Wtorek, 30 lipca 2024

imieniny: Julity, Ludmiły, Rościsława

RSS

Jestem „generałką” mojego ojca

25.06.2013 00:00 red

W połowie czerwca w Zespole Szkół nr 3 w Zabrzu im. rtm. Witolda Pileckiego odbył się pierwszy ogólnopolski zjazd szkół noszących jego imię. Zorganizowano go dla uczczenia 70. rocznicy ucieczki patrona szkół z KL Auschwitz. W spotkaniu uczestniczyli także przedstawiciele Zespołu Szkół Technicznych w Wodzisławiu, noszącego imię rotmistrza Pileckiego. Była to zarazem okazja do spotkania z jego córką – Zofią Pilecką-Optułowicz, z którą rozmawiała Maria Kopsztejn.

– Rotmistrz Witold Pilecki – jedna z najpiękniejszych postaci Polski konspiracyjnej, człowiek  nazwany „sumieniem walczącej przeciw hitlerowcom Europy” zaliczany do 6 najodważniejszych ludzi ruchu oporu II wojny światowej. Co mogłaby o swoim ojcu powiedzieć dziś jego córka?

– Zofia Pilecka–Optułowicz:

– Mój ojciec był rotmistrzem kawalerii Wojska Polskiego, współzałożycielem Tajnej Armii Polskiej, żołnierzem AK, więźniem i współorganizatorem ruchu oporu w Auschwitz–Birkenau, skazanym na karę śmierci przez władze komunistyczne Polski Ludowej. Został zamordowany w 1948 r., a w 1990 r. wyrok anulowano. Jest Kawalerem Orderu Orła Białego. Jako jeden z pierwszych tworzył raporty o Holokauście, zwane też Raportami Pileckiego – tak widzą go historycy. A przecież był zwykłym człowiekiem – należał do harcerstwa, założył własną drużynę, studiował na Wydziale Rolnym Uniwersytetu Poznańskiego, był też nadzwyczajnym słuchaczem Wydziału Sztuk Pięknych. Do dnia dzisiejszego w kościele parafialnym w Krupie wiszą dwa obrazy autorstwa mojego ojca. Był też społecznikiem i gospodarzem. Zakładał kółka rolnicze, straż pożarną, był organizatorem przysposobienia wojskowego. Chciał w ten sposób odnowić ducha narodu polskiego. Przecież wychowany był na Mickiewiczu i „Trylogii” Sienkiewicza. Ją znał prawie na pamięć. Ale przede wszystkim był ojcem!

– Czy w dobie kryzysu rodziny i autorytetu ojca rotmistrz Pilecki może być dla wielu młodych ludzi wzorem człowieka, syna, ojca?

– Na pewno tak. Ojciec był człowiekiem wyjątkowym. Choć pamiętam go tylko z czasów dzieciństwa, to do dnia dzisiejszego brzmią mi w uszach jego słowa: „Prawda zawsze zwycięża, bo jest tylko jedna”. Ojciec uczył nas odpowiedzialności za słowo. Wiedział, że można nim zabić, zranić, pozbawić godności. Nie mogliśmy więc kłamać, a to było trudne, bo miało się przecież dziecięcą fantazję i swoje tajemnice. Słowa ojca były świętością. Trzeba było mówić prawdę i to bez względu na okoliczności. Powtórzmy to jeszcze raz: „prawda zawsze zwycięży, bo jest tylko jedna!”, to tylko kwestia czasu. Nie przypuszczałam, że jego słowa spełnią się po tylu latach.

Mogę też powiedzieć , że jego franciszkańska postawa uczyła nas kochać przyrodę i wszystko, co ją tworzy: muchy, robaczki, ślimaki. To było bardzo ważne, bo wiemy, że dziecięca ciekawość podpowiadała: oberwij skrzydła motylowi, wyrwij ślimaka z jego domu, posiekaj dżdżownicę, ponoć się odrodzi? Kochał ziemię, pracował na niej i wiedział, że to ona rodzi, karmi i wreszcie „przyjmie nas z powrotem”. Jesteśmy tylko częścią łańcucha, w którym jeśli zostanie zniszczone jedno ogniwo, zniknie z oblicza tej ziemi. Dziś na tę prawdę patrzę zupełnie inaczej. Zwracał też uwagę na sport, kondycję fizyczną. Zwłaszcza wtedy, kiedy wrócił z obozu koncentracyjnego z Oświęcimia. Podkreślał, że sport uczy przede wszystkim odporności psychicznej, dlatego ojciec cieszył się jak wiedział, że gram w tenisa, siatkówkę, biegam.

– Dzisiaj poznajemy prawdę o człowieku, którego historię kazano nam zapomnieć. Właśnie zakończono prace na tzw. powązkowskiej kwaterze „Ł”. Zidentyfikowano 6 ofiar, na swoją identyfikację czekają też doczesne szczątki pani ojca. To trudny dla pani okres?

– Na powązkowskiej kwaterze „Ł” tzw. łączce, zakończył się ostatnio drugi etap prac ekshumacyjnych. Prof. Krzysztofowi Szwagrzykowi i zespołowi naukowców z IPN udało się odnaleźć szczątki żołnierzy AK, zamordowanych przez władze komunistyczne po 1944 r. Jak wiem, ogółem w pierwszej i drugiej ekshumacji wydobyto szczątki 194 osób.

Tak, zdecydowanie to dla mnie szczególnie trudny czas, bo wracają wspomnienia z tamtych lat. Ale jednocześnie niezwykle radosny, bo pełen nadziei, że wreszcie mój ojciec doczeka się prawdy, doczeka się pogrzebu godnego bohatera i spocznie obok ukochanej małżonki, a mojej mamy, tzn. mam taką nadzieję, w panteonie Armii Krajowej. Kochali się zawsze, bliscy byli sobie za życia, niech więc spoczną obok siebie.

– W pani słowach nie słychać nuty nienawiści? A przecież krzywdy wyrządzone pani rodzinie i nie tylko usprawiedliwiałyby taką postawę?

– Mój ojciec uczył nas zawsze miłości do drugiego człowieka. Nosił przy sobie i często czytał książeczkę Tomasza a Kempisa: „O naśladowaniu Chrystusa”. Prawdą jest – te słowa przekazała nam nasza matka– że podczas ostatniego widzenia polecił mojej mamie, aby koniecznie czytała nam jej fragmenty, żebyśmy jak on czerpali z niej siły do przetrwania tego strasznego czasu. Wtedy nie rozumieliśmy zbyt wiele, ale dziś… Czas minął, a ja ciągle do niej sięgam, myśląc, że te słowa skierowane są właśnie do mnie. Zachęcam Was do jej przeczytania. Jest niezwykła!

– Portalowi Fronda powiedziała pani, że chyli czoła przed ludźmi, którzy dbają o pamięć ojca.

– Jestem „generałką” mojego ojca. Tak mnie nazywał. To dla mnie zaszczyt. Cokolwiek robię, robię dla mojego ojca, nigdy dla siebie. On miał swoją perłę – i muszę to uszanować.  Moim zadaniem jest promować wartości, którym służył ojciec i dlatego cieszę się z tego spotkania na Śląsku, bo właśnie tutaj jest najwięcej szkół zainteresowanych postacią, a może raczej postawą mojego ojca, to piękne.  Może warto powiedzieć o biegu im. W. Pileckiego w Warszawie , który odbywa się co roku na Kempie Potockiej. Jestem zawsze obecna – od początku do końca. Czasami na ostatniego zawodnika czekamy 20 i więcej minut. I on jest zwycięzcą. Nigdy nie budzi w nas pogardy, wręcz przeciwnie – podziw, bo aby uczestniczyć w tych zawodach trzeba mieć jakąś ideę, siłę woli, hart ducha i hart ciała – a to przecież bardzo ważne. W każdym czasie.

Myślę, że to nie przypadek, że Śląsk pokochał rtm. Pileckiego, ponieważ jest to takie miejsce na ziemi, w którym wartości wyznawane przez rotmistrza będą ważne. Bóg, honor, Ojczyzna, słowo, rodzina – to nie puste słowa, to wartości, za które warto oddać życie i zawsze są Ślązakom bliskie. Patriotyzm – również ten lokalny jest „kształtem miłości” do człowieka, parafrazując słowa Norwida.

– Dziękuję za rozmowę.

– Serdecznie pozdrawiam czytelników „Nowin Wodzisławskich” oraz nauczycieli i uczniów, którzy imieniem ojca nazwali Zespół Szkół Technicznych w Wodzisławiu Śląskim.



Witold Pilecki (1901–1948) pseudonimy „Witold”, „Tomek”, „Romek”,

nazwiska konspiracyjne: „Tomasz Serafiński”, „Roman Jezierski, „Leon Bryjak”, „Jan Uznański”, „Witold Smoliński”, kryptonim „T–IV”;

oficer rezerwy Wojska Polskiego, współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, dobrowolny więzień KL Auschwitz, oficer Komendy Głównej Armii Krajowej i „NIE”, więzień polityczny okresu stalinowskiego, ofiara mordu sądowego. (źródło IPN)

  • Numer: 26 (659)
  • Data wydania: 25.06.13