Poniedziałek, 28 października 2024

imieniny: Szymona, Tadeusza, Judy

RSS

Był obrażany czy sam obrażał? Awantury w Gorzycach ciąg dalszy

19.09.2014 11:14 | 2 komentarze | art

Jest inna wersja zdarzeń, do których doszło przed urzędem gminy, kiedy ruszył nabór o dofinansowanie do wymiany kotłów

Był obrażany czy sam obrażał? Awantury w Gorzycach ciąg dalszy
Zbigniew Cybulski nie ma wątpliwości, że sytuacja wyglądała zgoła inaczej niż ją na naszych łamach przedstawił Karol Sowada.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Dwa tygodnie temu pisaliśmy o awanturze do jakiej doszło przed budynkiem urzędu gminy 25 sierpnia. Wtedy ruszył (a nie kończył się jak napisaliśmy w pierwszym artykule) nabór wniosków o dofinansowanie w ramach programu ograniczenia niskiej emisji, czyli na wymianę kotłów i instalację solarów. Liczba dofinansowań była ograniczona. Z tego też powodu miało dojść do przepychanek, o czym poinformował nas Karol Sowada, który twierdził, że jeden z oczekujących miał go popchnąć i obrażać. Bo nasz rozmówca nie chciał wpisać się na nieformalną listę kolejkową, jaką utworzyli inni oczekujący pod urzędem. - W urzędzie informowali mnie, że liczy się godzina i data wpływu wniosku zarejestrowana przez urzędnika, a nie jakaś lista kolejkowa tworzona na parkingu – argumentował Sowada. Ostatecznie wszyscy wnioskujący o dofinansowanie zmieścili się w limitach urzędu.

„On był bezczelny”

Artykuł spotkał się ze sporym odzewem. Kilka dni po jego opublikowaniu zgłosił się do nas Zbigniew Cybulski z Turzy. 25 sierpnia też chciał złożyć wniosek o dofinansowanie. Przedstawia odmienną wersję zdarzeń. Jego zdaniem cała awantura to efekt kiepskiego zachowania właśnie Karola Sowady. - Ja przyjechałem pod urząd przed godziną 7.00. Wpisałem się na tę nieformalną listę kolejkową. W sumie uznałem, że to zupełnie normalne, bo liczba miejsc była ograniczona, a nikt przecież nie wiedział ilu będzie chętnych. Byłem siedemnasty. Czekaliśmy z kilkoma panami na parkingu i rozmawialiśmy. Panie siedziały w autach, bo była kiepska pogoda. Było spokojnie. Koło 7.30 przyjechał ten młody człowiek i spokój się skończył. Taki starszy pan, chyba z Czyżowic zapytał go grzecznie czy przyjechał złożyć wniosek. A ten Sowada na niego wyskoczył podniesionym głosem, że to nie jego interes i on nie musi się mu tłumaczyć. Zaczął wchodzić do urzędu. Ten starszy zapytał go gdzie wchodzi bez kolejki, ale na pewno nie użył słowa „gówniarzu” i go nie szarpał. To ten młodzian zaczął w drzwiach urzędu popychać klatką piersiową tego starszego pana. To było skandaliczne zachowanie. Zapytałem go czy tak powinien zachowywać się wobec starszego? Zaczął wyzywać nas wszystkich od wieśniaków i buraków. Szkoda, że ktoś nie nagrał tego zajścia z głosem. Wydaje mi się, że swoją bezczelnością chciał sobie wywalczyć wejście do urzędu bez kolejki. Uspokoił się dopiero jak przyszła taka starsza pani, która najwyraźniej miała na niego jakiś wpływ – opowiada Zbigniew Cybulski.

Bezsensowne zachowanie

Podobną wersję przedstawia również Krystyna Okoń, redaktorka gazety „U nas”, która tego dnia też składała wniosek o dofinansowanie. - Przed urzędem było spokojnie, dopiero jak zaczęliśmy wchodzić do urzędu, to się okazało, że jakiś pan się awanturuje, twierdzi, że na pewno są jakieś nieprawidłowości w tej kolejce, że coś jest załatwiane nie tak. To był młody człowiek, którego w tym momencie nie kojarzyłam. Wszyscy byli tym jego zachowaniem zaskoczeni, bo staliśmy spokojnie, a tylko on cały czas o coś się awanturował. Nie słyszałam i nie widziałam, żeby ktoś był agresywny w stosunku do niego. Taki starszy mężczyzna grzecznie mu tylko zwrócił uwagę, żeby się uspokoił. Ktoś zaproponował mu też by wpisał się na listę, którą zrobiła jedna z pań. W końcu tak zrobił. Był na liście tuż za mną – opowiada Krystyna Okoń. - W moim przekonaniu dobrze, że została zrobiona ta społeczna lista, bo dzięki niej był porządek. Tylko zachowanie tego młodego pana było bez sensu. Choć może było związane z tym, że jak zobaczył grupę ludzi stojących przed urzędem, to zaczął się obawiać, że nie załapie się na dofinansowanie? - zastanawia się Krystyna Okoń.

Nie ma wyjścia

Karol Sowada podtrzymuje jednak swoją wersję zdarzeń. - Nie wiedziałem na początku o żadnej liście. Chciałem normalnie wejść do urzędu. Wtedy starszy mężczyzna zaczął mieć do mnie pretensje, zaczął mnie szarpań i wyzywać. Wtedy się zdenerwowałem – mówi Sowada. - A lista była dla mnie podejrzana. Przy wyczytywaniu nazwisk okazywało się, że były na niej osoby, których pod urzędem nie było, bo niektórzy sobie pełnomocników powysyłali – twierdzi. Dodaje, że do tej pory nie miał czasu wnioskować o dostęp do monitoringu, bo okazuje się to dość skomplikowaną procedurą. - Ale teraz nie mam wyjścia i o nagranie na pewno wystąpię – kończy Sowada.

Artur Marcisz