Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Picasso, brzydal...

24.07.2007 00:00
TOMASZ ZIĘTEK. Oto runął nam budynek dworca PKS. Obyło się przy tym bez wielkiego szumu, który towarzyszył machinacjom z kominem browaru. Nie rozpętała się też medialna burza, która (mam nadzieję) uchroni dworzec kolejowy w Katowicach. Budynek po prostu zniknął.

No cóż, być może, poza garstką wielbicieli tego typu architektury, nikt nie uroni po poczekalni jednej łzy. Nawet budowniczowie obiektu zrozumieją naturalny obrót rzeczy. Budynki czasem trzeba równać z ziemią. Niepokojące są jedynie doniesienia o motywach rozbiórki. Bo oprócz ekonomicznych, podnosi się argument estetyki. Poczucia piękna, które jak nic innego, jest indywidualną cechą człowieka. „Burzyciele” tłumaczą, że PKS był „brzydki”. Zapytam: dla kogo? I czy aby na pewno dla wszystkich? Tego typu argumenty kompletnie nie przekonują. I na pewno nie są argumentem dla kreowania przestrzeni miejskiej. Aż boję się myśleć, co jeszcze dla przyszłych decydentów może okazać się zbyt brzydkie, aby mogło istnieć. Czy dla wielu ludzi obrazy Picassa czy Duchampa nie są po prostu „brzydkie”? Żywię jednak cichą nadzieję, że o wyburzeniu zadecydowała czysta ekonomia...

Rybnicki PKS nie był oczywiście szczególnym przykładem późnego modernizmu jak wcześniej przywołany dworzec w Katowicach. Był to typowy budynek użyteczności publicznej wzniesiony dla konkretnych potrzeb. Oszklony, z przestronnymi poczekalniami, barami i toaletami. Od deszczu osłaniała podróżnych wiata. Zadbano o czytelny układ stanowisk autobusowych i rozkładów. W okolicy jest takich jeszcze wiele. Dlaczego zatem w ogóle ma zasługiwać na kilkuwierszową notę? Moim zdaniem dlatego, że to bezceremonialne wyburzanie musi prowadzić donikąd. Jeśli we wszystkich miastach po kolei będą znikać budynki tylko dlatego, że są „brzydkie” i wybudowane „za komuny” pewnego dnia obudzimy się w przestrzeniach pozbawionych świadectwa II poł. XX wieku. Będzie to np. przestrzeń XIX-wiecznych kamienic zapełnionych gipsową płaskorzeźbą i ogromnych realizacji w typie centrów „Fokus”. Słowem – może pozostać tylko to, co podlega ochronie i to, co funkcjonuje ekonomicznie.

A więc czy przyszłość Rybnika to miasto pozbawione ciągłości architektonicznej? Miasto architektonicznej niepamięci o czasach Gomułki i Gierka? To rozstrzygnie czas. A co do blaszanych marketów – spokojnie, rozpadną się wcześniej...

Tomasz Ziętek
historyk, absolwent Uniwersytetu Śląskiego, obecnie słuchacz na kierunku historia sztuki

  • Numer: 30 (37)
  • Data wydania: 24.07.07