środa, 4 września 2024

imieniny: Liliany, Rozalii, Idy

RSS

Jasiu Psota: 98 lat się opierała...

28.03.2012 09:52 | 24 komentarze | e

98 lat istnieje już linia kolejowa 176 z Syryni do Olzy. "I wystarczy!" - doszedł do wniosku złodziej, po czym wziął palnik, kumpli, odliczył 20 kroków od przejazdu i wyciął prawie 40 m szyn w okolicy polnego przejazdu kolejowego na odcinku z Bluszczowa do Olzy.

Jasiu Psota: 98 lat się opierała...
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Rzecz w tym, że nie "wystarczy". Oprócz oczywistego przestępstwa, jakim jest kradzież państwowego mienia (złodziej mógł zarobić 2 tys. zł, zaś koszt odtworzenia to najmniej 7 tys. w samych materiałach, które zostaną zapłacone z naszych podatków - co należy mieć na względzie widząc u sąsiada na placu kawałki tego żelastwa), zostajemy w ten sposób pozbawieni możliwości transportu szynowego. Na szczęście nie w tym konkretnym przypadku, bo od Naczelnika Sekcji Eksploatacji PKP PLK S.A. w Raciborzu usłyszałem, że ukradziony kawałek 176 zostanie naprawiony. Ale w wielu innych.

Transportu szynowego chwilowo nie doceniamy, bo samochodów jest pod dostatkiem, a benzyna przestała być na kartki. W zasłyszane w TV "ludzie przesiadają się do pociągów z powodu drożejącej benzyny" nie uwierzę, dopóki nie zobaczę liczb. Autami jeździmy dla wygody, z oszczędności czasu i, niestety, pieniędzy. Piszę "niestety", bo logika wskazuje, że transport zbiorowy musiałby być tańszy, niż indywidualny, dopóki opiera się na tym samym paliwie. Nie jest. Jest za to bardziej ekologiczny (i poniekąd zdrowszy, bo zmusza ludzi do przejścia kilkuset metrów dziennie o własnych siłach). Dopóki nie wozimy tony ludzi stutonowym pociągiem. W masie pojazdów (zwłaszcza szynowych) nie byłoby nic złego, gdyby energia potrzebna do ich rozpędzania była odzyskiwana podczas hamowania i tym sposobem poddawana recyklingowi. Ale nie jest. A przynajmniej u nas nie jest. Jednak wystarczy zastosować szynobus w miejsce składu elektrycznego na lżej obłożonych liniach, żeby kolej zaczęła konkurować z autobusami. Tego typu pojazdy są około 5 x tańsze w eksploatacji niż popularny skład elektryczny, a przy tym mogą jeździć szybciej po tej samej jakości torach. Z moich wyliczeń wynika, że na trasie Wodzisław-Chałupki taki pojazd kupiony za 2 mln zł zapłaciłby się w ciągu 3 lat, a później nie przynosił strat.

Dotąd jednak nie poruszyłem najważniejszego wątku: braku alternatywy przy braku paliwa. Już wyjaśniam. O ile samochody osobowe za kilkanaście lat mogą palić litr paliwa na 100 km albo być w większości elektryczne, jeśli postęp w nanotechnologii lub odkrycie, którego się dzisiaj nie spodziewamy, pozwoli zmagazynować energię potrzebną do ich poruszania w rozsądnej masie, o tyle transport ciężarowy już dziś osiągnął ten stopień rozwoju i nie ma co spodziewać sie tu rewolucji.

Auto osobowe może ważyć tonę i spalać 5 l/100 km. Ciągnik z naczepą - 40 t i 35 l/100 km. To pięciokrotnie lepiej. Przy sprawności silnika dochodzącej do 45% - widać, że dwa razy lepiej nie będzie. Tymczasem lokomotywa spalinowa pali 10 x tyle ciągnąc 50 x więcej. Kolejne pięć razy. Przy podobnej sprawności silnika i mimo wożenia całej masy żelastwa (co konieczne, by utrzymać te 3 tys. ton w jednym kawałku). Po prostu opory toczenia po szynach są wielokrotnie mniejsze (współczynnik tarcia tocznego stal-stal = 0,5, guma-beton > 15).

W tej właśnie trzydziestokrotnej różnicy oporów toczenia należy upatrywać głównej przewagi kolei żelaznych nad transportem drogowym (mówimy tylko o przewozach lądowych). Drugą w kolejności jest opór powietrza (jedno czoło całego składu), trzecią zaś to, że nigdy po drogach nie będziemy bezpiecznie podróżować z prędkością 300 km/ h, na co kolej pozwalała sobie już w 1955 roku (przy okazji: za dwa dni minie dokładnie 57 lat od tego wydarzenia).

W ekologiczności kolej nigdy nie miała sobie równych, a fakt, że chwilowo straciła rynek na rzecz samochodów ciężarowych jest spowodowany tylko taniością (tak, nadal) ropy i wygodnictwem ludzi (czego oczywiście nie można mieć im za złe).

Problem pojawi się, kiedy za 30-40 lat zabraknie taniej ropy. Nie liczmy w tym miejscu na biopaliwa, bo zabrakłoby obszaru Polski do obsiania rzepakiem i burakami, gdybyśmy chcieli napędzać nimi ciężarówki. W pewnym momencie paliwa kopalne staną się tak trudnodostępne, że trzeba byłoby włożyć w ich wydobycie więcej, niż są warte. Przy tym już teraz okazało się, że spalając paliwa kopalne ogrzaliśmy się bardziej, niż wynikałoby to z ich kaloryczności. Zmierzam do tego, że my, którzy nie chcemy dożyć końca świata (takiego, jaki znamy - znaczy), powinniśmy zrobić co w naszej mocy, żeby zracjonalizować zużycie energii. A transport to poważna jej część. W naszym gospodarstwie domowym zużycie paliw na ogrzewanie, transport i urządzenia elektryczne ma się jak 10:5:1. Widać więc, że oszczędność na żarówkach (choć sam używam świetlówek [rur], między innymi dlatego, że świecą bez wymiany od 15 już lat), to drobiazg w porównaniu z ociepleniem domu i oszczędnością w jeżdżeniu.

Skoro zgodziliśmy się już, że:

- dopóki energii nie czerpiemy ze słońca - trzeba ją oszczędzać,

- transport ma poważny udział w jej zużyciu,

- a kolej żelazna z definicji jest najoszczędniejszym ze środków transportu lądowego (oszczędniejszym o rząd od transportu samochodowego),

... pora zwrócić uwagę, że torów nie da się poprowadzić byle gdzie. Ze względu na ogromną masę ciągniętych ładunków torowiska mają nachylenia do około 1%, zaś specyfika zakręcania na sztywnej osi wymaga promieni łuków rzędu kilometra. Wiedzieli o tym budowniczowie kolei na ziemiach polskich 170 lat temu, ale gdyby mieli działać w realiach dzisiejszej biurokracji, demokracji i prywatnej własności wszystkiego, to nadal jeździlibyśmy powozami... Chcę przez to powiedzieć, że jeżeli zniszczymy szlaki kolejowe, bo chwilowo wydają nam się niepotrzebne, to za 30 lat, kiedy potrzebne będą - przyjdzie nam je odbudowywać w trybie wyjątkowym. Co najśmieszniejsze - w tym samym miejscu. Bo sto lat temu za robotę brali się fachowcy i ile byśmy dzisiaj nie wydali na analizy, okaże się, że stary szlak szedł optymalnie. Najczęściej.

Podsumowując: jeżeli zdarzy się Wam spotkać złodziei szyn, w imieniu naszych dzieci i wnuków należy im nogi z dupy powyrywać.

Jasiu Psota

 


Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.