Na ostatnim posiedzeniu komisji zdrowia powiatu pojawił się wątek profesjonalizmu lekarzy zza wschodniej granicy, których mamy w powiecie raciborskim już kilkudziesięciu. Są to głównie lekarze z Ukrainy i Białorusi. Wątpliwościami co do jakości ich usług podzielił się lekarz i właściciel przychodni Stanisław Płonka, a rozwiewał je dyrektor raciborskiego szpitala Ryszard Rudnik. Jeden z argumentów, który tam padł trochę mnie zaniepokoił i równocześnie rozbawił.
Szczegółową relację można znaleźć na portalu nowiny.pl Znany chirurg o pacjentce, która zmieniła lekarza rodzinnego, bo go nie rozumiała. Był uchodźcą z Ukrainy, więc nie będę streszczał całej dyskusji. Dr Stanisław Płonka o medykach z Ukrainy i Białorusi powiedział m.in.: „Oni posiadają inne wykształcenie, sposób ich nauki jest odmienny od naszego i nie wiem, czy nie należy w jakiś sposób oceniać tych lekarzy, sprawdzić, jaki mają kontakt społeczny, jakiego szkolenia wymagają”. I tu pełna zgoda, przy czym, według słów dyrektora Rudnika, z grubsza tak właśnie się dzieje. Czyli nie ma sytuacji, aby lekarz z Ukrainy wysiadł z pociągu, rozpakował walizki i poszedł prosto do szpitala operować.
Dr Płonka, na poparcie swych obaw, przytoczył w swojej wypowiedzi także przykład pacjentki z Kietrza, która według niego musiała zmienić lekarza rodzinnego (obcokrajowca), bo nie umiała się z nim porozumieć. Dla pacjentki nie było to pewnie nic zabawnego, ale mnie argument nieco ubawił (nawiązując do klasyka: śmiałem się, ale nie cieszyłem). Przypomniałem sobie bowiem niezliczone opowieści różnych znajomych, mówiących o powodach, dla których musieli zmienić swoich lekarzy, z którymi porozumieć teoretycznie się można (przynajmniej pod względem językowym), ale lekarze:
- nie słuchali ich z uwagą,
- mieli dla nich maksymalnie 10 minut,
- odmawiali skierowania na badania,
- spóźniali się na dyżury,
- trzeba było czekać na wizytę miesiącami.
I tak dalej… Dlatego uważam, że trzeba szczególnie ważyć słowa, aby pochopnie (a być może i niesprawiedliwie) nie podawać w wątpliwość kwalifikacji lekarzy – obcokrajowców, zniechęcając tym samym do nich polskich pacjentów. Bo samo bycie lekarzem – Polakiem jeszcze sukcesu pacjentowi nie gwarantuje, czego przykładów mamy chyba aż nadto. A tymczasem bez wsparcia lekarzy – cudzoziemców trudno sobie wyobrazić dziś funkcjonowanie naszej służby zdrowia. Nie mówiąc już o najbliższej przyszłości, gdy liczna grupa naszych starszych medyków odejdzie na emeryturę. Nie trzeba zresztą daleko szukać, wystarczy przykład raciborskiej świąteczno-nocnej opieki medycznej, która praktycznie nie działałaby bez wsparcia lekarzy z Ukrainy.
Zobacz pozostałe teksty Bożydara
Masz informację, która nadawałaby się do tej rubryki i chcesz się nią podzielić? Napisz: bozydar.nosacz@outlook.com
Ludzie:
Ryszard Rudnik
Dyrektor Szpitala Rejonowego w Raciborzu
Komentarze
3 komentarze
no to najlepiej udawać nieprzytomnego i niech wrać sam sobie radzi - ło!
Prosta sprawa kto do Lekarza nauka jezyka angielskiego
nie wystarczy żeby lekarz mówił po polsku, nie wystarczy żeby redaktor pisał po polskiemu w stylu : Rycka puszczał Polowego z telefonu, nie wystarczy , nam trzeba nowych i mocnych wyzwań typu malinowy zając przewozi olbrzymie jajco na rowerze,popuszczając bąki w plenerze.Rycka puszczał Polowego ...z telefonu... to już pewny kandydat na złote pióro i malinowy cytat tego sezonu.