Piątek, 20 grudnia 2024

imieniny: Bogumiły, Dominika, Zefiryna

RSS

Krajobraz po wyborach - felieton Bronisława Jacka Pruchnickiego

17.10.2023 12:10 | 1 komentarz | ska

Bronisław Jacek Pruchnicki z Żor komentuje powyborczą sytuację w kraju. 

Krajobraz po wyborach - felieton Bronisława Jacka Pruchnickiego
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Krajobraz po wyborach - felieton Bronisława Jacka Pruchnickiego

„... Nasz naród jak lawa,

Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,

Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;

Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi.”

Te słowa z „Dziadów” Mickiewicza przypomniałem sobie, kiedy usłyszałem wczoraj wieczorem prognozę wyników wyborów parlamentarnych. Na nic zdał się cały aparat rządowy, propaganda uprawiana przez TVPiS i pomoc ze strony spółek państwowych. Co więcej: wydaje się, że ta nachalna propaganda okazała się nawet przeciwskuteczna i ona w efekcie m.in. mogła spowodować, że tak wiele osób zdecydowało się wziąć udział w wyborach. Była jednak na tyle skuteczna, aby „ciemny lud” nadal upatrywał w PiSie swoją przyszłość.

A’ propos przyszłości: właśnie niedawno pisałem w jednym z komentarzy, że te wybory mogą decydować o tym, jaka będzie przyszłość naszych dzieci i wnuków i że to właśnie ludzie młodzi powinni wziąć udział w wyborach i o tym zadecydować. I tak się właśnie stało. Młodzi ludzie zrozumieli i uwierzyli, że ich głos się liczy. To właśnie młodzi ludzie stali cierpliwie w kolejkach do urn m.in. we Wrocławiu po godzinie 21:00. W stosunku do poprzednich wyborów ponad 20 procent więcej młodych osób wzięło udział w tych wyborach. I to właśnie młodzi ludzie pokazali w głosowaniu wyraźnie, że nie wiążą swojej przyszłości z polityką PiSu, ustawiając w głosowaniu PiS na marginesie, nawet za Konfederacją.

W jednym z moich niedawnych komentarzy napisałem też, że trochę jestem już znudzony krytycznym pisaniem o rządzącej „zjednoczonej” prawicy i że mam nadzieję, że wkrótce będę mógł analizować rządy opozycji. W okresie kampanii wyborczej celowo nie chciałem pisać o negatywnych zjawiskach po stronie opozycyjnej, ale teraz już mogę sobie na to pozwolić.

W okresie kilkunastu dni przed wyborami zauważyłem z uznaniem, że trzy ugrupowania opozycyjne, tj. KO, Trzecia Droga i Lewica zawarły wreszcie formalny lub nieformalny pakt o nieagresji. Wyraźny sygnał dla wyborców dał Donald Tusk, pozytywnie wyrażając się podczas Marszu Miliona Serc o nieobecnych na nim liderach Trzeciej Drogi.

Była to wyraźna i istotna zmiana w podejściu do tego ugrupowania, w stosunku do wielu wcześniejszych, bardzo negatywnych wypowiedzi betonu POwskiego. Bo taki (obok betonu PiSowskiego) też przecież istnieje.

A przypomnę o tym, co działo się wcześniej (fragment mojego wpisu z 24.01.br.):

„…przed wyborami prezydenckimi, na scenie politycznej pojawił się Hołownia. Wiele osób, podobnie myślących, dostrzegło szansę na „trzecią drogę”. Tę szansę dostrzegły również te osoby, które wcześniej głosowały na PiS. I pewnie w starciu z Dudą Hołownia by wygrał, ale w wyniku politycznych manewrów obydwu dużych partii mieliśmy wybór pomiędzy Trzaskowskim a Dudą. Znów zagłosowałem na mniejsze zło, ale dawni wyborcy PiSu, którzy nie mogli już zagłosować na Hołownię, w ostateczności znów zagłosowali na swoje mniejsze zło, czyli na Dudę. I już wtedy zaczęła się jazda na Hołownię, choć akurat ci wyborcy zagłosowaliby na Dudę nawet, jeśli Hołownia stanąłby na uszach, aby próbować namówić ich na Trzaskowskiego. Tak czy owak jedna łatka została Hołowni przypięta z nadzieją, że Hołownia zniknie ze sceny politycznej w ciągu kilku miesięcy. Ku zaskoczeniu tak myślących Hołownia przetrwał.

Po kompromitacji wielu polityków Platformy, którzy cały czas wodzeni byli za nos przez PiS, na scenie pojawił się Donald Tusk. Niewątpliwie wytrawny polityk, choć z dużym negatywnym elektoratem. Przejął stery w PO od nieradzącego sobie Borysa Budki i partia ta zaczęła mozolnie piąć się w górę. Budka zaś, który na chwilę zniknął pomiędzy innymi posłami (np. Brejzą, Trzaskowskim, Tomczykiem, Jońskim), a który nadal nie potrafił znaleźć skutecznej metody na walkę z PiSem, postanowił zaistnieć jako naczelny krytyk Hołowni.

W ostatnich dniach zauważyłem bezpardonowe ataki na Hołownię. W większości nie merytoryczne lecz emocjonalne i wbrew faktom. Bo Hołownia wbrew przekazowi (np. samej redaktorki Elizy Michalik) wcale nie zadeklarował startu z osobną listą, a jedynie nadal nie wykluczył takiej możliwości, opierając się jednocześnie postawionemu dzień wcześniej ultimatum. Hołownia wyraźnie powiedział, że o tym, czy powinny być dwie listy, czy jedna, powinna zadecydować analiza różnych symulacji. Po takiej analizie powinna zostać podjęta decyzja, tj. winna zostać wybrana ta opcja, która w efekcie przyniesie największe korzyści opozycji, tj. większą ilość mandatów. Hołownia znów słusznie zauważa, że istnieje pewna grupa wyborców, którzy byliby skłonni zagłosować na jego ugrupowanie, ale w przypadku jednej listy pod szyldem PO ci wyborcy ponownie zagłosują na PiS. Trzeba zatem wspólnie na opozycji wybrać właśnie tę korzystniejszą opcję, a nie zakładać, tak jak Budka, tj. a priori, bez analizy, że korzystniejsza będzie jedna lista.

Warto też zauważyć, że to właśnie Budka, jako szef parlamentarnego klubu, rozpętał burzę wokół głosowania posłów Polski 2050, którzy zagłosowali przeciw Ustawie o SN, a która po odrzuceniu poprawek opozycji jest ustawą niekonstytucyjną. Budka oskarżył ugrupowanie Hołowni, że wyłamali się z wcześniejszych ustaleń i zaskoczyli tym KO. Bezpardonowo atakujący już za to Hołownię nie zauważają, że w minioną sobotę Hołownia przypomniał rozmowę telefoniczną z Tuskiem, w której informował, że jego ugrupowanie zagłosuje przeciw niekonstytucyjnej ustawie. Czyżby Budka o tej rozmowie nie wiedział? A może nie chciał wiedzieć?

To również Budka po tym, jak Hołownia powiedział w sobotę, że karty cały czas leżą na stole, i że nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji w sprawie ilości list, rozpętał burzę, uruchamiając swoimi wypowiedziami bezpardonowe ataki na Hołownię, traktując go jako wroga. I to mimo słów Tuska „nie ma wrogów po stronie demokratycznej”.

Jak dotąd nikt mnie nie przekonał ani o korzyściach jednej listy wyborczej, ani o korzyściach np. dwóch list. Czekam na dalszy rozwój wypadków. Ale już wiem, że jeśli po odrzuceniu poprawek senackich w sejmowym głosowaniu (co wydaje się bardzo prawdopodobne) Koalicja Obywatelska znów wstrzyma się od głosu, doprowadzając w efekcie do uchwalenia niekonstytucyjnej ustawy, to będę się czuł zrobiony w konia. Bo przecież nie po to uczestniczyłem lub organizowałem protesty przeciwko łamaniu konstytucyjnych zasad. I też po co było cały czas przekonywać nas, że Komisja Europejska stoi twardo w obronie praworządności, jeśli teraz KO mówi, że to "kompromisowe" rozwiązanie (a przecież niekonstytucyjne!) może jednak uruchomić środki na KPO pod koniec roku.

Jaką mam gwarancję, że ugrupowanie, które wstrzymując się od głosu w efekcie akceptuje ustawę łamiącą konstytucyjne zapisy, też nie zechce w przyszłości te zasady łamać?

Nie wiem jeszcze jak będzie się rozwijała sytuacja w najbliższych tygodniach. Wiem jednak, że nie zechcę znów głosować na mniejsze zło. Bo przecież pamiętam (w odróżnieniu od wielu osób), że to działania PO doprowadziły do rezygnacji Cimoszewicza z kandydowania na Prezydenta, a wyniku m.in. tego Prezydentem został Lech Kaczyński. Jak również nie zapomniałem, że PO mając ku temu wszelkie możliwości nie postawiła przed Trybunałem Stanu Ziobry, przez co współwinna jest temu, że Ziobro jest obecnie tam, gdzie jest. Nie mogę też nie pamiętać, że eliminując Hołownię z drugiej tury wyborów Prezydenckich przyczynili się do zwycięstwa Dudy, na co wskazywały wszystkie przedwyborcze sondaże.

A zatem może po raz pierwszy w moim życiu wtrzymam się od głosu, skoro tak bardzo niektórzy próbują mnie przekonać, że wstrzymanie się nie jest złe?”.

Nie musiałem i tak naprawdę nigdy serio nie myślałem o tym, aby wstrzymywać się od oddania głosu w wyborach. Na szczęście Donald Tusk w porę dostrzegł, że Trzecia Droga może być istotnym partnerem w przyszłej koalicji rządzącej. Na szczęście i reszta aktywistów PO podporządkowała się decyzji Tuska. Ja poglądów nie musiałem zmieniać.

Uważam, że ostatecznie Trzecia Droga uzyska ponad 60 mandatów w przyszłym Sejmie, a PiS ostatecznie chyba nie zdobędzie nawet 195 mandatów.

Nie do końca znam przyszłych posłów Trzeciej Drogi i będę ich działalność bacznie obserwował. Mam jednak zaufanie do Szymona Hołowni i jestem przekonany, wbrew opinii wielu osób z grona bezkrytycznych fanów KO, że to właśnie Szymon Hołownia będzie jest m.in. gwarantem rzeczywistego rozdziału Kościoła od Państwa, tj. istotnej zmiany, jaka powinna nastąpić. Wierzę również, że jako koalicjant będzie też pilnował, aby KO nie próbowała osiąść na laurach.

Trzeba jednak mieć świadomość, że problemy, które stoją przed nami nie znikną raptem po wyborach. Że porządkowanie tego, co PiS zepsuł przez 8 lat, to zadanie podobne niemal do porządkowania stajni Augiasza.

Wybierając nową ekipę rządzącą wcale nie daliśmy jej czarodziejskiej różdżki.

Bronisław Jacek Pruchnicki*


*Były pełnomocnik Prezydenta Miasta Żory - Główny Specjalista ds. Infrastruktury. Pracę zawodową rozpoczął od stażu w Hucie Łaziska, następnie w 1980 roku zaczął pracę w Zakładzie Tworzyw Sztucznych „Krywałd-ERG” w Knurowie. Następnie był m.in. kierownikiem administracji w Biurze Turystycznym „Atlas” oraz przedstawicielem handlowym, a następnie dyrektorem handlowym w firmie Jokey Plastik Blachownia Sp. z o.o. w Kędzierzynie-Koźlu. Z tej ostatniej firmy przeniósł się do Urzędu Miasta Żory. 1 października 2020 roku po 40 latach pracy zawodowej przeszedł na zasłużoną emeryturę.