Jest tylko jeden Franciszek Pieczka
W poprzednim numerze prezentowaliśmy wywiad z wybitnym aktorem Franciszkiem Pieczką, przeprowadzony 1 czerwca w Gołkowicach, podczas promocji książki: „Franciszek Pieczka. Mateusz – Woyzeck – Jańcio Wodnik”, autorstwa Dariusza Domańskiego. Dziś wracamy do tego spotkania, publikując rozmowy z autorem książki oraz reżyserem Janem Jakubem Kolskim. Z artystami rozmawiali: Joanna Bonarek i Robert Krzyżaniak.
Dariusz Domański: Jest tylko jeden Franciszek Pieczka
Jak doszło do powstania książki?
Od wielu lat fascynowałem się sztuką aktorską Franciszka Pieczki. Pomysł napisania książki zrodził się w Godowie, na granicy polsko czeskiej, kiedy pan Franciszek opowiadał o swoim egzaminie u Aleksandra Zelwerowicza. Słuchając tej opowieści zapytałem pana Franciszka, czy nie zgodziłby się na książkę. Z tym pytaniem zwróciłem się też do godowian, do pana wójta, wicewójta, do przewodniczącego rady. Odpowiedzieli, że to wspaniały pomysł, który powinniśmy zrealizować. Oglądając dziś materiał filmowy o panu Franciszku zauważyłem, jak wielu rzeczy nie ma w tej książce. Na przykład pan Franciszek mówił o swojej wielkiej miłości, jaką było radio, my o tym nie rozmawialiśmy. Podobnie jak nie rozmawialiśmy o dużym rozdziale w kinie niemieckim. Ale nie sposób było w tak krótkim czasie zawrzeć tak bogatą biografię pana Franciszka. A dlaczego Franciszek Pieczka? Powtórzę za Janem Jakubem Kolskim: los dał mi spotkać wielu wybitnych artystów, ale tylko jednego pana Franciszka Pieczkę.
Autor każdej książki, po jej napisaniu czuje zwykle niedosyt, że jeszcze coś można byłoby lepiej napisać, o czymś powiedzieć. Czy były takie pytania, których pan nie zadał, a chciałby?
Mam ten niedosyt, że mało jest tu treści dotyczących pracy filmowej, pracy w teatrze i telewizji. Ale z panem Franciszkiem spotkaliśmy się tylko dwa razy. Dopełnieniem jego słów były wypowiedzi ponad 30 wspaniałych artystów, którzy od razu zgodzili się na rozmowę. Mówili głównie o mistrzowskiej sztuce teatralnej i cechach, które pan Franciszek posiada, czyli o jego wielkiej pokorze, skromności, pracowitości i pasji do zawodu.
Będzie jeszcze jedna książka o panu Franciszku?
Myślę, że powinniśmy usiąść i kontynuować te wspomnienia, zrobić drugi tom. Nie rozmawialiśmy o ludziach, których pan Franciszek poznał mieszkając w Godowie, np. o księdzu Fryderyku Lipińskim. Dlatego te tematy powinniśmy rozwinąć, zwłaszcza te, dotyczące filmu. Ta książka jest formą albumu, ale na jej powstanie było tylko kilka miesięcy. Teraz musielibyśmy poświęcić więcej czasu, sięgnąć po archiwa.
Dziękujemy za rozmowę.
Jan Jakub Kolski: „Jedna pieczka” – czyli dobroć, pokora i charyzma
Jeden z rozdziałów książki o Franciszku Pieczce jest zatytułowany „Mój reżyser Jan Jakub Kolski”. Pan po raz pierwszy zobaczył Franciszka Pieczkę na planie „Czterech pancernych”. Miał pan wtedy około 10 lat i już wtedy stwierdził: „ to mój aktor”. Na czym opiera się to wasze współodczuwanie?
Mój tata był montażystą na planie „Czterech pancernych”. Ja, będąc uczniem szkoły podstawowej zostałem zaproszony na postsynchrony, czyli podkładanie dźwięku do tego filmu. I wtedy trafiłem tam na wszystkich bohaterów moich marzeń. Wśród nich był pan Franciszek. Początkowo byłem bardzo onieśmielony. Przycupnąłem nieśmiało obok niego. Franio zapytał mnie: „A kim ty chłopcze będziesz, jak dorośniesz?”. Wypaliłem bez namysłu: „reżyserem”. A on postawił mnie wtedy w strasznym kłopocie, bo zapytał, czy jak już będę reżyserem, to czy zechcę go „obsadzić”. Nie wiedziałem co to znaczy, pobiegłem do ojca, który mi to wytłumaczył. Wróciłem więc i odpowiedziałem Frankowi, że go obsadzę. No i słowa, po wielu latach, dotrzymałem. 21 lat później zaprosiłem Franka do filmu „Pogrzeb kartofla”. Od dziś jesteśmy „po słowie” dotyczącym filmu, który będę robił jesienią. Tak bardzo zatęskniłem za Frankiem, że napisałem specjalnie dla niego taką niewielką rolę. Bałem się, że odmówi, ale spojrzał na mnie jak na idiotę i powiedział, że naturalnie, nie ma sprawy.
Którą postać, graną przez pana Franciszka lubi pan najbardziej?
Tę z pierwszego filmu, bo wówczas dowiadywałem się o sobie. W pewnym sensie wszedłem do zawodu bocznymi drzwiami, bo z wykształcenia jestem operatorem. Dziś uczę reżyserii w szkole filmowej w Łodzi. Ale wówczas chciałem usłyszeć, czy moje ambicje nie są ponad miarę możliwości. Jednym z nauczycieli, który pomógł mi odpowiedzieć na to pytanie był właśnie Franek. Dlatego ten pierwszy film dla mnie samego był takim lustrem.
Artyści są powołani przez Boga do naprawiania świata. Czy aktor Franciszek Pieczka wypełnił tę misję?
Bez wątpienia. Franek cokolwiek by nie grał, napełnia graną przez siebie postać swoją energią i charyzmą, która jest czymś tak widocznym i odczuwalnym, że bije w każdym kontakcie z Frankiem. Tak, on napełnia każdą z postaci tym, kim jest prywatnie i tym promieniuje. O tyle mamy lepszy świat.
Jest pan twórcą nowej jednostki miary: „jedna pieczka”.
To jednostka dobroci, pokory, hojności. Jednostka takiej naturalnej skłonności do obdarowywania świata sobą.
Dziękujemy za rozmowę.
(Spisała abs)
Najnowsze komentarze