Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Ktoś zniszczył myśliwskie ambony

14.02.2017 00:00 red.

Przewrócone ambony mają być zapewne sygnałem dla myśliwych, by ci nie strzelali do dzików. A myśliwi zastanawiają się, czy obrońcy zwierząt rzeczywiście zdają sobie sprawę z tego, co robią?

MARKLOWICE Do naszej redakcji zgłosił się Jerzy Bujok z wodzisławskiego koła łowieckiego. Problem, jaki nam przedstawił to zniszczone ambony myśliwskie, które służą do polowań na dziki.– Ktoś zniszczył dwie nasze ambony. Ich nogi zostały podcięte siekierami, a całość przewrócono – mówi Jerzy Bujok z Koło Łowieckie „Pod Klonem” w Wodzisławiu Śl. Jak dodaje, obie zniszczone ambony zlokalizowane były w Marklowicach. A konstrukcje były widoczne z drogi. Ich dewastacja miała miejsce między 18 a 20 stycznia. O całej sprawie została powiadomiona wodzisławska policja, która obecnie prowadzi dochodzenie.

Do czego służą ambony?

Jerzy Bujok wyjaśnia, że myśliwi korzystają z ambon przede wszystkim po to, żeby polować na dziki. – Z grubej zwierzyny na naszym terenie mamy tylko sarnę i dzika. Kiedy polujemy na sarny, to ambony nie są nam potrzebne – dodaje. Tłumaczy, że dzik to bardzo mądre zwierzę ze świetnym słuchem i węchem. Dlatego, aby go upolować, trzeba wykazać się cierpliwością. Rok łowiecki trwa od 1 kwietnia do 31 marca roku następnego i w tym czasie ambony są najbardziej potrzebne. Dwie, które zostały zniszczone, myśliwi już odbudowali. To wcale nie mały koszt, ponieważ wynosi około 3 tys. zł.

Co z tym dzikiem?

– 5,6 lat temu to nie mieliśmy dzika na naszym terenie i nadal nie powinno go być – wyjaśnia Bujok. Tymczasem populacja tych zwierząt stale rośnie, ponieważ bardzo szybko się rozmnażają. – Teraz mieliśmy do odstrzelenia 46 dzików. Jeśli nie zrobilibyśmy tego, to w przyszłym roku byłoby ich prawie 100, a za dwa lata już prawie 200 – wyjaśnia Jerzy Bujok. Dodaje również, że myśliwi są zmuszeni utrzymywać zwierzęta w ryzach, ponieważ są wywierane naciski organów państwowych z powodu afrykańskiego pomoru świń (problem dotyczy również dzików). Jednak przede wszystkim zwierzęta wyrządzają olbrzymie szkody rolnikom. A koło łowieckie z tego względu ponosi straty finansowe, bo zgodnie z prawem jest zobowiązane do wypłacania odszkodowań.

– Odszkodowania wypłacamy z własnej kieszeni, bo nie mamy żadnej dotacji. Za rok 2015/2016 było to około 18 tys. zł. Żeby straty zminimalizować, to musieliśmy podjąć jakieś działania. Dlatego w porozumieniu z rolnikami budujemy ambony na ich terenach – wyjaśnia Bujok. Jak dodaje, rolnicy zniszczonymi ambonami są chyba bardziej oburzeni niż myśliwi, ponieważ to ich uprawy dziki niszczą.

Dzika nie ma w lasach, tylko jest na polach rolników

Wodzisławski myśliwy wyjaśnia nam, że zwierzęta leśne już nie żyją w lasach. Przeniosły się na pola rolnicze, ponieważ tam mają spokój i ciszę. Nie jeżdżą quady, motory czy nie chodzą ludzie z psami. Więc gdzie dzika możemy teraz spotkać?  – pytamy. Jerzy Bujok informuje nas, że kiedy dzik znajdzie odpowiednie pole, to zostaje w nim bardzo długo. – Jak wejdzie do pola kukurydzy w czerwcu, kiedy zaczynają się kolby, to tam siedzi, aż do końca października i listopada. W tej kukurydzy ma jedzenia pod dostatkiem i nikt mu nie przeszkadza. A kiedy rolnik zacznie zbierać swoje uprawy, to widzi, jakie są szkody. Wtedy my szacujemy i płacimy odszkodowania – dodaje.

Myśliwy to nie krwiożerczy zabójca

– Myśliwstwo nie ma teraz dobrej opinii. Ludzie się wypowiadają, nie mając pojęcia o temacie – ubolewa Jerzy Bujok. Wspomina, że podczas jednego z polowań zbiorowych koło łowieckie wywiesiło ogłoszenia. Informowały one ludzi, że na tym terenie odbędzie się polowanie i w związku z tym proszą o zachowanie ostrożności. – O ile zwykle pojawia się na tym terenie z pół setki ludzi, to wtedy było ich kilka razy więcej. Pojawili się ewidentnie, żeby przeszkadzać – dodaje. A jak mówi Bujok myśliwy to nie okrutny zabójca, ponieważ jemu też leży na sercu dobro zwierzyny leśnej. – Ostatnio kupiliśmy bażanty aż z Podlasia. Dokarmiamy również regularnie zwierzęta – podkreśla wodzisławski myśliwy.

(juk)


Koło Łowieckie „Pod Klonem” w Wodzisławiu Śl. obejmuje lasy w: Rybniku, Jankowicach, Świerklanach, Połomi, Marklowicach, Radlinie i Wodzisławiu Śl. Cały obwód łowiecki ma ponad 8 tys. ha, ale tylko na niecałych 5 tys. można polować. Na terenie podległym myśliwym jest między innymi 40 paśników dla saren, 24 ambon i 3 ha poletka łowieckiego. Koło liczy obecnie 28 członków.

  • Numer: 7 (848)
  • Data wydania: 14.02.17
Czytaj e-gazetę