Piwoński: Po 2 latach współpracy z miastem widzę, że trzeba zmian
Z Marcinem Piwońskim – prezesem Odry Wodzisław Śląski (który kandyduje na urząd prezydenta), rozmawiamy o koniecznych zmianach w mieście, pieniądzach na sport, przedwyborczych rozgrywkach i projekcie stadionu.
– Czy liczy pan głównie na poparcie środowiska kibiców?
– Oczywiście nie liczę tylko na kibiców oraz ludzi związanych ze sportem, ale także na rodowitych wodzisławian, którzy są zmęczeni życiem w naszym mieście.
– W takim razie kto stoi za Piwońskim w sensie sztabu?
– Zapleczem są ludzie – są organizacje i wszystko co otacza nas. Bardzo wielu samorządowców, bardzo dużo radnych, z którymi teraz współpracuję, ma ze mną i ja z nimi wspólny język. Dodatkowo w moim sztabie są osoby energiczne z nowymi pomysłami, które mają chęć wprowadzić Wodzisław znów na odpowiednie tory. Wydaje mi się, że akurat moje umiejętność dialogu i kompromisu w dążeniu do wspólnego celu są tutaj kluczowe. Chciałbym nieco, by odwróciło się myślenie w obecnie zepsutym samorządowo Wodzisławiu – prezydent i radni to ma być jedna drużyna. Miasto nie jest własnością prezydenta jako jednej osoby i Miasto nie jest „czymś” do realizacji własnych ambicji i swoich tylko swoich wizji. Radni są wybierani przez mieszkańców i to oni mają być wsparciem dla prezydenta, a prezydent powinien być liderem który jednak realizuje wizje radnych i ogniwem spinającym pomysły, przyniesione z różnych dzielnic, określając wspólnie m.in priorytety i możliwości oraz dbając o wizję miasta – ale to wizję wspólną, a nie własną. Ostatnie lata działania wodzisławskiego samorządu temu niestety zaprzeczyły, przez co Wodzisław stanął i każdy, kto tutaj na co dzień żyje o tym wie. Nic teraz nie da szukanie winnych bo to zbędna strata energii – tylko potrzeba zmiany, która ten stan zmieni i uporządkuje. Pamiętajmy, że zawsze wszystko można wypośrodkować i znaleźć wspólny cel – jeśli tylko się chce, a nie patrzy tylko politycznych rozgrywek do własnych celów i udowadniania własnych racji kosztem działalności miasta.
– Czy nie ma obawy, że głosy środowiska sportowego podzielą się między pana i kandydata Wodzisławia 2.0, bo to stowarzyszenie zawsze grało z kibicami…
– W środowisku sportowym działam od ponad 20 lat. Od 20 lat jestem prezesem mniejszego klubu, od 3 lat prezesem stowarzyszenia kibiców, a przez dwa lata prezesem Odry. Wszystkie kluby i nie tylko poznały mnie jako osobę, która zjednoczyła wodzisławski sport. Wszyscy wiedzą, że nie żyję na obiecankach i nie robię sobie zdjęć tylko przed wyborami. W samym zeszłym roku byłem na meczach czy zawodach większości wodzisławskich klubów, nawet nie myśląc jeszcze o kandydowaniu w wyborach. Mój ojciec był przez całe życie trenerem tenisa i funkcjonowaliśmy na wodzisławskich kortach. Ludzie znają mnie ze świata sportu, ale pracuję w branży ekonomicznej i z tego doświadczenia też chcę czerpać. Myślę, że moje wyższe wykształcenie ekonomiczne wraz z ukończonym dodatkowym kierunkiem Transformacji Organizacji na Uniwersytecie Warszawskim pomogą mi przeprowadzić transformację miasta i wyprowadzić je z zapaści w jakiej obecnie się znajduje. Dodatkowo moje kilkunastoletnie doświadczenie kierownicze w warszawskiej centrali państwowej spółki również z całą pewnością pomoże w zakresie zarządzania projektem rozwoju miasta.
– Pojawiają się głosy, że będzie pan drugim śp. Ireneuszem Serwotką, czytaj – kasa z miasta po pana zwycięstwie byłaby pompowana w Odrę. Co pan na to?
– Powiem krótko – nie zamierzam pompować Odry, bo klubowi nie trzeba nic więcej z miasta, niż jest zaplanowane obecnie. To, co byłoby realizowane w zaplanowanym 20 grudnia trzyletnim planie budżetowym rady miasta, byłoby OK. Wiem, że wspomniane obawy mogą się pojawiać, ale nic więcej ponad plan, bo to pozwoliłoby się Odrze ustabilizować i sprowadzić nowych udziałowców. Ale też musielibyśmy mieć spokojną głowę, a nie tak jak w chwili obecnej, zaplanowane w budżecie pieniądze są zablokowane. Wracając więc do porównania z śp. Ireneuszem Serwotką, Piwoński jest Piwońskim i niech tak pozostanie. Prezes Serwotka działał w zupełnie innych czasach – co oczywiście nie umniejsza zasług, jakie należy mu oddać jako największemu prezesowi naszego klubu. Zresztą po kampanii wyborczej mamy jako klub wraz ze stowarzyszeniem NASZA ODRA SOCIOS pewną niespodziankę – wniosek który odpowiednio uhonoruje tą ważną postać dla klubu i miasta.
– W mieście pojawiły się ostatnio plakaty, w których przedstawia się urzędującego prezydenta jako grabarza wodzisławskiego sportu. Kibice obudzili się przed wyborami?
–A dziwi się Pan? Wracamy do grudniowej sesji budżetowej. Przedstawiciele mieszkańców, czyli nasi radni w grudniu znajdują pieniądze na najsłynniejszy wodzisławski klub - Odrę Wodzisław, który przez 102 lata rozsławia miasto i nawet ostatnio otrzymuje nagrodę najlepszego klubu piłkarskiego w 100-letniej historii Związku Piłkarskiego, a jego były zawodnik Marcin Malinowski zostaje piłkarzem 100-lecia podokręgu. Pieniądze od grudnia leżą i czekają na to, by wesprzeć działalność naszego klubu i w planie budżetowym są ujęte – a tymczasem kolejny rok – kolejny rok pieniądze są wstrzymywane przez jedną osobę w mieście z niezrozumiałych powodów. Jeden klub SWD Wodzisław, który grał na poziomie centralnym PZPN już zamknął swoją działalność. Tylko dzięki udziałowcom i kibicom ODRA jeszcze gra i być może to nie jest komuś na rękę. Trudno mi określić przyczyny takiego postępowania czytając jeszcze wypowiedź facebookową pana prezydenta, że z wodzisławskimi klubami piłkarskimi są same problemy – nie wiem jak się do tego odnieść. W tych wszystkich klubach pracują społecznicy – którym trzeba pomagać, a nie pisać, że są z nimi problemy – bo jeśli są problemy, to trzeba wprost pokazać jakie, a nie wypowiadać frazesy bez pokrycia, które niestety bolą wszystkich działających w sportowy środowisku.
– Co będzie najważniejszego do naprawy w mieście w przypadku wygranej? Sport?
– Sport naprawi się sam, bo tam nie trzeba wiele - tylko dobrych chęci rządzących miastem. W jeden dzień można podjąć decyzje, które sprawią, że kluby sportowe odetchną i poczują wsparcie miejskie, a infrastrukturę sportową w postaci zadaszonych kompleksów boisk czy hal też przygotujemy – bo to nie jest misja niewykonalna – choć na przestrzeni ostatnich 17 lat taka właśnie mogła się w Wodzisławiu wydawać. Zadaszony obiekt sportowy z którego może korzystać kilkaset dzieci tygodniowo to koszt mniejszy od remontu dworca PKP w Wodzisławiu – więc odpowiedzmy sobie na pytanie – czy nie można było tego wykonać przez te kilkanaście lat dla naszych dzieci i młodzieży? W klubach sportowych są doskonali zarządzający, których bardzo dobrze poznałem w ostatnich latach przy okazji realizacji wspólnych projektów. Dlatego sport nie jest głównym wyzwaniem dla nowego samorządu – bo tam sprawa jest naprawdę prosta i wiemy co potrzeba i jak to zrobić w prosty sposób - wystarczą chęci.
– Zatem co do zmiany czy poprawy?
– Musimy skoncentrować się na odbudowaniu finansów miejskich, które są w tragicznym stanie i tutaj wyzwanie przed nowymi włodarzami. Przez obecny stan zadłużenia miasta, do jakiego doprowadzono w ostatnich latach, grozi miastu wprowadzenie zarządu komisarycznego, a o tym raczej głośno się niestety nie mówi. Kolejną skandaliczną sprawą jest fakt, że nasze strefy gospodarcze nie mają dróg dojazdowych, przez co za chwilę pojawią się ogromne problemy z logistyką w firmach, działających na tym terenie. Z kolei też brak infrastruktury drogowej stanie się problemem dla ściągnięcia nowych inwestorów. Musimy patrzeć kompleksowo i współpracować bliżej z samorządem wojewódzkim i rządem – bo ominęły nas projekty, które realizują gminy ościenne, a Wodzisław nie rozpoczął nawet prac, przez co teraz kolejna nowa władza miejska będzie musiała te strategiczne tematy nadgonić. Plan działania w strategicznych obszarach został nakreślony – mam wśród moich bardzo bliskich osób doświadczonych samorządowców, z którymi od lat dyskutujemy, a którzy od lat wskazują w jakich obszarach trzeba działać i im w ościennych gminach się to udaje – w Wodzisławiu niestety nie udało się tego zrobić.
– Niektórzy mówią o ustawce z Mieczysławem Kiecą dla rozbicia głosów, co pan na to?
– Nazywam się Marcin Piwoński – jestem gotowy na to, by zmienić obecnego prezydenta i mam kompetencje, by w tej roli działać. Pora na to, by Wodzisław po tylu latach zobaczył, że można inaczej i lepiej. Nie ma tu żadnej mowy o ustawce. Po prawie 2 latach bycia prezesem i współpracy z samorządem wodzisławskim, po prostu wiem, że trzeba zmian.
– Jak patrzy pan na projekt nowego stadionu?
– Utopia. Szczerze – tak słabej zagrywki wyborczej można się tylko wstydzić, jak wielu projektów, wygenerowanych nagle w komputerach ludzi od marketingu urzędu miejskiego. Mam nadzieję, że wodzisławianie już tym razem nie dadzą się nabrać. Przez lata w Wodzisławiu nie udało się wyremontować szatni, nie udało się wybudować boiska treningowego, nie udało się oświetlić jakiegokolwiek boiska treningowego i nagle w kampanii wychodzimy z projektem pięknego nowoczesnego stadionu. Czy tylko ja widzę tutaj słabość tego zagrania? Pytanie, kto będzie na nim grał jak do tego czasu nie będziemy wspierali w dostateczny sposób wodzisławskiego sportu? Tutaj leży praca u podstaw z dziećmi i młodzieżą. Dlatego też przygotowałem, obliczyłem i mam nadzieję wdrożyć w Wodzisławiu program wsparcia każdego młodego sportowca 800+.
Chyba, że zaniedbamy pracę z młodzieżą i nie będziemy jej wspierać należycie - wtedy piękny stadion będziemy musieli wynajmować innym klubom z innych miejscowości tak jako to już teraz ma to miejsce np. Unii Turza Śląska.
Najnowsze komentarze