Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Nadrabiamy stracony czas

18.02.2014 00:00 red

O skutkach oderwania się gmin od Wodzisławia, o nadrabianiu zaległości w zdobywaniu unijnych funduszy, o przyciąganiu inwestorów czy lekcji płynącej z referendów rozmawiamy z Mieczysławem Kiecą, prezydentem Wodzisławia Śląskiego.

Panie prezydencie, podczas rozmów z gospodarzami innych miast powiatu wodzisławskiego zapytaliśmy ich o podsumowanie okresu samorządności, inaczej mówiąc lat po oderwaniu się od Wodzisławia. Jak pana zdaniem zmiany administracyjne odbiły się na Wodzisławiu?

Należy pamiętać, że ten duży Wodzisław również stworzony był w 1975 r. sztucznie. Dla mieszkańców włączonych miast i gminy Marklowice nie było to zrozumiałe, dlatego odłączenie się w 92r. Rydułtów, a w późniejszych latach kolejnych gmin wydało się naturalnym powrotem do sytuacji sprzed 1975 r. Natomiast od strony gospodarczej to w ciągu tych około dwóch dekad do tego dużego organizmu miejskiego trafiły spore środki finansowe. Powstała sieć wodociągowa przystosowana do wielkiego organizmu miejskiego, podobnie komunikacja miejska czy sieć szkół. Duży Wodzisław w latach 90. traktowany był na równi z Rybnikiem, a w niektórych dziedzinach jak handel czy rzemiosło nawet przewyższał. Nie wiem czy pomiędzy rokiem 75. a połową lat 90. miasto było tak źle zarządzane, że gminy mając okazję skorzystały i się usamodzielniły. Czy zapomniano o nich dzieląc pieniądze miejskie? Nie do mnie należy ocena. Z drugiej jednak strony niektórzy radni miejscy, którzy pamiętają jeszcze poprzedni układ administracyjny, wspominają że przed podziałem w dzielnicach zrealizowano sporo inwestycji. Wybudowano drogi, systemy oświetlenia ulic, przeprowadzono remonty itd.

Natomiast czy bycie częścią dużego miasta pozbawia lokalne społeczności historycznego dziedzictwa? Nie. Przecież Zawada czy Kokoszyce też nie były częścią Wodzisławia. Dzisiaj kultywują swoje historyczne i kulturalne dziedzictwo nie wspominając od odłączeniu od miasta.

Można się również zastanawiać o ile wzrosły wydatki na administrację po usamodzielnieniu się gmin. Nie powstałby też powiat ziemski, który również generuje pewne koszty administracyjne, bo miasto posiadające powyżej 100-tysięcy mieszkańców stałoby się automatycznie powiatem grodzkim. Gdybyśmy połączyli budżety tych wszystkich miast i powiatu ziemskiego, to dysponowalibyśmy budżetem przewyższających kwotę 400 mln. zł. Byłyby większe możliwości pozyskiwania środków unijnych niż teraz mają sumarycznie wszystkie samorządy powstałe po podzieleniu dużego Wodzisławia Śląskiego. Dużemu miastu łatwiej byłoby też zapobiegać bezrobociu. Dziś trzeba sobie jasno powiedzieć, że Wodzisław nigdy nie będzie taką siłą napędową tego regionu jaką mógłby być jako stutysięczne miasto. Kiedy słyszę porównywania do Rybnika to mówię: tak, można było się porównywać do momentu, kiedy odwrócono skutki reformy administracyjnej z 1975 r. Dużemu miastu zawsze łatwiej ściągnąć dużego inwestora niezależnie od tego jakie działania byśmy podejmowali.

Ale przecież pewne działania dla przyciągnięcia biznesu państwo podejmujecie.

Nie mówię, że nie podejmujemy ale gdyby te działania były prowadzone od lat 90. tak intensywnie jak obecnie i przy dużym budżecie 100-tysięcznego miasta, to może dawno byłaby zrobiona Droga Główna Południowa, kanalizacja czy droga zbiorcza. Może już dawno na Olszynach byłaby tętniąca życiem strefa gospodarcza i nie mielibyśmy ponad 10-proc. bezrobocia.

W tym roku mija 10 lat pd wejścia Polski do UE. Czy pana zdaniem Wodzisław wykorzystał szansę jaką dała Unia?

Jeśli przez okazję uważamy korzystanie z funduszy to w okresie przedakcesyjnym Wodzisław nie wykorzystał tej szansy w ogóle. W  okresie programowania 2002 - 2006 największą inwestycją realizowaną w Wodzisławiu była budowa oczyszczalni Karkoszka, która w ogóle nie była dofinansowana przez Unię Europejską. Finansowano ją z pożyczek, które spłacaliśmy przez ostatnie lata, spłacamy obecnie i spłacać będziemy jeszcze do kwietnia 2019 roku, a do tego zmuszeni jesteśmy realizować kolejne inwestycje z zakresu ochrony środowiska w celu skorzystania z umorzeń. Do 2007 roku Wodzisław nie pozyskał żadnych poważnych środków unijnych na projekty inwestycyjne. Pamiętam jedną z moich pierwszych wizyt na początku 2007 roku (tuż po wyborach) w wydziale programowania (tak się to bodajże nazywało) Urzędu Marszałkowskiego. Jego dyrektor Elżbieta Bieńkowska, obecna wicepremier, pokazała mi mapę dotacji województwa śląskiego. Przy odpowiednich miastach naniesione były informacje odnośnie pozyskanych środków finansowych. Wodzisław był jedyną białą plamą. Dziś, siedem lat później mogę powiedzieć, że pozyskane z UE fundusze stworzyły kolejny, dodatkowy budżet miasta - to przecież ponad  140 mln zł, a kluczowe projekty, planowane od wielu lat przez moich poprzedników – nam udało się zrealizować. I mam tu na myśli np. drogę zbiorczą czy kanalizację. Zatem tak, Wodzisław dużo skorzystał na UE, ale przez te lata mógł więcej.

Czyli to tak naprawdę nadrabianie czasu?

Nie wszystko można nadrobić. Zawsze jesteśmy o te cztery lata do tyłu. Gdyby drogi czy kanalizacja zostały zrobione wcześniej, to my moglibyśmy się skupić np. na rewitalizacji, rozwijaniu technologii oraz przyciąganiu inwestorów. Teraz mamy już lepszą infrastrukturę drogową, budujemy kanalizację, ale nie możemy zapominać, że inne gminy ten zakres robót wykonały wcześniej, obecnie również nie próżnowały, więc są krok do przodu.

Proszę zatem powiedzieć w jaki sposób staracie się przyciągnąć kapitał do Wodzisławia, także zatrzymać obecny biznes. I sprawa pokrewna – jak staracie się przyciągać do Wodzisławia ludzi i jak zatrzymać ich odpływ (choć wiadomo, że to akurat problem całej Polski)?

Dzięki kontaktom, rozmowom wiemy, że inne kraje, samorządy Unii Europejskiej również doświadczały migracji wewnętrznej i zewnętrznej, spadku narodzin, problemu bezrobocia. Przykład miast Zagłębia Ruhry - firmy stamtąd przeniosły się do Polski, bo taniej ale nikt nie powiedział, że te firmy nie przeniosą się dalej, np. do Mołdawii, na Ukrainę, bo tam będzie tańsza siła robocza. Kolejna rzecz - Unia Europejska otwarła rynek. Mieszkańcy mając umiejętności i fach w ręku, skorzystali z możliwości pracy za granicą. Trudno się dziwić, skoro mogli zarobić znacznie więcej. Straciliśmy więc fachowców i należy chyba zadać pytanie, czy zdołaliśmy wychować zawodowo i wykształcić nowe pokolenie? Oczywiście mowa tutaj o  szkolnictwie zawodowym. Obserwujemy zapotrzebowanie na fachowców. Brakuje specjalistów, ludzi z doświadczeniem. Natomiast widzę światełko w tunelu. Osoby, które zarobiły na Zachodzie decydują się wracać. I tu pojawia się zadanie dla miasta. Odpowiednie przygotowanie się na powrót właśnie tych osób. Lista zadań jest długa. Przygotowanie terenów pod budownictwo mieszkaniowe, a co za tym idzie aktualny plan zagospodarowania przestrzennego. My mamy tereny, mamy plan i staramy się  patrzeć perspektywicznie. Wykładamy 200 tysięcy złotych po to, żeby planem objąć kolejne rejony miasta. Zdajemy sobie sprawę, iż osoby, które się do nas przeniosą i założą rodzinę muszą mieć zapewnioną opiekę dla najmłodszych. Otwarliśmy żłobek, nie ma u nas problemu z miejscem w przedszkolu. Opieka medyczna - oprócz powiatowych jednostek służby zdrowia w Wodzisławiu powstaje coraz więcej placówek niepublicznych, proponujemy programy zdrowotne, realizujemy szczepienia dla dwulatków. Staramy się zapewnić dostęp do kultury (oczywiście w zakresie możliwym dla 50-tysięcznego miasta). Poprawiamy obecnie ofertę usług rekreacyjnych, bo przecież ludzie są przyzwyczajeni do tego, że jest park, miejsca do biegania, jeżdżenia na rowerze.

Przedsiębiorcy - uważam że ważniejsze nawet niż przyciąganie inwestorów z zewnątrz jest zadbanie o tych, którzy już tutaj są, bo jaką mam gwarancję, że szybko ściągniemy nowe firmy w miejsce tych, które by nas opuściły. W 1998 roku powstała strefa w Czyżowicach. Wiele firm przeniosło się tam wówczas, bo Wodzisław nie przygotował dla nich żadnej ciekawej oferty. Jak tylko zostałem prezydentem, w 2007 r. zaproponowałem radzie miejskiej projekt uchwały dotyczącej wprowadzenia zwolnień dla przedsiębiorców w zamian za stworzenie nowych miejsc pracy. Wprowadziliśmy też zwolnienia w podatkach od środków transportu myśląc o lokalnych przedsiębiorstwach transportowych, bo takie firmy najłatwiej przenieść. Okazało się, że warto. Mimo tego, że przez lata nie podnosiliśmy podatków, zaobserwowaliśmy wzrost wpływów do budżetu miasta. Nie zdradzę tajemnicy skarbowej jeśli powiem, iż obecnie w urzędzie złożone są trzy wnioski o zwolnienie podatkowe. Firmy deklarują zainwestowanie w mieście ponad 11 mln zł. Teraz może inny przykład. Wyłożyliśmy środki publiczne w promowanie akcji Wodzisław Śląski – Tu kupuj, mającej wesprzeć lokalny handel. Staramy się również przyciągać inwestorów z zewnątrz. Przygotowujemy tereny inwestycyjne, dużo jeździmy, promujemy, rozmawiamy. Takie działania uważam za niezbędne. Oczywiście ktoś powie - co prezydent opowiada przecież mamy bezrobocie przekraczające 11 procent. Oczywiście zgadzam się, jednak my się bronimy. Jesteśmy poniżej średniej krajowej.

Czy dziś widzi pan jakiś pożytek z ubiegłorocznych referendów?

Tak, referenda były bardzo mocnym sygnałem ostrzegawczym dla prezydenta miasta, że nie wystarczy tylko patrzeć na miasto jak na przedsiębiorstwo, pod względem ekonomicznym, nawet jeżeli w dzisiejszych czasach jest to zasadne. Trzeba więcej tłumaczyć mieszkańcom. Więcej informować o tym co się robi, po co i w jakiej kolejności. Tego musiało zabraknąć. Wystarczyła jedna iskra zapalna w postaci wygaszania Szkoły Podstawowej nr 28 i rozpętała się bardzo poważna dyskusja daleko odbiegająca od tego tematu. Z drugiej jednak strony to, że tyle osób nie poszło do referendum, niezależnie od tego jak się ten fakt przedstawia daje świadectwo  wotum zaufania dla prezydenta  i rady miasta. Nasze wyjaśnienia, baczna analiza tego co się dzieje dookoła oraz własne mieszkańców przekonania okazały się silniejsze.

Od ponad roku Wodzisław ma własną komunikację miejską. Biorąc pod uwagę obawy, czy ten projekt wypali, czy nie spowoduje odcięcia komunikacyjnego Wodzisławia proszę powiedzieć, jak pan ocenia ten krok.

Oceniam dobrze, choć była to jedna z trudniejszych decyzji, zresztą również podnoszonych w referendum. Wiele osób twierdziło, że poniesiemy porażkę, że na kolanach wrócimy do MZK. Z perspektywy czasu widzę, że komunikacja zadziałała, założenia ekonomiczne sprawdziły się - wzrasta liczba pasażerów. Znacznie poprawił nam się standard taboru. Autobusy są nowsze i lepiej wyposażone.  Mamy bezpośredni wpływ na kształtowanie rozkładów jazdy. Oczywiście musimy pamiętać, że nie jesteśmy w stanie spełnić wszystkich indywidualnych potrzeb, ale poszukujemy rozwiązań najbardziej optymalnych. Na pewno w przyszłości będziemy musieli mówić o komunikacji w ujęciu subregionalnym. Myślę, że należałoby zastanowić się nad integracją komunikacji na terenie powiatu. Kluczowe będą doświadczenia powiatu, który stworzył już pewien szkielet komunikacji na południe od Wodzisławia Śląskiego. Na pewno trzeba będzie pomyśleć też o komunikacji kolejowej, zwłaszcza jeśli uda się spełnić nasze marzenia o remoncie dworca i stworzeniu centrum przesiadkowego na bazie obecnego dworca.

Czyli temat przystanku Wodzisław Centrum umarł?

Nie chcę mówić, że umarł, on raczej ewoluował. Dalej uważam, że transport powinien mieć jedną lokalizację i z jednego miejsca pasażer powinien móc przesiąść się z jednego środka transportowego na inny. Wiadomo już natomiast, że plany te  w ciągu najbliższego okresu nie będą obejmować stworzenia dodatkowego peronu na wysokości Rynku. Możliwości techniczne zweryfikowały trochę nasze plany. Jednak nie zapeszajmy. Mogę dzisiaj powiedzieć, że robię wszystko aby zdobyć środki finansowe na stworzenie centrum przesiadkowego.

Będzie pan startował kolejnych wyborach?

Panie redaktorze, uważam, że ja i mój zespół już zrealizowaliśmy prawie w 90 proc.nasz program wyborczy. To dobry wynik. Za nami również wiele trudnych decyzji. Mamy jednak sporo planów i projektów. Mamy pomysł na dalszy rozwój miasta. Oczywiście po drodze zdarzają nam się wpadki, niestety. Ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że przy tylu niewiadomych zawsze mogą się zdarzać. Ale uważam, że jesteśmy wiarygodnym partnerem i dlatego tak, zamierzam ubiegać się o urząd prezydenta na kolejne 4 lata.

Rozmawiał Tomasz Raudner

  • Numer: 7 (692)
  • Data wydania: 18.02.14