Kiedy zabawa przestaje być śmieszna [FELIETON]
- Bycie człowiekiem, dobrym człowiekiem, zobowiązuje, by, w przeciwieństwie do zwierząt, panować nad swoimi pokusami - pisze w swoim felietonie pn. Kiedy zabawa przestaje być śmieszna Barbara Musiałek.
Plotka jest jak żądło. Ukłucie nim powoduje nieprzyjemny, swędzący obrzęk, a czasem nawet niebezpieczne w skutkach uczulenie. Myślę o tym podczas każdej wakacyjnej akcji „lato w mieście” organizowanej przez placówki Miejskiego Ośrodka Kultury w Żorach, kiedy, między innymi w Klubie Rebus, dzieci bawią się w „głuchy telefon”.
Wygląda to tak, że ktoś wymyśla hasło, a potem mówi je cichutko temu, kto siedzi najbliżej (w kręgu), zaś koleżanka lub kolega przekazuje usłyszaną informację następnej osobie; i tak aż do momentu, gdy dane słowo (jedno lub więcej) dotrze do ostatniego uczestnika zabawy. Gdzieś w połowie drogi hasła, wędrującego z ucha do ucha, na twarzach dzieci zaczynają pojawiać się zdziwione miny. Ktoś nie rozumie, co mu powiedziano, więc podaje dalej to, co uważa, że mogło być wyszeptane lub też dla żartu przekręca słowa. Ostatnia osoba wypowiada to, co do niej w końcu dotarło. A wtedy zaskoczenie i wesołość opanowują grupę, a śmiech niesie się po wszystkich zakamarkach sali; zaś autor hasła nie może pojąć jak, przykładowo, „kaczka w stawie” stała się „paczką w kawie”.
Ta zabawa nie ma górnej granicy wiekowej i świetnie sprawdzi się podczas imprezy integracyjnej. Niebezpiecznie robi się wtedy, gdy zasady gry wychodzą poza ramy zabawy i przenoszą się do życia, a ludzie (zwłaszcza dorośli) powtarzają zasłyszane informacje, dodając, nawet nieświadomie, co nieco od siebie. Ciekawość to bardzo ważna cecha. Prowadzi nas do rozwoju w niemal każdej dziedzinie życia. Cywilizacja wiele jej zawdzięcza. Lecz ten sam cienki głosik, który podpowiada nam, by zgłębiać tajniki medycyny czy matematyki lub chemii, szepcze, by dyskretnie zajrzeć przez dziurkę od klucza do czyjegoś domu, by nastawić uszu podczas rozmowy przypadkowo spotkanych osób, by, ogólnie rzecz ujmując, poznać jakiś sekret. A potem, już mało dyskretnie, można pochwalić się, że wiemy coś, o czym inni jeszcze nie słyszeli.
Oto znamy czyjąś tajemnicę. Mamy niejakie poczucie władzy, bo właśnie dowiedzieliśmy się o czymś, co ktoś inny chciał ukryć (skoro nikomu o tym nie powiedział). I koniecznie musimy to „w zaufaniu” powtórzyć. Problem polega ma tym, że plotka, tak jak hasło z gry, dociera do kolejnej pary uszu zniekształcona. A w ten sposób naprawdę można komuś wyrządzić krzywdę; bo gdy prawda nam objawiona przez kogoś, kto usłyszał ją od dobrego znajomego, który dowiedział się przypadkiem…, dotrze do osoby, której wiadomość dotyczy, przestaje być wesoło. Bohater pogłoski może, w najlepszym razie się zdziwić, w najgorszym załamać; bo przecież fałszywą informacją niejedną osobę już pochowano, rozwiedziono, ożeniono, wydziedziczono, wzbogacono…, zanim obiekt obmowy pomyślał o takiej możliwości. A nie jest ani dobrze, ani przyjemnie dowiedzieć się z wieści „na mieście”, że członkowi rodziny przytrafiło się coś złego albo że nie zaproszono nas na ślub lub pogrzeb (których przecież nie było).
Bycie człowiekiem, dobrym człowiekiem, zobowiązuje, by, w przeciwieństwie do zwierząt, panować nad swoimi pokusami. Należy włączać przycisk „stop” na języku, za każdym razem, gdy ten wyrywa się, aby żyć własnym życiem. Jakiś czas temu przyjęłam zasadę, że jeśli czegoś sama nie zobaczę lub nie usłyszę „u źródła”, to tego nie powtarzam. A nawet to, co zobaczyłam bądź usłyszałam bezpośrednio, niekoniecznie muszę komuś innemu przekazać – bo mam świadomość, co może się stać, gdy informacja pójdzie dalej.
Uważam też, że są inne, ciekawsze, przedmioty rozmów niż czyjeś osobiste sprawy. Wybierając się na spotkanie ze znajomymi, lepiej zawczasu zrobić listę tematów. Stworzono tak wiele książek, artykułów prasowych, filmów, spektakli, programów telewizyjnych, utworów muzycznych, że nie starczy jednego, nawet bardzo długiego życia, by to wszystko poznać. Naprawdę mamy o czym rozmawiać. W skrajnych przypadkach, zamiast mówić o kimś, kto właśnie wstał od stołu, lepiej poruszyć temat śmiesznych filmików z sieci.
Pamiętajmy, że skoro wypowiadamy się o nieobecnych towarzyszach imprezy, o nas też będą mówić, gdy tylko stracimy się z pola widzenia. To proste. Jeśli nie chcę, by mnie obgadano, sama nie obgaduję. Żadna plotka nie jest niewinna – nieważne czy w danej historii zawiera się część prawdy, czy nie ma ani odrobiny. Każda szeptanka może wyrządzić szkodę. A jeśli już tak bardzo pragniemy interesować się życiem innych, to najlepiej wtedy, gdy wiemy, że możemy im jakoś pomóc – ale tylko w porozumieniu z tymi, których sprawa dotyczy. W innym przypadku korzystniej będzie poczytać biografię jakiegoś twórcy, albo, dla ułatwienia, obejrzeć o nim film. I być głuchym na plotki.
Barbara Musiałek – autorka tekstów poetyckich, dziennikarskich oraz scenariuszy teatralnych. Zawodowo związana z Klubem Miejskiego Ośrodka Kultury REBUS w Żorach, gdzie prowadzi spotkania Koła Poetów „Wena” – uczestniczą w nich zarówno lokalni autorzy wierszy, jak i twórcy z innych miejscowości regionu śląskiego. Kieruje też amatorskimi grupami teatralnymi: „Apteczką” oraz „e-S-ką”. Pisze i reżyseruje sztuki wystawiane przez te zespoły. Jej wiersze i artykuły ukazują się w rocznikach „Kalendarza Żorskiego”. Tworząc poezję, często inspiruje się współczesnymi dziełami malarskimi (a czasem bywa na odwrót – że jej słowa stają się impulsem do czyjejś twórczości); dlatego ma na swoim koncie kilka wspólnych, poetycko-malarskich, wystaw będących pokłosiem artystycznej współpracy z autorkami obrazów.