Pierwszy proboszcz Okrąglaka ks. Radca Jan Post
- Gdy do Raciborza przyszedłem w 1962 r. jako wikary Starej Wsi, patrzyłem z nieśmiałym podziwem na zasiedziałych tu od czasów przedwojennych duszpasterzy - pisze ks. Jan Szywalski.
„Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
Choć macie sami doskonalsze wznieść”
(Adam Asnyk)
Trzymam w ręku pięknie wydaną książkę, opracowaną przez Ryszarda Frączka, właściciela wydawnictwa Scriba, „Zapiski nieznane ks. Jana Posta”. Przenosi nas w dramatyczny okres krótko przed i po II wojnie światowej, a więc w czasy reżimu nazistowskiego i komunistycznego, aż po rok 1969. Jest to właściwie kronika parafii N. Serca PJ zwięźle ujętą przez pierwszego jej proboszcza. Dołączone są liczne zdjęcia i, choć nieostre i czarno białe, jakby pokryte patyną czasu, pozwalają jednak na rzut oka w przeszłość. We wstępie wydawca pisze: „kiedy wpadły mi do rąk zapiski w postaci kroniki parafialnej N. Serca PJ, pisanej ręką ks. proboszcza Jana Posta, byłem pod wielkim wrażeniem. Kartka po kartce z wypiekami na twarzy przekładałem pożółkłe stronice...”.
Gdy do Raciborza przyszedłem w 1962 r. jako wikary Starej Wsi, patrzyłem z nieśmiałym podziwem na zasiedziałych tu od czasów przedwojennych duszpasterzy. Byli wśród nich patriarchowie: 90-letni: ks. Wodarz – dziekan, ks. Melzer ze Studziennej; byli średniego wieku ks. Gade z Ocic, ks. Spyrka u Matki Bożej i właśnie też ks. Post na Nowych Zagrodach. Gromki na ambonie ks. Hajda na Rynku, czy ks. Jędrychowski na Ostrogu, lub ks. Waniek na Starej Wsi – należeli do powojennych przybyszów. Ks. Jan Post był wśród tych osobistości chyba najbardziej cichy i pokorny. Nie politykował, nie miał wrogów, był skromnym i wiernym duszpasterzem.
Ks. Jan Post urodził się 17 lipca 1903 r. w małej wsi Oleszce pod Górą św. Anny. Maturę zdał w nobliwym gimnazjum katolickim w Gliwicach. Po niej poszedł na studia teologiczne do Wrocławia. Święcenia kapłańskie otrzymał 17 stycznia 1929 r. z rąk ks. kard. Adolfa Bertrama. Został wikarym w Raciborzu na Rynku u dumnego ks. Jerzego Schulza. Po czterech latach jednak Kuria biskupia wezwał go z powrotem do Wrocławia: ma być prefektem kleryków i ich nauczycielem języka polskiego. Abp Bertram bardzo dbał, by na górnośląskich parafiach, gdzie mówiono śląsko-polskim językiem, kapłani przynajmniej potrafili po polsku spowiadać. Ks. Post przyznał mi się kiedyś: „byłem moim studentem tylko o jedną lekcję do przodu”. Znał język polski z domu, lecz nie ten literacki.
Tymczasem ks. Schulz budował w Raciborzu kościół na Nowych Zagrodach. Przy poświęceniu 10.10.1935 r. był obecny także ks. Jan Post. Widocznie zostawił dobre wspomnienie u ks. Schulza, bo ten poprosił abpa Bertrama, by mianował go duszpasterzem nowej parafii. Tak więc w 1937 r. ks. Jan Post wrócił do Raciborza i pozostał w nim już do swej śmierci w 1980 r. Na razie był kuratorem, tytuł proboszcza miał otrzymać dopiero po wojnie.
Wiosną 1945 r. zbliżał się front do Raciborza. W Kronice ks. Post zanotował: „Wielki Czwartek 29.03.1945 r. był nieszczęśliwy dla kościoła. N. Serca PJ. W godzinach popołudniowych spadły na budynek kościelny dwie bomby. Jedna z nich doszczętnie rozbiła dach, burząc siedem ścian w sklepieniu, uszkadzając znacznie pozostałe części sklepienia, druga bomba wybuchła w nawie kościoła między ławkami, których część zdemolowała. Dzięki Bogu żelbetonowa konstrukcja nośna (filary z wieńcem u góry) wytrzymała, ocalały także ołtarze. Z całym kościele wyleciały okna... W Wielki Piątek oddziały radzieckie wkroczyły na teren miasta, które płonie. Nasza dzielnica Nowe Zagrody zostały zniszczone w 75%. Na Wielkanoc tego roku nie było Mszy św., mieszkańcy spędzili w piwnicach kilka dni... Sprzątaczka spostrzegła, że tabernakulum jest otwarte, a komunikanty rozrzucone na ołtarzu. Pozbierała je więc i schowała w pobliżu wieży, gdzie dziś stoi marmurowy krzyż”. Są w książce zdjęcia zniszczonej świątyni. Nabożeństwa odprawiały się przez jakiś czas w kaplicy MB Bolesnej.
Ks. Post na pewno nie był wielkim budowniczym, ale uporał się z odbudową. Pod datą 1 października 1946 r. pisał: „Rozpoczynają się prace budowlane kościoła N. Serca PJ. W sierpniu została w tym celu sprowadzona papa (166 rolek), gwoździe (290 kg), we wrześniu drzewo, cement, tera i lepik”. Trzeba pamiętać, że na wszystkie te materiały najpierw trzeba było zdobyć asygnaty.
Biedzie ludzi zaradzał oddział Caritas. „Przy parafii naszego kościoła urządzono kuchnię, w której codziennie gotuje się zupę... oraz (urządzono) pokój sanitarny dla chorych”. Po roku zdaje sprawozdanie: „Udzielono w nim ok. 3.500 razy pomocy chorym i wydano ok. 9.000 porcji zupy”.
Wreszcie 19 września 1949 r. mógł napisać: „Kosztem 250.000 zł zostały ukończone prace przy usuwaniu zniszczeń wojennych”. Budował też probostwo, ale nie ukończył; wiedział, że władze mogły mu zająć budynek na swoje cele.
W swej pokornej postawie służby podjął się pewnych dodatkowych zadań: do roku 1958 opiekował się niesłyszącymi, a w 1951 r. został wciągnięty jako kapelan do więzienia. Odtąd dwa razy w miesiącu odprawiał msze św. w zakładzie karnym. Był czas, że jest jedynym kapelanem więziennym w całym PRL-u. Przejmująco opisuje, jak zaopatrzył dwóch skazanych na śmierć, w tym jednego kapłana. Opowiadał mi kiedyś z uśmiechem, jak więźniowie wykorzystali jego naiwność: „Ciągle prosili o nowe książki Droga do nieba, aż dowiedziałem się, że z cienki papier służy im do zrobienia papierosów – skrętów”.
Pokorny i cichy nie politykował i nie zadzierał z władzami, ale w sprawach istotnych nie trzymał się zawsze wiernie linii Kościoła.
Wielkim darem Bożym była jego muzykalność. Miał słuch absolutny, grał na organach i innych do tego zachęcał i kształcił. Biskup polecił mu opracowanie chorału dla organistów i jego prace weszły później do chorału opolskiego.
Nadeszła starość. W lipcu 1976 r. złożył rezygnację z urzędu proboszcza. Mieszkał dalej w domku przy ul. Wczasowej wraz ze swoją wierną mu siostrą Marią. Wraz z parafią przeżywał w styczniu 1979 r. swój Złoty jubileusz kapłański. Zmarł 17 grudnia 1980 r. i został pochowany na cmentarzu Jeruzalem w szeregu grobów kapłańskich. Nowym proboszczem został ks. Alojzy Jurczyk.
Ks. Aleksander Radecki, jego duchowy syn, tak podsumował jego życie: „Przekonałem się jak bardzo przemieniła tego kapłana jedna z ulubionych jego modlitw: Jezu, cichy i pokornego serca , uczyń serce moje według serca Twego”.
Książkę „Zapiski nieznane ks. Jana Posta można nabyć w księgarni „Oficyna” na ul Odrzańskiej, lub w par. N. Serca PJ. (Cena 25 zł)