Wtorek, 30 lipca 2024

imieniny: Julity, Ludmiły, Rościsława

RSS

Rybnickie niebo dla wolnej Ukrainy

08.07.2014 00:00 red

W miniony wtorek, 1 lipca, można było dostrzec dość niecodzienny widok. Późnym popołudniem na rybnickim niebie pojawiło się jednocześnie kilkadziesiąt paralotni. Była to część akcji pod nazwą „Polska Ponad Granicami – Wolna Ukraina”, której celem jest poparcie wobec dążeń wolnościowych w kraju naszych wschodnich sąsiadów.

Jesteśmy tutaj przelotem...

Jak się okazało, Rybnik znalazł się na trasie lotników, którzy kilka dni wcześniej wystartowali z Mielna nad Bałtykiem i pokonywali każdego dnia ponad 100 kilometrów. Ich celem było zaś dotarcie do Lwowa. – Jesteśmy tutaj przelotem – śmieje się Tomasz Chudziński, organizator całej akcji. – Są to gesty poparcia dla ruchów wolnościowych na Ukrainie. Piloci to ludzie, którzy wolność cenią sobie niezwykle mocno, więc pasuje idealnie. Zatrzymujemy się w różnych miejscach, zabieramy chętnych w powietrze, ciągniemy za sobą flagi Ukrainy. Dodatkowo, mamy klęskę urodzaju jeśli chodzi o pogodę. Codziennie latamy po kilka godzin. Wstajemy o 4:30, a godzinę później już jesteśmy w powietrzu – wyjaśnia Chudziński. Licząca kilkanaście osób ekipa kolejny przystanek zrobiła sobie w Gaszowicach, a teren powiatu rybnickiego wybrała nie przypadkowo. Tutaj działa bowiem Rybnicki Klub Paralotniowy.

Tuż nad dachami

– Jesteśmy stosunkowo młodą organizacją, bo zawiązaliśmy się zaledwie w zeszłym roku. Zrzeszamy wszystkich entuzjastów sportów paralotniowych. Dzisiaj gościmy zaś ekipę, która jest częścią akcji Wolna Ukraina. Będzie wspólny lot wokół Rybnika, bo chcemy wszystkim mieszkańcom zaprezentować ten sport. W tej chwili mamy około 20 członków. Są to piloci, którzy latają na napędach plecakowych i wózkowych – tłumaczy Marek Koch, prezes Rybnickiego Klubu Paralotniowego. Rybniczanie zaprosili swoich gości do Gaszowic, bo tutaj, tuż obok ośrodka Sioło, znajduje się całkiem spora wolna przestrzeń, idealna do tego, by wzbić się w powietrze oraz lądować. Kilka minut po godzinie 18. na niebie pojawił się pierwszy latający obiekt, a z każdą chwilą było ich więcej. Skończyło się na czterdziestu. Widok był niesamowity, a największe emocje przeżywali chyba mieszkańcy okolicznych domów, gdyż zdarzało się, że piloci przelatywali dosłownie kilka metrów nad dachami. – Ja zacząłem od sprawdzenia, czy jest to sport bezpieczny. Przez czytanie komisji wypadków badań lotniczych dowiedziałem się, że tak właśnie jest. Zgubna bywa natomiast brawura albo przecenienie swoich umiejętności. Teoretycznie jest to bezpieczniejsze od jazdy na rowerze – uspokaja Łukasz Szymura, wiceprezes Rybnickiego Klubu Paralotniowego. Po tej widowiskowej podniebnej prezentacji wszyscy piloci wzięli udział w spotkaniu integracyjnym. Następnego dnia o świcie uczestnicy akcji wyruszyli w kierunku Skarżyska-Kamiennej.

Tanie latanie

Całe powietrzne zamieszanie nie tylko zwróciło uwagę na sprawy wolności Ukrainy, ale także wypromowało Rybnicki Klub Paralotniowy. To szczególnie cieszy prezesów, którzy starają się przekonać ludzi to tego wspaniałego hobby. – Motoparalotniarstwo to jeden ze sportów lotniczych, który jest stosunkowo łatwo dostępny dla wszystkich. Tutaj nie ma ostrych przepisów medycznych czy prawnych. Po ukończeniu około tygodniowego kursu można się wyszkolić, zdobyć uprawnienia i rozpocząć przygodę związaną z lotnictwem. To najtańsza forma wzbicia się w powietrze. Sprzęt średnio kosztuje od 10 tysięcy złotych wzwyż. Ale ta kwota w zupełności wystarczy, aby zacząć przygodę z lataniem – kalkuluje Marek Koch i dodaje, że Rybnik z lotu ptaka wygląda cudownie. Ale loty rybnickich paramotolotniarzy nie kończą się na własnym podwórku. – Paralotnia może przebywać w powietrzu przez około 3 godziny. Z Rybnika lecieliśmy na przykład na Górę Świętej Anny, do Gliwic, do Wadowic, na Górę Żar, a nawet do Istebnej – wylicza wiceprezes Łukasz Szymura.

Kluczowe sprawy

Jednym z najważniejszych elementów sporu paramotolotniowego są warunki atmosferyczne. Każdy pilot przed wylotem musi dokładnie zapoznać się z prognozą pogody i ocenić jej aktualny stan, by nie doprowadzić w powietrzu do niebezpiecznej sytuacji. – Jedna z części naszego zainteresowania to bezpieczeństwo, a to się przekłada na warunki pogodowe. Paralotnia nie lubi silnych turbulencji i wiatrów, więc latamy albo wczesnym rankiem albo późnym popołudniem i wieczorem – komentuje prezes Koch. Aktualnie największym wyzwaniem dla rybnickiego klubu jest znalezienie „własnego kawałka podłogi”. – Póki co korzystamy z uprzejmości rybnickiego aeroklubu i większość naszych startów i lądowań wykonujemy właśnie z rejonu lotniska w Gotartowicach. Jednak na terenie Rybnika i całego powiatu mamy szereg mniejszych lądowisk, gdzie również startujemy i lądujemy. Cały czas prowadzimy rozmowy, by mieć swoje klubowe lądowisko. Jedną z propozycji jest zagospodarowanie rekultywowanych terenów przy kopalni Chwałowice – kończy Marek Koch.

(kp)

  • Numer: 27 (400)
  • Data wydania: 08.07.14
Czytaj e-gazetę