Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Wandale demolują nasze domy. Sami ich chronimy

02.11.2014 16:24 | 3 komentarze | tora

Szkody wyrządzane przez wandali idą w dziesiątki tysięcy złotych. Najgorzej jest w Wodzisławiu Śl.

Wandale demolują nasze domy. Sami ich chronimy
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Grupa wyrostków idzie wzdłuż bloku. Kopią z całych sił w drzwi wejściowe do klatek. Wykopują lub gniotą metalowe panele w skrzydłach drzwi. Każdy uszkodzony element drzwi to 300 zł strat. O ile nie trzeba wymienić ich w całości, wówczas koszty wzrastają do około 4000 zł

Banda w kombinezonach

Latem na osiedlu XXX-lecia Spółdzielnia Mieszkaniowa ROW oddała do użytku odnowiony pasaż przy pawilonie 62. Nie minęło wiele dni, a ściany zniszczone zostały malarskimi bohomazami. Wandale byli wyjątkowo dobrze przygotowani. Cztery osoby, każda ubrana od stóp do głów w białe, czyste kombinezony malarskie. Twarze zasłonięte pończochami. Wpadli z gotowymi szablonami. Dwóch trzymało szablony, trzeci malował, a czwarty kontrolował, czy ktoś nie idzie. Wszystko trwało niecałą minutę. Wykonali graffiki i uciekli. Zdarzenie dokładnie zarejestrowały kamery monitoringu.

Na wysokich budynkach naprzeciw szpitala  wymieniono oświetlenie na klatkach schodowych na ledowe. Nie ma tam okien, więc światła muszą się świecić cały czas, aby zapewnić bezpieczne poruszanie się po niej. Żarówki ledowe miały przynieść oszczędności w poborze prądu. Do tego zainstalowane są lampy zasilane akumulatorami, aby w razie przerwy w dostawie prądu było zapewnione oświetlenie w ciągach komunikacyjnych. Nie minęło więcej, jak cztery dni, ledy zostały rozkradzione. Niewykluczone, że oświetlają teraz ogródki czy garaże.

Na otwartym latem placu zabaw na osiedlu Piastów były próby podpaleń. Ktoś powyginał metalowe elementy urządzeń do ćwiczeń.

Wymieniać można długo

To wszystko przykłady przypadków niszczenia mienia Spółdzielni Mieszkaniowej ROW. Wandalizm jest poważnym problemem, za który płacą wszyscy mieszkańcy.

- Jest tych dewastacji już trochę mniej, niż jeszcze 10 - 15 lat temu. Wówczas drżałem, jak przychodziła sobota. Po weekendzie konserwatorzy trzy dni usuwali szkody, czy to drzwi windy, czy szyby w klatkach, drzwiach wejściowych do bloków. Windy dewastowane były non stop, a dziś póki co nawet lustro w windzie się uchowa. Niemniej wciąż dewastacje są - przyznaje Jan Grabowiecki, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej ROW.

Najwięcej przypadków dewastacji notuje się w zasobach spółdzielni w Wodzisławiu Śląskim. W Radlinie, Rydułtowach czy Pszowie są to pojedyncze, sporadyczne zdarzenia. – Mam nadzieję, że niedługo i w Wodzisławiu Śląskim to się zmieni. Chociażby dlatego, że wobec wandalizmu nie pozostajemy bierni. Montuje się np. kamery monitoringu. Tak jak niedawno zostały one zainstalowane np. na nowym placu zabaw na Piastów, tam, gdzie były próby podpalenia. – Oprócz tego zwróciłem się też do mieszkańców pobliskiego bloku nr 5, żeby z balkonu co pewien czas zerknęli na plac zabaw. Na razie jest spokój - mówi Jan Grabowiecki.

Kamery jednak nie zawsze pomagają, szczególnie, kiedy sprawcy są zamaskowani. Pomocna byłaby współpraca mieszkańców. Niestety bywa tak, że niektórzy wolą nic nie widzieć i nie słyszeć. - Mówię nie raz mieszkańcom na zebraniach: dlaczego sami sobie niszczymy nasze osiedla? Ludzie mówią: to nie my, to synek sąsiada. A ja na to: dobrze, ale ten synek ma rodziców, opiekunów, kogoś, komu przecież można zwrócić uwagę. To przecież nie jest nikt anonimowy - mówi Jan Grabowiecki.

Przychodzą z płaczem

Kiedy sprawcę udaje się złapać, dochodzi do śledztwa i procesu, także do skazania. Dopiero wówczas sprawcom, a zwłaszcza ich rodzicom otwierają się oczy w momencie, gdy otrzymują do zapłacenia rachunek za wyrządzoną szkodę. Zaczynają się zastanawiać, dlaczego inaczej się nie zachowali, kiedy jeszcze był na to czas. Tak było w przypadku młodego człowieka ukaranego za zdewastowanie mienia. Organom ścigania udało się złapać tylko jednego, choć w demolce pomagało mu trzech kumpli. Złapany, uczeń technikum budowlanego nie chciał wydać kolegów. Po szkole wyjechał do Anglii. Pozew poszedł przeciwko matce, ponieważ jej syn w momencie popełnienia przestępstwa nie miał 18 lat. Wyrok - 40 tys. zł odszkodowania. - Rozmawiałem z tą panią, aby nakłoniła syna do wskazania pozostałych sprawców. 40 tysięcy byłoby podzielone na cztery. Niestety „solidarność” wobec kolegów zrzuciła ciężar kosztów na jedną rodzinę. A może warto by się zastanowić czy nie kazać dziecku odpowiedzieć za swoje wybryki i zobligować do naprawienia szkody. Być może to nauczyłoby ich szacunku do wykonanej pracy i szacunku do pieniędzy rodziców. Mogliby wykazać skruchę, zadeklarować chęć naprawy we własnym zakresie wyrządzonych szkód, a my moglibyśmy pomyśleć o umorzeniu części kosztów. Ale że syn ich krył, matka płaci wszystko. Do mnie potem przychodzi z płaczem, że nie ma z czego płacić - mówi prezes.

Zawstydzić sprawców

Wyroki skazujące uderzają bezpośrednio w sprawców i ich rodziny. Spółdzielni zależy na tym, aby oddziaływały też odstraszająco na innych potencjalnych wandali.Przestają być już anonimowi.Dlatego SM ROW udało się uzyskać również od sądu zgodę na publikacje wyroków skazujących za wandalizm, wraz z podaniem nazwiska skazanego. Takie wyroki ukazywały się już w gazetce spółdzielczej „Pod Wspólnym Dachem”. - Próbujemy iść dalej, aby sądy zezwalały nam na publikacje wyroków w prasie ogólnie  - mówi prezes.

Innym tematem do rozwiązania są umarzane postępowania o wandalizm ze względu na niską szkodliwość czynu. Ale i w tej kwesti jest wypracowywane stanowisko razem z prokuraturą i sądem, aby można było skutecznie walczyć z wandalami.

(tora)