Najbardziej bawią mnie głosy takie jak zawodnika o ksywie - ;) Trzeba naprawdę mało zarabiać i być totalnym nieudacznikiem, by myśleć, że 700 złotych diety, czy stołek urzędasa czy jakiegoś dyrektora miejskiego to jakieś intratne zajęcia. Taka dieta to w zasadzie zwrot kosztów telefonów poświęconych na sprawy społeczne, a stołki miejskie to przecież najgorzej płatne prace w mieście. Śmieszny argument...
Napisany przez ~Członek RSS Nasze Miasto, 17.01.2010 09:34
Najnowsze komentarze