Autobus to nie taksówka
O planowanej wymianie części autobusów, o tym czy jest szansa wprowadzenia ulg dla rodzin wielodzietnych i o kosztach funkcjonowania komunikacji powiatowej rozmawiamy z Arkadiuszem Łuszczakiem, naczelnikiem Wydziału Komunikacji i Transportu Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu
Po pana ostatnich wizytach na sesjach rad gmin w Godowie i Lubomi wydaje się, że choć krytycznych uwag nie brakowało, to ogólnie komunikacja powiatowa jest pozytywnie oceniana.
Generalnie uwag w kwestii funkcjonowania komunikacji zbiorowej odnotowujemy stosunkowo mało. Aczkolwiek zdarzają się i staramy się jak najszybciej na nie reagować i załatwiać sprawy w ten sposób by się więcej nie powtarzała. Oczywiście o ile są słuszne. Chociażby takie, że autobus odjechał z przystanku zbyt wcześnie i pasażerowie nie zdążyli. Mieliśmy ostatnio taką uwagę i wiązało się to z ukaraniem przewoźnika, zgodnie z zapisami w umowie.
Jakie jeszcze uwagi przesyłają do was pasażerowie?
Najczęściej dotyczą one rozkładu jazdy. Analizujemy je bardzo skrupulatnie i w miarę możliwości staramy się je realizować. Niemniej te uwagi w znacznej mierze są ze sobą sprzeczne, bo ktoś chce dojechać pięć minut wcześniej, a ktoś chce pięć minut dłużej zostać w domu. Musimy do tych propozycji podchodzić bardzo ostrożnie. Zmiana może spowodować, że osoby, które były do tej pory zadowolone będą generować kolejne uwagi. Nie wszystkich da się zadowolić. Pasażer musi mieć świadomość, że autobus to nie taksówka. Nie da się spełnić życzeń wszystkich pasażerów.
Docierają do nas sygnały o brakujących kursach, szczególnie w godzinach okołopołudniowych. Kiedy kurs warto organizować, a kiedy z niego rezygnujecie?
W głównych kierunkach autobusy w dni nauki szkolnej jeżdżą co godzinę. Trudno bardziej zagęszczać siatkę połączeń. Musimy wziąć pod uwagę kwestie ekonomiczne. Najbardziej opłacalne ekonomicznie są kursy dojazdowe do szkół i ze szkół. Mówię o kursach w godzinach od 6.00 do 9.00, oraz od 13.00 do 16.00. W pozostałych godzinach zapotrzebowanie na przewozy jest nawet sześciokrotnie mniejsze. Oznacza to, że jeśli rano z kursu korzysta do 60 osób, to w godzinach okołopołudniowych jest tych pasażerów na danym kursie 10. Sama opłacalność zależy od długości kursu, od ilości sprzedanych biletów, ich rodzaju. Nie patrzymy jednak tylko na kwestie ekonomiczne. Dla naszego powiatu bardzo ważne są kwestie społeczne. Założyliśmy sobie bardzo niski limit, że jeśli średnie napełnienie wynosi poniżej pięciu pasażerów, to trzeba się zastanowić czy ten kurs można zlikwidować. Dlaczego ubrałem to w tak skomplikowane zdanie? Bo choć czasem autobusem jedzie tylko trzech pasażerów z małej miejscowości, to jest dla nas istotne by tych pasażerów dowieźć. Ważne jest dla nas by 100 procent młodzieży miało dojazd do szkoły. Ważne jest by osoby, które nie mają prawa jazdy miały dojazd chociażby do przychodni specjalistycznych w Wodzisławiu. Zlikwidowaliśmy ostatnio kurs z Podbucza do Wodzisławia, którym jeździł jeden, czasem dwóch pasażerów. To był kurs o godz. 16.00. Nie był więc społecznie niezbędny. Są stamtąd wcześniejsze kursy, którymi młodzież dojedzie do szkoły, a osoby bez prawa jazdy po pomoc lekarską.
Padają uwagi, że przejazd autobusem staje się bardzo kosztowny jeśli trzeba się przesiadać. Bo po przesiadce pasażer musi kupić kolejny bilet, co koszt podróży znacznie podraża.
Faktycznie jest to pewien problem, ale tylko dla pasażerów korzystających z biletów jednorazowych. Nie ma takiego problemu przy biletach okresowych czyli miesięcznych, 15-dniowych i 8-dniowych, a więc dla osób regularnie korzystających z komunikacji, dla których mogłoby to być rzeczywiście znaczące obciążenie finansowe. Ale rzeczywiście, jadąc jakimś kursem jednorazowo trzeba kupić dwa bilety, w każdym autobusie osobno. Ponieważ komunikacja powiatowa jest kalkulowana poniżej progu rentowności, wolimy organizować więcej kursów, a oszczędzać na dystrybucji biletów. Dlatego bilety sprzedawane są w najprostszy sposób jaki tylko się da, czyli u kierowcy. Nie ma punktów sprzedaży, w których musielibyśmy uiszczać jakąś prowizję za sprzedaż, co powodowałoby większe koszty. Obecnie bilety jednorazowe są po prostu paragonem fiskalnym za przejazd, wydawanym przez kierowcę. Z punktu widzenia fiskalnego, podatkowego nie da się żeby za pomocą kasy fiskalnej w jednym autobusie pobierać opłatę za przejazd innym autobusem. Techniczne sprawiałoby to duży problem. Można by to było zrobić, ale wiązałoby się to z rozbudową systemu, co wiązałoby się z kosztami. Dlatego wprowadziliśmy bilety okresowe, gdzie problemu zwiększonych kosztów związanych z przesiadkami nie ma.
Jakie są koszty funkcjonowania komunikacji powiatowej?
To 2,97 mln zł w skali roku. Większość kosztów pokrywają wpływy z biletów jednorazowych i okresowych oraz dopłaty budżetu państwa do ulg ustawowych. Około 637 tys. zł to dotacja starostwa powiatowego, z tym że część to środki własne powiatu, a część środki przekazane przez gminy. Godów przekazuje 146 tys. zł, Gorzyce 255 tys. zł, Lubomia 118 tys. zł, powiat 118 tys. zł. Powiat daje również całą obsługę administracyjną. Czyli pracę moją i dwóch pracowników, przy czym zajmujemy się również innymi zadaniami. Przy takiej ilości wozokilometrów, a wykonujemy ich obecnie do 80 tys. miesięcznie, samorządy powołują z reguły zarządy transportu zbiorowego. U nas pieniążków jest na tyle mało, że nie możemy sobie pozwolić na to by pożerała je administracja.
Coraz więcej mówi się o różnego rodzaju ulgach finansowych dla rodzin wielodzietnych. Czy są szanse by pojawiły się one również w komunikacji powiatowej?
Oczywiście istnieje taka możliwość. Czekamy na rozwiązania ogólnokrajowe, na tzw. Kartę Dużej Rodziny, o której głośno mówił Minister Pracy i Polityki Społecznej. To jedna opcja, która obowiązywałaby wszystkich pasażerów bez względu na miejsce zamieszkania. Trudno dzielić pasażerów na gorszych i lepszych. Druga opcja to honorowanie tzw. kart 3+ wydawanych przez gminy powiatu. Jeśli gminy, które partycypują w kosztach komunikacji wprowadziłyby taką kartę i chciałyby, żeby obowiązywała ona w komunikacji zbiorowej, to myślę, że nie byłoby przeszkód. Myślę, że dotyczyłoby to również gmin, które w kosztach komunikacji obecnie nie partycypują, a takie karty wprowadziły, jak np. Wodzisław. W takim przypadku niestety pasażer z Raciborza lub Jastrzębia-Zdroju z tego rodzaju ulgi by już nie skorzystał. Wprowadzenie takich ulg wiąże się jednak z określonymi dodatkowymi nakładami, które ktoś musi ponieść, w tym przypadku samorządy. Jesteśmy związani z przewoźnikiem czyli PKS Racibórz umową, na mocy której za każdy wozokilometr płacimy 4,21 zł netto. Czy będziemy wozić pasażerów za darmo, czy po niższej cenie to jako zleceniodawca jesteśmy zobowiązani przewoźnikowi tę kwotę za każdy kilometr zapłacić. W tym zakresie obowiązuje twarda ekonomia. PKS musi zarabiać, żeby mieć środki na odtworzenie taboru czy na pensje kierowców. Zależy nam na tym żeby przewoźnik miał dobrą kondycję finansową. Od tego zależy m.in. komfort pasażerów. Byłem niedawno w Rzeszowie i tam pasażerowie w dalszym ciągu są wożeni starymi, 30-letnimi autosanami. Nie dziwię się, że jadą nimi tylko ci, którzy muszą.
Plany komunikacji powiatowej na najbliższą przyszłość?
Od przyszłego roku zwiększamy wymagania co do stanu technicznego pojazdów. Obecnie wymogiem dla przewoźnika jest norma spalin Euro 2, co przekłada się na wiek autobusów. Mamy autobusy nie starsze niż z 2001 roku. Od przyszłego roku na podstawie umowy między powiatem a przewoźnikiem wprowadzamy normę Euro 4. Na naszych liniach będą więc kursować autobusy nie starsze niż z 2006 roku. A to oznacza, że część z 20 kursujących na naszych liniach pojazdów zostanie wymieniona. Np. dotyczyć będzie to Mercedesów Conecto, które przecież jeszcze bardzo dobrze wyglądają, ale będą musiały zostać wymienione, bo są wyprodukowane przed 2006 rokiem
Czy ta wymiana nie będzie wiązać się podwyżką kosztów wozokilometra, a więc i cen biletów?
Nie. Mamy podpisaną umowę do końca 2015 roku. I tam jest przewidziana tylko waloryzacja kosztów o wskaźnik inflacji. A po 2015r. będziemy mieli alternatywę, albo podpiszemy umowę z naszym podmiotem wewnętrznym czyli PKS Racibórz, albo rozpiszemy przetarg. Jeśli koszty podmiotu wewnętrznego wzrosną na tyle, że zarząd uzna, iż kwestię tego kto ma wozić pasażerów lepiej rozstrzygnąć w przetargu, to ogłosimy przetarg. Jeśli koszty wyliczone przez PKS Racibórz będą w ryzach na tyle, że będzie się nam to opłacało to będziemy kontynuować współpracę z PKS. Na razie koszt wozokilometra nie jest wysoki. Wiemy, że w innych jednostkach koszt wozokilometra dochodzi w przetargach do 6 zł. Dlatego uważam, że obecna umowa jest dla nas bardzo korzystna. Tym bardziej, że sytuacja PKS Racibórz jest stabilna.
Wróćmy do planów. Czy pasażerowie mogą spodziewać się jakichś udogodnień, związanych np. z bieżącym informowaniem o zmianach w rozkładzie jazdy?
Chcemy ściśle kontrolować punktualność autobusów. Dlatego zamierzamy zainstalować w autobusach GPS-y, żeby później móc dociekać co takiego wydarzyło się, że autobus nie przyjechał na czas lub odjechał zbyt szybko. Będziemy analizowali przyczyny i im zapobiegali. Taki system będziemy wdrażać w tym i w przyszłym roku. Po drugie chcielibyśmy w przyszłości wykorzystać łączność internetową pomiędzy organizatorem przewozu a pasażerem oraz łączność telefoniczną. Nie stać nas na wielomilionowe nakłady finansowe na systemy informacji pasażerskiej, jakie posiadają duże aglomeracje, jak choćby w Rybniku czy Krakowie, gdzie pasażer jest informowany na przystanku o godzinie odjazdu czy opóźnieniu. My chcielibyśmy w tym celu wykorzystać łączność telefoniczną i internetową poprzez smartfony. Chcielibyśmy, żeby w przypadku opóźnienia autobusu pasażer przy pomocy mobilnego urządzania mógł sprawdzić za ile on przyjedzie i co jest przyczyną opóźnienia. W ten sposób mogłyby też być przekazywane inne ważne dla pasażera informacje, np. o promocjach czy zmianach w rozkładzie jazdy. To można za pomocą odpowiedniej aplikacji zorganizować w sposób sprawny, tym bardziej, że 80 procent pasażerów to uczniowie, którzy przecież mają telefony i smartfony.
Dziękuję za rozmowę.
Artur Marcisz
Najnowsze komentarze