Prezydent Komorowski wizytował zbiornik. Do Grabówki nie dotarł
RACIBÓRZ Niespełna pół godziny trwała wizyta Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego 17 września na placu budowy zbiornika Racibórz Dolny.
W rozłożonym w szczerym polu namiocie prezydent rozmawiał z pełnomocnikiem rządu ds. budowy zbiornika, samorządowcami z gmin, na terenie których Racibórz Dolny powstanie. Kilka zdań z Bronisławem Komorowskim zamienił m.in. wywołany wójt Lubomi Czesław Burek. Prezydent oglądał też rozłożone na sztalugach wizualizacje i plany budowanego zbiornika. Archeolodzy PAN pokazali Bronisławowi Komorowskiemu znaleziska z wykopalisk prowadzonych na terenie budowy, w tym figurka kobiety nazwana polską Wenus. Wizyta przypadła w deszczowy poranek. – Kiepska pogoda i padający deszcze stanowią dobre tło dla wyrażenia satysfakcji, że budowa zbiornika ruszyła – mówił prezydent mediom. Podkreślił, że po dziesięcioleciach ślimaczenia się inwestycja nabrała tempa dzięki tzw. specustawie z 2010 roku. – Nastąpiło ewidentne przyspieszenie i zaproponowano przyzwoite formy wywłaszczeń – zaznaczył. Komorowski przypomniał, że odpowiednie przepisy wprowadzono kiedy był jeszcze marszałkiem sejmu. Czesław Burek mówi wprost o prezydencie, że jest ojcem specustawy. Wójt Lubomi trochę żałował, że prezydent nie dotarł do Grabówki, choć był taki plan. – Od tygodnia BOR jeździł po wsi i wszystko sprawdzał – mówił wójt.
(tora)
Jak wyglądała wizyta prezydenta Komorowskiego od kuchni?
Pobyt głowy państwa na błotnistym placu budowy zbiornika odbył się w ekspresowym tempie. Dziennikarzy i lokalnych polityków zwołano do festynowego namiociku z zasobów raciborskiego OSiR. Pierwszą linię ochrony prezydenckiej stanowiła raciborska straż miejska, po niej czuwali nad bezpieczeństwem strażacy z OSP Brzezie a na samym końcu czaiła się ekipa BOR.
Zanim Bronisław Komorowski wyszedł z prezydenckiego mercedesa, szefowa jego biura prasowego wyjaśniła grupie kilkudziesięciu dziennikarzy jak wizyta będzie przebiegać. Pan prezydent przyjedzie, przywita się z oczekującymi, posłucha informacji o przebiegu budowy, obejrzy plansze z planami, obróci się i obejrzy znaleziska archeologiczne w tym słynną Wenus z Sudołu. Następnie wypowie się dla mediów. Program krótki i nieskomplikowany.
Scenariusz zrealizowano niczym w filmie. Parcie na głowę państwa mieli przez te blisko pół godziny wszyscy, którzy przyjechali dla Komorowskiego do Brzezia. Dało się zauważyć komu zależy by pokazać się przy słynnym polityku, a kto traktuje to jako służbowy obowiązek. Wygrał na tym najwięcej wójt Krzyżanowic Grzegorz Utracki, którego Komorowski rozpoznał (wójt gościł niedawno w pałacu prezydenckim). Zapunktował też wywołany wójt Lubomi Czesław Burek. Prezydent Raciborza Mirosław Lenk wolał zostać z boku tego zamieszania. Ciekawie zachował się poseł Siedlaczek, z obecnych najbardziej rozpoznawalny dla Komorowskiego. Z początku nieco przyczajony i niezauważalny miał swoje 5 sekund podczas wizyty. Gdy prezydent zmierzał do swej limunzyny Siedlaczek wymienił z nim serdeczności i szepnął mu coś do ucha, coś na tyle ciekawego, że Bronisław Komorowski uśmiechnął się i pokiwał głową. Wizytę na placu budowy ograniczył do spojrzenia na dwie uwijające się ciężarówki z koparką i już go w Raciborzu nie było. Ochrona była czujna ale nie musiała się obawiać kolejnych incydentów z jajkiem, bo Komorowski spotkał się w sprawdzonym gronie przyjaciół, a media nie atakowały go tylko posłusznie wysłuchały i obfotografowały.
Po odjeździe prezydenckiej kawalkady został pusty namiocik, strażacy do jego demontażu i pełne termosy kawy, której nikt nie zdążył wypić, bo wszystko tak szybko się odbyło. Pozostał powrót do samochodów pozostawionych ze względów bezpieczeństwa kilkaset metrów od strefy zero. Gratulowali sobie wszyscy, którzy przezornie zaopatrzyli się w gumowce, ewentualnie w zapasowe buty. Warstwa błota i żwiru, które przyklejało się do podeszw pęczniała z każdym krokiem.
Mariusz Weidner, Tomasz Raudner
Najnowsze komentarze