ma pracy. Posiada orzeczenie, w którym określono, że może wykonywać tylko prace lekkie na siedząco. Aby spłacić dług co jakiś czas wyjeżdża do rodziny. W Łukowie w woj. lubelskim mieszka jego siostra oraz chrześniak. To oni wspierają finansowo pszowianina. – Pomagam chrześniakowi w przedsiębiorstwie, on w zamian płaci moje zadłużenie – dodaje pan Stanisław. Podkreśla również, że chce jak najszybciej spłacić dług, ale w Pszowie nie może znaleźć pracy.

Zadłużenie spłacone

Mieszkanie, w którym jest zameldowany pan Stanisław to stary, piętrowy familok przy ul. Kościuszki w Pszowie. Trzy pokoje z kuchnią. – Rodzice mieli trudną sytuację. Mieszkali jak mieszkali, ale zawsze było czysto – dodaje Agnieszka Cymbor. Mieszkanie nadaje się do generalnego remontu. Miesięczny czynsz wynosi obecnie 360 zł. Kiedy żyła pani Elżbieta nie zawsze był płacony na czas. – Rodzice płacili w kratkę – przyznaje córka pana Stanisława. Z tego powodu mieszkanie zostało zadłużone na kwotę 7000 zł, z odsetkami była to suma 8300 zł. W 2015 r. pani Elżbieta zachorowała. Wykryto u niej raka płuc. – Walczyła z chorobą niecały rok – mówi przygnębiony pszowianin. Od śmierci konkubiny, pan Stanisław spłacił prawie całe zadłużenie i zostały tylko odsetki w kwocie 700 zł.

Ludzie:

Mariusz Ganita

Mariusz Ganita

Były Radny Miasta Wodzisławia Śląskiego, były prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Orłowiec" w Rydułtowach