Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Tak o Żołnierzach Wyklętych jeszcze w Raciborzu nie mówiono

17.03.2015 03:04 | 4 komentarze | żet

Po zakończeniu II wojny światowej Grzegorz Korczyński mówił na tajnym plenum KC aby uruchomić ponownie krematoria, że tak pójdzie szybciej, a nie tam jakieś aresztowania, śledztwa, procesy. Władysław Gomułka nie zgodził się na to. Argument? "Bo to będzie źle wyglądało".

Tak o Żołnierzach Wyklętych jeszcze w Raciborzu nie mówiono
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Kilkadziesiąt osób przyszło do raciborskiej biblioteki na spotkanie z Leszkiem Żebrowskim - historykiem, który od 20 lat zajmuje się tematyką Żołnierzy Wyklętych. Jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem spotkania wręczono nagrody w zorganizowanym przez Gimnazjum nr 1 w Raciborzu konkursie na plakaty poświęcone Narodowemu Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych. - Nagrody dostały same dziewczyny, więc chłopaki są już w lesie i ćwiczą - skomentował żartem wyniki konkursu Leszek Żebrowski.

Przez całe, trwające ponad dwie godziny spotkanie stał. Trzymał w dłoni mikrofon. I mówił. Tak jak jeszcze nikt w Raciborzu o "Wyklętych" nie mówił. Pięknie, ze swadą, wzruszająco, przytaczając dziesiątki dramatycznych, chwytających za serce historii bohaterów powstania antykomunistycznego. Mówił też o ich katach i tym co z "Wyklętymi" zrobili, nie tylko eliminując bohaterskich żołnierzy (a często również ich rodziny), ale również bezczeszcząc ich zwłoki, niwecząc pamięć o nich... Chciałoby się napisać to wszystko tutaj, jednak nie w sposób to uczynić - to był wykład z najwyższej półki, przemyślany od początku do końca.

17-letnia Inka, której bronili nawet ubecy

Na wstępie zaznaczył, że takich spotkań nie byłoby, gdyby rządzący Polską po 1989 roku zachowali się tak jak należy - przywrócili pamięć o Żołnierzach Wyklętych, zrehabilitowali ich bezwarunkowo, tak jak w 1918 roku zrehabilitowano żyjących jeszcze uczestników powstania styczniowego. Tak się jednak nie stało, a środowiska opiniotwórcze w Polsce nadal plują na bohaterów podziemia antykomunistycznego używając tych samych metod, które w przeszłości stosowali stalinowcy. Robią to dziś, w III RP, całkowicie bezkarnie.

Niedawno na łamach "Gazety Wyborczej" wyrażono zdziwienie - co też takiego niezwykłego w tej "Ince" było? Przecież ona tylko krzyknęła przed śmiercią "Niech żyje Polska", tak jak hitlerowscy oprawcy krzyczeli "Heil Hitler" - takie to chwyty erystyczne stosuje się wobec "Żołnierzy Wyklętych". Obrzydliwe od początku do końca - bo jak inaczej można określić porównanie 17-letniej sanitariuszki do niemieckich zbrodniarzy? Mało tego, hitlerowscy zbrodniarze nie krzyczeli przed śmiercią "Heil Hitler" - nie krzyczeli, bo Hitler nie żył, a oni sami byli osobnikami nikczemnego charakteru, błagali, prosili, licząc, że popełnione przez nich zbrodnie ujdą im na sucho...

Była więc "Inka" (Danuta Siedzikówna) sanitariuszką Armii Krajowej. Schwytaną przez komunistów poddano brutalnemu śledztwu. Żądano od niej tylko jednego - żeby wydała swoich kompanów. Nie zrobiła tego, bo uważała, że jej jedno życie nie jest warte kilkudziesięciu żywotów żołnierzy podziemia. W obronie "Inki" zeznawali nawet milicjanci i funkcjonariusze bezpieki, którzy byli świadkami jak opatrywała również ich - pomagała cierpiącym niezależnie od tego, po której walczyli stronie. Skazano ją na śmierć. Gdy przyszło do wykonania wyroku, żaden z żołnierzy 10-osobowego plutonu egzekucyjnego nie strzelił do niej. Mający na swoim koncie setki egzekucji nie byli zdolni zamordować tej dziewczyny. "W końcu" zrobił to ich oficer, podchodząc do skazanej i strzelając jej w tył głowy.

W ostatnim grypsie "Inka" prosiła, aby powiedziano jej babci - rodzice zginęli w czasie wojny - że "zachowała się jak trzeba".

Pogrzebano ją bez trumny. Zrobiono wiele by pamięć o niej zginęła. Jednak niedawno szczątki "Inki" zostały odnalezione.

Żołnierze Wyklęci nie mieli wyboru

Przypadek Inki nie jest odosobnionym. Tak właśnie sowieci i polscy kolaboranci postępowali z żołnierzami powstania antykomunistycznego. W miejscach ich pochówku wytyczano wysypiska śmieci, stawiano publiczne toalety - z jednej strony chciano, aby ich szczątki nigdy nie zostały odkryte, z drugiej strony hańbiono ich w ten sposób nawet po śmierci.

Schwytanym Żołnierzom Wyklętym przypisywano zbrodnie, których nie popełnili, oskarżano ich o pacyfikacje wsi, których w rzeczywistości dopuszczali się sowieccy okupanci wspomagani przez funkcjonariuszy UB, milicji oraz żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Podczas transportów przebierano ich w niemieckie mundury - ludność cywilna polskich miast myśląc, że to okupanci z czasu wojny pluła na nich, rzucała kamieniami, wyzywała. Gdy mówili, że nie są Niemcami, że są Polakami - czerwoni konwojenci mówili, że to volksdeutche...

Często podnosi się argumenty przeciwko Żołnierzom Wyklętym: po co walczyli? Dlaczego się nie ujawnili? Dlaczego nie zaczęli normalnego życia? Żołnierzom Wyklętym nie pozostawiono wyboru - tych którzy się ujawnili poddawano śledztwu, którego finał był z góry przesądzony. Reszta, dowiadując się co stało się z ich kompanami, którzy postanowili się ujawnić, wiedziała już, że walkę musi prowadzić dalej, bo w przeciwnym wypadku czeka ich zagłada.

Prześladowcy

Żołnierzy Wyklętych prześladowali ludzie najgorszego sortu, którzy w normalnym społeczeństwie byliby izolowani. Nie mieli żadnych zahamowań - spełniali się w swojej pracy. Wyuczeni fachu oprawcy przez sowieckich specjalistów chłonęli "wiedzę" pozostawioną przez Gestapo. Chcieli być lepsi od NKDW i Gestapo. I byli.  Zresztą przykład szedł z samej góry.

Po zakończeniu II wojny światowej Grzegorz Korczyński mówił na tajnym plenum KC aby uruchomić ponownie krematoria, że tak pójdzie szybciej, a nie tam jakieś aresztowania, śledztwa, procesy. Władysław Gomułka nie zgodził się na to. Argument? "Bo to będzie źle wyglądało". Nie zgodził się na to nie ze względu na obrzydliwy charakter tego rodzaju zbrodni, ale dlatego, że to by źle wyglądało. Korczyński zrobił w PRL karierę, awansowany do stopnia generała został szefem wywiadu wojskowego PRL.

Michał Rola Żymierski, ostatni marszałek Polski, rozkazywał popełnianie zbrodni wojennych - oficerów nie brać do niewoli, rozstrzeliwać od razu. Tego samego Żymierskiego - byłego żołnierza Legionów wyrzuconego z wojska II RP i zdegradowanego po udowodnieniu mu malwersacji finansowych - gen. Władysław Jaruzelski stawiał jako wzór polskiego patrioty i żołnierza.

Prokuratorzy i sędziowie stalinowskiej epoki do końca swoich dni cieszyli się, a niektórzy nadal cieszą się, wolnością i przywilejami. Nigdy nie odpowiedzieli za swoje zbrodnie.

Pamiętajmy

Na drugim biegunie mamy Żołnierzy Wyklętych - ci nieliczni, którzy przeżyli, musieli udowadniać przed sądami III RP, że byli niewinni. Wielu procesów w ogóle nie wznowiono - bo przecież podpisali zeznania... Pamiętajmy o Żołnierzach Wyklętych - tym jak potraktowano ich po wojnie, tym jak potraktowano ich - i nadal się traktuje - w III RP.

Jak zaznacza Żebrowski, nasze społeczeństwo jest normalne - młode pokolenie, któremu współczesna klasa rządząca zohydziła rzeczywistość szuka wzorców i znajduje ich w "Wyklętych". Wiedzą kim byli, za co walczyli, kto ich mordował. Od siebie dodam, że dzieje się tak wbrew temu, co na siłę tłuką im do głowy media głównego nurtu - wbrew obiegowej opinii młode pokolenie nie składa się wyłącznie z przyrośniętych do telefonów komórkowych i tabletów idiotów. Wielu z tych młodych kontestuje rzeczywistość na swój sposób - m.in. czcząc Żołnierzy Wyklętych. Są to ludzie odporni na kłamstwo o "zbrodniczych" Żołnierzach Wyklętych. Są to ludzie, którzy rozbudzają nadzieję, że zło nie zwycięży.

Wojtek Żołneczko


Zobacz również: