Kancelaria przetrzymuje odszkodowanie należne chłopcu, który w wypadku omal nie stracił życia
Kancelaria z Krakowa uzyskała odszkodowanie dla potrąconego przez pijanego kierowcę chłopca. Rodzina liczyła, że dzięki środkom będzie mogła rozpocząć porządną rehabilitację dziecka. Jednak od ponad 3 miesięcy kancelaria przetrzymuje pieniądze, zamiast wypłacić je poszkodowanemu. Rodzina chłopca jest bezradna.
ROGÓW 11 grudnia 2014 r. 7-letni wówczas Piotruś Cichy wracał ze szkoły. Była godz. 13. Przechodzącego przez przejście dla pieszych chłopca potrącił kierujący volkswagenem dalszy sąsiad, kościelny w miejscowej parafii. Badanie alkomatem wykazało u niego 1,5 promila. Chłopiec trafił do szpitala z poważnymi urazami czaszki oraz nogi. Ledwo przeżył. - Lekarz powiedział, że o jego życiu, bądź śmierci zadecydowało kilka milimetrów, bo gdyby kość wbiła mu się bardziej, doszłoby do uszkodzenia mózgu – wspomina babcia chłopca. Opatrzność jednak czuwała. Chłopca udało się uratować, ale skutki zdarzenia, 10-letni obecnie Piotruś odczuwa do dziś. - Nic mnie już nie boli, ale utykam – mówi chłopiec. Przeszedł bowiem dwa zabiegi operacyjne złamanej z przemieszeniem nogi. W efekcie nadal wymaga rehabilitacji. - Staramy się go rehabilitować na NFZ, ale między poszczególnymi cyklami rehabilitacji jest długi przestój. Trzeba długo czekać, a taka przerywana rehabilitacja nie przynosi wielkich efektów. Z kolei na płatne cykle nas nie stać, bo to koszt 80-100 zł za godzinę – mówi Natalia Cichy, mama Piotrusia.
Pan w garniturze
Sprawca wypadku został skazany. Sąd przyznał chłopcu również odszkodowanie. 3 tys. zł nawiązki od sprawcy, zasądzonej przez sąd w postępowaniu karnym, zostało wypłacone. Pozostała jeszcze kwestia odszkodowania z OC samochodu sprawcy. - Kilka dni po wypadku do naszego domu zaczęli przychodzić różni ludzie, obiecywali pomoc w wywalczeniu odszkodowania. Byliśmy jeszcze w szoku po tym wypadku, dziecko w szpitalu. Podpisaliśmy umowę z jedną kancelarią odszkodowawczą. Po jakimś czasie znów ktoś się pojawił, twierdząc, że ta kancelaria, z którą mamy umowę jest mało wiarygodna, bo przez dłuższy czas nie potrafiła zająć się sprawą. Tak jakoś nam ładnie mówił ten pan w garniturze, że zdecydowaliśmy się podpisać z nim umowę – opowiada babcia Piotrusia. Sprawą odszkodowania z OC zajęła się ostatecznie kancelaria T&W S.A. z Krakowa. Umowa została sporządzona 23 kwietnia 2016 r., prawie półtora roku po wypadku. Swoją prowizję kancelaria określiła na 24,6% wywalczonego odszkodowania.
Kancelaria wywalczyła 30 tys. zł
Działania kancelarii okazały się skuteczne. Pismem datowanym na 25 listopada 2017 r. towarzystwo ubezpieczeniowe, które ubezpieczało auto sprawcy wypadku, poinformowało Natalię Cichy o przekazaniu do wypłaty kwoty 30 tys. zł należności głównej i 3,6 tys. zł kosztów zastępstwa procesowego na konto pełnomocnika, a więc kancelarii T&W S.A. z Krakowa. Mama Piotrusia liczyła na to, że kancelaria zgodnie z umową przekaże jej pieniądze uzyskane od towarzystwa ubezpieczeniowego, które mogłyby przyśpieszyć rehabilitację jej syna. Według jej wyliczeń, po potrąceniu prowizji, jej synowi należy się około 22 tys. zł. Liczyła, że cała kwota zostanie wypłacona szybko. W umowie zawartej pomiędzy nią a kancelarią znajduje się paragraf 3, a w nim punkt 6, zgodnie z którym „Kancelaria zobowiązuje się do wypłaty kwoty należnej w terminie 21 dni roboczych, od daty otrzymania decyzji o przyznaniu świadczeń na rzecz Zleceniodawcy oraz uznaniu ich na rachunku bankowym Kancelarii”.
Esemes z kancelarii
4 stycznia Natalia Cichy otrzymała SMS-a od kancelarii, z prośbą o wskazanie konta. Poproszono ją, by napisała i podpisała stosowne oświadczenie z numerem konta, następnie zrobiła jego zdjęcie i przesłała je SMS-em do kancelarii. Tak zrobiła. Wszystko to jest udokumentowane w pamięci telefonu. - Dzień później otrzymałam środki, ale ku mojemu zdziwieniu było to tylko 1000 zł - mówi nam pani Natalia, pokazując na dowód wydruk przelewu dokonanego z konta kancelarii na konto przez nią wskazane. Od tego czasu żadnych innych środków nie otrzymała. Mama Piotrusia próbowała kontaktować się telefonicznie z kancelarią. Zaznacza, że kontakt jest mocno utrudniony. - Albo jest zajęte, albo nikt nie odbiera. Kiedy w końcu się dodzwoniłam, to powiedzieli, że mają awarię systemu i nie mogą przelać większej kwoty – opowiada pani Natalia.
Problemy komunikacyjne
My również kilkakrotnie próbowaliśmy telefonicznie skontaktować się z kancelarią. Bez skutku. Zapytaliśmy więc za pośrednictwem poczty elektronicznej m.in. o to, dlaczego kancelaria do tej pory nie wypłaciła uzyskanego odszkodowania, oraz czy i kiedy zamierza je wypłacić w całości. Kancelaria w odpowiedzi stwierdziła, że wyznaczyła do sprawy Piotrusia indywidualnego opiekuna w celu… rozwiązania problemów natury komunikacyjnej oraz jak najszybszego rozwiązania braków formalnych (pełną odpowiedź kancelarii zamieszczamy w ramce obok). Dopytaliśmy za pośrednictwem poczty elektronicznej, na czym polegają te problemy. Wtedy do naszej redakcji zadzwoniła osoba, która przedstawiła się jako Andrzej Majewski. To prezes kancelarii. Wyjaśnił, że wspomniane problemy komunikacyjne polegają na tym, że kancelaria nie może doczekać się od rodziny poszkodowanego... oświadczenia o numerze konta, na które można przesłać odszkodowanie.
Ulitowali się i wypłacili 1000 zł
Rzeczywiście w umowie jest zapis, z którego wynika, iż jeśli zleceniodawca nie przekazał numeru rachunku przy podpisywaniu umowy, to kancelaria po przyznaniu środków od ubezpieczyciela i uznaniu ich na jej rachunku, wysyła pismo do zleceniodawcy (czyli pani Natalii) w celu uzyskania pisemnego oświadczenia. Kolejny punkt umowy mówi zaś o tym, że kancelaria po otrzymaniu oświadczenia prześle środki należne zleceniodawcy w ciągu 21 dni roboczych, liczonych od dnia otrzymania oświadczenia. W tłumaczenia prezesa trudno jednak nam uwierzyć.
Przypomnijmy bowiem, że od 4 stycznia kancelaria dysponowała już numerem konta rodziny poszkodowanego, bo sama poprosiła SMS-em o zdjęcie oświadczenia z numerem rachunku i zostało ono SMS-em wysłane. Prezes kancelarii wyjaśnił jednak w rozmowie z nami, że zdjęcie to nie jest oświadczenie. - Ale przecież na podstawie tego zdjęcia, kancelaria przelała mi 1000 zł – przypomina pani Natalia. Prezes kancelarii odpowiada, że środki zostały przelane niejako... z litości, bo matka chłopca błagała kancelarię o pieniądze na zakup butów rehabilitacyjnych dla dziecka.
Zabawa w ciuciubabkę
8 stycznia Natalia Cichy, kurierską przesyłką poleconą wysłała do krakowskiej kancelarii stosowne oświadczenie z numerem konta. Kurier poinformował ją, że przesyłka dotarła 12 stycznia. Od tego czasu kancelaria miała 21 dni roboczych na przelanie środków. Termin upłynął 12 lutego. Środki nie zostały przelane, za to w międzyczasie pani Natalia otrzymał od kancelarii pismo... z prośbą o przesłanie oświadczenia z numerem konta. - Przecież to są jakieś kpiny – nie kryje irytacji pani Natalia. Wysłała jednak oświadczenie po raz drugi. Dotarło ono do kancelarii 22 stycznia. Termin 21 dni roboczych, w którym kancelaria miała przesłać pieniądze, minął 22 lutego. - Dzwonię tam, co jakiś czas uda mi się z nimi połączyć. Informują mnie wtedy, że sprawa jest w trakcie załatwiania, że jest w księgowości. I na tym się kończy. Ciągle słyszymy to samo – nie kryje zdenerwowania kobieta. Do dziś, tj. do 5 marca nie otrzymała środków dla syna, choć przypomnijmy, towarzystwo ubezpieczeniowe informowało o przekazaniu odszkodowania krakowskiej kancelarii 25 listopada ubiegłego roku. Natalia Cichy poinformowała kancelarię o tym, że zgłosi sprawę do mediów. W odpowiedzi miała usłyszeć, że w takim razie sprawa wypłaty odszkodowania się przeciągnie. Mimo kolejnych wielokrotnie ponawianych prób, nie udało nam się ponownie skontaktować z kancelarią, by dowiedzieć się, dlaczego nadal przetrzymuje odszkodowanie należne Piotrusiowi Cichemu. Artur Marcisz
Stanowisko kancelarii T&W S.A z Krakowa
W sprawie prowadzonej imieniem małoletniego Piotra Cichy, tut. Kancelaria w związku ciężką, a przede wszystkim szczególną sytuacją rodziny w/w małoletniego, wyznaczyła indywidualnego opiekuna rzeczonej sprawy w celu rozwiązania problemów natury komunikacyjnej z rodziną Piotrusia, a także jak najszybszego rozwiązania wciąż pozostających braków formalnych w sprawie.
Cały zespół Kancelarii utożsamia się z cierpieniem Piotrusia, a także z problemami Jego rodziny, dlatego już od samego początku prowadzenia sprawy dokładaliśmy wszelkich starań, aby im pomóc, a to podważyliśmy skutecznie ostateczne stanowisko Towarzystwa Ubezpieczeniowego, nasze stanowisko prawne spowodowało zwolnienie małoletniego z obowiązku uiszczenia opłaty od pozwu w kwocie prawie 3000 zł, dodatkowo uiszczaliśmy za małoletniego opłaty skarbowe w sprawie, a także bez wynagrodzenia sporządziliśmy dla Pani Natalii Cichy pisma procesowe do Jej sprawy przed Sądem Rodzinnym. W tej długiej sprawie nie pobieraliśmy od rodziny małoletniego żadnych zaliczek na poczet sprawy, wiedząc o ich ciężkiej sytuacji rodzinnej i majątkowej, tym samym wszelkie koszty prowadzenie sprawy przez okres prawie dwóch lat kredytowaliśmy z własnych środków.
Nadto, będąc świadomymi potrzeb małoletniego, zwróciliśmy się do fundacji celem opracowania możliwości dodatkowej pomocy finansowej albo rzeczowej dla Piotrusia.
O komentarz poprosiliśmy Dariusza Kalembę, Powiatowego Rzecznika Praw Konsumenta
– W takiej sytuacji należy napisać do kancelarii pismo przedsądowe z wezwaniem do zapłaty, w którym powinna się znaleźć data ostatecznej zapłaty, z zagrożeniem odsetkami ustawowymi. Takie pismo można samemu napisać. Można zwrócić się do prawnika np. w ramach bezpłatnych porad obywatelskich, jeśli spełnia się warunki, można też przyjść do nas, na pewno pomożemy. Jeśli samo wezwanie do zapłaty nie pomoże, to pozostaje sądowe postępowanie cywilno-prawne.
W przypadku kiedy kancelaria faktycznie otrzymała te pieniądze i można to wykazać, to możliwe, że mamy tu do czynienia z podejrzeniem popełnienia przestępstwa. Jeżeli kancelaria faktycznie włada tymi pieniążkami, a z jakichkolwiek powodów ich nie wypłaca, to mamy tu do czynienia z bezprawnym zaborem mienia. I tu trzeba by było się zastanowić nad powiadomieniem prokuratury – mówi Dariusz Kalemba.
Pogarszająca się renoma kancelarii
W sieci znaleźliśmy wiele opinii dotyczących działalności kancelarii T&W. Sporo pozytywnych (głównie sprzed kilkunastu miesięcy i starszych). W ostatnim czasie zaczęło jednak przybywać opinii bardzo negatywnych. Dotyczą tego, że kancelaria nie wypłaca w terminie zasądzonych pieniędzy, albo wypłaca je w ratach i że kontakt z nią jest utrudniony. Przykładowe komentarze: „Nie polecam tej kancelarii !!! Nie jestem zadowolona z usługi. O uzyskane od ubezpieczyciela pieniądze trzeba się prosić tygodniami. Nie dotrzymują umowy!!!” (Diege D), „Oszuści nie wypłacają pieniędzy już od roku” (Magdalena Kurzyna), „Odradzam, Nie wypłacają pieniędzy, sprawa idzie do sądu” (Grzegorz P.)
Kancelaria prawna, która nie przestrzega prawa
Kancelaria Prawna T&W jest spółką akcyjną. Jako taka jest zobowiązana do składania corocznych sprawozdań finansowych do Krajowego Rejestru Sądowego. Tymczasem ze wpisów w KRS-ie wynika, że spółka sprawozdanie złożyła tylko raz, w 2013 r., po pierwszym pełnym roku działalności. Brakuje wpisów za ostatnie lata. Wygląda więc na to, że kancelaria prawna sama nie przestrzega przepisów prawa. Sama spółka wygląda na interes mocno rodzinny. Wg aktualnego odpisu z KRS jej prezesem jest Andrzej Majewski. W skład rady nadzorczej wchodzą: Karolina Majewska (rocznik 1988), Anna Majewska (rocznik 1947) i Maria Oszlak (rocznik… 1926).
Najnowsze komentarze