Wtorek, 30 lipca 2024

imieniny: Julity, Ludmiły, Rościsława

RSS

W rządzeniu nie ma złotego środka

23.04.2013 00:00 red

O plusach i minusach Gorzyc, a także trudnościach w rządzeniu największą gminą wiejską w Polsce rozmawiamy z wójtem Gorzyc Piotrem Oślizło

Artur Marcisz: Gmina Gorzyce obchodzi  tym roku 40-lecie istnienia. Ta 40-latka jest pana zdaniem jeszcze ciągle dynamiczna, czy już raczej taka nieco zblazowana i nasycona?

Piotr Oślizło:
Uważam, że na dzień dzisiejszy gmina się rozwija i co do tego nie mam wątpliwości. Myślę, że ma duży potencjał przede wszystkim ludzki. Na pewno nie jest tak, że gmina osiągnęła już swój szczyt rozwoju i teraz pójdzie w dół. Jest dużo czynników które świadczą o tym, że będzie raczej na odwrót. Otwiera się ciągle i otwiera, ale w końcu zostanie otwarta autostrada. Jestem przekonany, że to będzie motor rozruchowy dla naszej gminy, bo przygraniczne położenie jest naszym atutem. Może na tym zyskać miejscowy handel, usługi. Powstaną miejsca pracy.

Słyszałem opinie, że autostrada może przynieść odwrotne skutki – wcześniej ludzie zaglądali, a będą przemykać.

W pewnym stopniu takie rozumowanie byłoby zasadne jeśli powstałaby tu tylko nitka autostrady. Ale my mamy ten atut, że jest tutaj również zjazd. I ten zjazd da nam rozwój. Bez niego rzeczywiście nie byłoby zysku, a nawet byłyby straty. Ten zjazd można i trzeba wykorzystać. Postawić miejsca parkingowe dla tirów, hotel, restauracje. Różne rzeczy można dzięki temu rozruszać i wiele możemy na tym zyskać.

Dużo mówi się o Gorzycach, że są zieloną gminą.

Mamy w naszej gminie prawdziwy skarb. To Olza i Odra. Tylko on nie jest jeszcze do końca odkryty. Mamy tam mnóstwo zbiorników wodnych. Dzięki autostradzie wędkarz z Katowic może do nas dotrzeć praktycznie w pół godziny. Gdyby miał jechać normalnymi drogami, to zajęłoby mu to znacznie więcej czasu. Na razie jesteśmy trochę w zawieszeniu. Bo niby autostrada jest otwarta, ale przez nieczynny most w Mszanie tak jakby jednak nie do końca.  W Olzie oprócz dwóch działających ośrodków mamy jeszcze przecież ośrodek po kopalni „Anna”.  Został zniszczony w powodzi w 1997 roku i wtedy go nie odbudowano. Obecnie jesteśmy jego właścicielem. Mamy przygotowaną koncepcję jego odbudowy, ale to kosztowna sprawa, nas nie stać by wyłożyć kilkanaście milionów złotych. Dlatego szukamy inwestora. Dzięki takim miejscom gmina jest postrzegana jako atrakcyjna dla ludzi, którzy szukają miejsca do zamieszkania. Dlatego bardzo dobrze rozwija się u nas budownictwo mieszkalne. W poprzednim planie zagospodarowania przekwalifikowaliśmy na budowlane 400 działek, przy najbliższych zmianach w planie dołożymy kolejnych 600 działek.

Większa liczba mieszkańców to też coraz większe obciążenia. Ludzie płacą podatki to i wymagają.

Na pewno musimy dużo więcej pieniędzy wyłożyć na infrastrukturę np. drogową. A wiadomo, że takie inwestycje to nie jedyne zadania gminy. Bo różnych innych zadań też mamy bardzo wiele. Również tych, które są nakładane na nas przez rząd. Zadań, za którymi nie idą pieniądze. To problem niemal każdej gminy w Polsce.

A jakie problemy są typowe dla Gorzyc?

Spora część naszej gminy znajduje się na terenach zalewowych. Wiadomo co tu się działo w czasie powodzi z 1997 czy 2010 roku. Owszem państwo daje  jakieś środki na odbudowę, ale nigdy nie sfinansuje całości poniesionych strat. Jak nam poniszczy drogi w czasie powodzi to nie ma szans, by państwo pokryło nam 100 procent. Musimy więc wykładać własne środki. Po takiej powodzi jaką przeżyliśmy w 2010 roku gmina praktycznie na jakiś czas stanęła w miejscu. Bo trzeba było się zająć tymi rzeczami, które zostały zniszczone. Dlatego z jednej strony cieszymy się, że mamy tyle wody wokół, bo jest to szansa na rozwój turystyki, z drugiej strony musimy pamiętać, że ta woda czasem daje nam się mocno we znaki.

Rządzi pan gminą większą niż niejedno miasto. Chyba nie jest łatwo.

Dotknął pan sedna sprawy. My jesteśmy największą gminą wiejską w Polsce i to zarówno pod względem terytorium, jak i ludności. Nasza gmina nie ma przemysłu ciężkiego, nie jest gminą górniczą. Utrzymujemy się jedynie z tego co otrzymamy od przysłowiowego Kowalskiego oraz z drobnego przemysłu, handlu, usług. I dotacji np. do oświaty. I to jest nasz skarb, który musimy dzielić między te 20 tysięcy mieszkańców. My musimy liczyć każdą złotówkę. Ale nie narzekam.

Każde sołectwo ma wymagania.

Każdy o sobie myśli, że jest najważniejszy i oczywiście ma rację. Ja jako wójt muszę jednak na naszą gminę patrzeć globalnie i kierować środki tam, gdzie naprawdę są strategiczne potrzeby. Z drugiej strony sołectwa mają fundusz sołecki, którym mogą gospodarować w dowolny sposób. I zastanawiam się, czy na przyszłość nie zwiększyć im puli środków. Naprawdę fundusz sołecki zrobił bardzo wiele dobrego.

Co roku jest ten sam problem z budżetem. Niemal każdy radny próbuje jak najwięcej ciągnąć  w stronę miejscowości, z której pochodzi.

Każdy radny ma świadomość, że jest jakoś odpowiedzialny przed swoim wyborcą. Z drugiej strony jak w kraju jest wiele księstw i możnowładców, to takim krajem królowi trudno się rządzi. Tak samo jest trochę i u nas. Jest 12 sołectw, tak ta gmina została ustawiona i z tym musimy się zmagać.

To, że jest aż 12 sołectw pewnie się nie zmieni. Może trzeba zmienić coś w rządzeniu gminą?

No tu mamy do czynienia z różnymi zaszłościami, które trudno przezwyciężyć. Nie wiem czy dałoby się połączyć jakieś sołectwa. Ludzie tu mają konserwatywne podejście. Nie za bardzo chcą zmian. Jak trzeba było aktualizować granice to już był problem, bo się okazało, że z tego czy tamtego sołectwa ubyło kilka domów. A ludzie też są przyzwyczajeni do tego co jest od wielu lat.

Pytam czy pan uważa, że w sposobie rządzenia gminą można coś zmienić by nie było takich tarć pomiędzy poszczególnymi miejscowościami?

Pewnie złotego środka nie ma. Jesteśmy dużą gminą, a to determinuje sposób rządzenia. Niby duży może więcej, ale z drugiej strony jak się ma dużą powierzchnię i np. gęstą sieć dróg to na wszystko trzeba więcej pieniędzy przekazać, więcej inwestować, a pieniędzy jest tyle ile jest. Fakt, że na naszym terenie jest wiele, bo prawie 900 przedsiębiorstw, ale są to z reguły mniejsze przedsiębiorstwa, jednoosobowe działalności. Gdybyśmy mieli jakieś wyrobiska kopalniane to trochę zmieniłoby to naszą sytuację. Ja na dzień dzisiejszy nie widzę jakiegoś lepszego rozwiązania w rządzeniu gminą. Trwamy w tym co mamy, jesteśmy do tego przyzwyczajeni i tak to ciągniemy do przodu.

Z czego jest pan szczególnie zadowolony?

Jestem zadowolony z tego, że jest na terenie naszej gminy tyle organizacji społecznych, że ludzie są tak aktywni, że jako urzędnicy mamy partnerów do rozmowy. Bez tych organizacji ciężko by się zarządzało. A co mnie najbardziej cieszy? To powstanie Lokalnej Grupy Działania. To jest moje dziecko. Myśleliśmy nad jej powołaniem tutaj w takim wąskim gronie. Potem połączyliśmy się w 2008 roku z Godowem i Krzyżanowicami. LGD bardzo dobrze działa i naprawdę dała nam wiele środków na realizację różnych zadań. Są dwie gminy chętne do włączenia się do tego projektu. Chodzi o Mszanę i Lubomię. Mamy też powody do dumy z basenu. Korzysta z niego 180 tys. osób rocznie. To nasza perełka.

A co chciałby pan poprawić, czego nie udało się zrealizować?

Chyba nie mam jakichś wielkich powodów, by bić się w piersi, czy czegoś żałować. Chociaż wiadomo, pewien niedosyt jest. Chociażby związany z kanalizacją. Wiadomo, że mieliśmy w tej materii spore opóźnienia. Teraz już to trochę nadrabiamy. Jedynie Gorzyce będą na razie białą plamą w tej materii. Niestety nie udało nam się połączyć budowy kanalizacji z modernizacją dróg. Po zakończeniu prac kanalizacyjnych nasze drogi są w złym stanie. Denerwuje mnie to, że mieszkańcy muszą zmagać się z ich fatalnym stanem. Dlatego musimy koniecznie ten stan rzeczy zmienić, skierować środki na ich naprawę. A że nasze fundusze są ograniczone,to na inne drogi zabraknie nam środków. I będziemy je tylko doraźnie łatać. I to też jest dla nas problem.

Dziękuję za rozmowę.

  • Numer: 17 (650)
  • Data wydania: 23.04.13